Każdy coś zdobył, ale wszyscy zapłacą więcej, niż oczekiwano, a niektórzy na dokładkę będą musieli wyciągnąć z kieszeni proporcjonalnie znacznie więcej niż konkurenci. Urząd Komunikacji Elektronicznej (UKE) ogłosił ostateczne wyniki trwającej od lutego aukcji częstotliwości LTE, z której do budżetu państwa ma wpłynąć ponad 9,2 mld zł, przy cenach wywoławczych na poziomie 1,6 mld zł.




— Uważam aukcję za sukces — nie z powodu cen, które ukształtowali sami operatorzy, licytując tak wysoko, ale dlatego, że częstotliwości zostały podzielone w sposób efektywny. To gwarantuje zachowanie równowagi na rynku i rozwój konkurencji. Nie sądzę, by ceny dla klientów końcowych miały wzrosnąć — nie znam operatora, który wyjdzie na rynek i powie, że podniesie stawki — mówi Magdalena Gaj, prezes UKE.
Tort podzielony
W aukcji najcenniejsze było pięć bloków częstotliwości z pasma 800 MHz. To tzw. częstotliwości pokryciowe, pozwalające dzięki względnie niskim nakładom dostarczyć LTE na dużych obszarach kraju. Jeden operator mógł wylicytować maksymalnie dwa takie bloki. Udało się to Orange, które za jeden blok zapłaci 1,48 mld zł, a za drugi — 1,57 mld zł. Za podobne pieniądze blok wylicytowało P4, operator sieci Play (1,5 mld zł). Gorzej poszło T-Mobile, które w ostatniej rundzie podbiło stawkę za blok do 2,02 mld zł, a także spółce Netnet, kontrolowanej przez Szymona Rutę, syna bliskiego współpracownika Zygmunta Solorza-Żaka (2,05 mld zł).
— W aukcji nikt nie może czuć się wygranym. Orange zapłaci porównywalnie mniej niż konkurenci, ale warto pamiętać, że jeszcze za prezesury Macieja Wituckiego budżet aukcyjny określono na około 2 mld zł, tymczasem teraz spółkawyda prawie 3,2 mld zł, co wyraźnie podniesie jej poziom zadłużenia. Moim zdaniem, w takiej sytuacji nie należy spodziewać się dywidendy w przyszłym roku. Akcjonariusze Cyfrowego Polsatu mogą się obawiać, że spółka będzie musiała wesprzeć finansowo Netnet, choć na razie nie zakładam takiego scenariusza — ocenia Konrad Księżopolski, szef działu analiz Haitong Banku.
Operatorzy podzielili się też blokami z pasma 2600 MHz, które ma być wykorzystywane do dostarczania LTE w dużych miastach. Tu po cztery bloki (maksimum możliwe dla jednej firmy) wzięły P4 i Polkomtel (operator sieci Plus), a po trzy T-Mobile i Orange. Za większość płacono po 38-41 mln zł, ale najdroższy poszedł aż za 105 mln zł (wylicytował go Play).
Paragraf na deser
Telekomy mają teraz siedem dni na złożenie wniosków o dokonanie rezerwacji częstotliwości. Potem UKE przydzieli im konkretne bloki. Procedura może potrwać.
— Chcemy wydać decyzje rezerwacyjne możliwie szybko, ale to będą raczej miesiące niż tygodnie — mówi Magdalena Gaj.
T-Mobile, które w „osiemsetce” zdobyło tylko jeden blok (chciało dwa), oświadczyło, że złoży wniosek o wydanie decyzji rezerwacyjnej, ale z postępowania nie jest zadowolone. Adam Sawicki, prezes telekomu, nazwał je „pyrrusowym zwycięstwem dla Polski”.
„Mamy nadzieję, że regulator wyciągnie wnioski z przebiegu postępowania aukcyjnego — z pewnością jego kształt nie powinien stać się wzorem na przyszłość. Analizujemy cały czas przebieg aukcji z uwagi na przyjęte budzące wątpliwości rozwiązania prawne. W zależności od wyników tej analizy oraz dalszego przebiegu czynności w procesie rezerwacyjnym zastrzegamy możliwość podjęcia niezbędnych kroków prawnych” — głosi oświadczenie T-Mobile Polska.
— Byłabym zaskoczona, gdyby operatorzy nie podjęli kroków prawnych — to u nas świecka tradycja, że każdy składa wszystkie możliwe wnioski i pozwy, by utrudnić życie konkurentom i opóźnić ich inwestycje — mówi Magdalena Gaj.