Odchudzanie nie jest łatwe, ale może znacząco poprawić kondycję. Polski oddział brytyjskiej sieci Tesco w ostatnich latach nie skupiał się na ekspansji, tylko na redukcji — zatrudnienia, liczby sklepów i powierzchni sprzedaży. W ostatnim roku finansowym, zakończonym w lutym, Tesco zamknęło 62 sklepy w Polsce i ma ich teraz 353. W szczytowym okresie było ich ponad 450.

„Zamknięcie sklepów przyczyniło się do wypracowania w Polsce niewielkiego zysku w drugiej połowie roku” — podało Tesco w komunikacie przy okazji publikacji wstępnych wyników finansowych.
W tym roku nie ma w planach znaczących redukcji. Tesco podaje, że w ostatnim roku finansowym powierzchnia sprzedaży w Polsce zmniejszyła się o 861 tys. stóp kwadratowych (80 tys. m kw.). W tym roku spółka prognozuje ograniczenie powierzchni sprzedaży w Polsce zaledwie o 50 tys. stóp kwadratowych (4,6 tys. m kw.).
— Traciliśmy dużo pieniędzy w Polsce, co wpływało negatywnie na wyniki w całym regionie. Byliśmy po prostu w złej kondycji — mieliśmy zbyt dużą powierzchnię sprzedaży, wypełnialiśmy ją zbyt szerokim asortymentem, co wymagało zbyt kompleksowej obsługi i dużego kapitału obrotowego, co z kolei przekładało się na wysokie koszty. Na rynku, na którym liczą się niskie ceny, byliśmy zbyt drodzy — mówił podczas konferencji z analitykami Matt Simister, kierujący Tesco w Europie Środkowej.
Zamknięcia sklepów przekładają się na wyraźny spadek przychodów. W ostatnim roku finansowym brytyjska firma sprzedała w Polsce produkty za 9,61 mld zł. Rok wcześniej było to 10,58 mld zł, przychody spadły więc w liczbach bezwzględnych o 9,2 proc.
— Wprowadziliśmy w życie plan redukujący sprzedaż. Koncentrowaliśmy się na hipermarketach, które miały zbyt dużą powierzchnię, zamknęliśmy też wiele nierentownych placówek w Polsce, co w sposób znaczący wpłynęło na naszą rentowność w całymregionie. W efekcie osiągnęliśmy w regionie wzrost zysku operacyjnego o 56 proc., co daje ponad 140 proc. wzrost w okresie dwóch lat. W Polsce dotarliśmy do miejsca, w którym biznes znów stał się rentowny — mówił Matt Simister.
Spadała również sprzedaż porównywalna LFL, czyli na tej samej powierzchni sklepów co rok wcześniej. W przypadku Tesco spada ona w całej Europie Środkowej (firma jest jeszcze obecna w Czechach, na Słowacji i Węgrzech), ale sytuacja w Polsce, jako największym rynku w regionie, odbijała się na wynikach najmocniej.
„W Europie Środkowej sprzedaż porównywalna spadła o 2,3 proc. Planowana redukcja nieprzynoszących zysków wyprzedaży, w tym decyzja, by nie uczestniczyć w promocjach z okazji Czarnego Piątku, zmniejszyła sprzedaż porównywalną o 1,2 proc. Dodatkowo ograniczenia handlu w niedziele w Polsce poskutkowały zmniejszeniem liczby dni roboczych o 25, co w połączeniu ze świętami narodowymi, ogłaszanymi z niewielkim wyprzedzeniem, miało negatywny wpływ na sprzedaż na poziomie 1,3 proc.” — podało Tesco.
W skali międzynarodowej Tesco może uznać rok za udany, a jego wyniki przebiły oczekiwania analityków. Zysk wzrósł o 2,8 proc., do 1,7 mld GBP (przed opodatkowaniem).
— Po czterech latach transformacji zrealizujemy całość lub zdecydowaną większość zakładanych celów. Jestem przekonany, że równie dobrze będzie w roku 2019/2020. Cieszę się z szeroko zakrojonej poprawy w całej firmie — powiedział Dave Lewis, dyrektor naczelny Tesco.