6,4 mld GBP, czyli — w przeliczeniu — prawie 36 mld zł. Taką stratę w roku finansowym, trwającym od marca 2014 r. do lutego tego roku, pokazało brytyjskieTesco, jeden z największych operatorów sklepów spożywczych na świecie. Dla porównania: Biedronka zanotowała w ubiegłym roku 8,43 mld EUR obrotu (czyli ponad 35 mld zł).

Fatalny wynik Tesco to przede wszystkim efekt kilkumiliardowego odpisu wartości nieruchomości. Rok wcześniej grupa pokazała 2,26 mld GBP zysku, ale kilka miesięcy po ogłoszeniu tych wyników jej kluczowi menedżerowie odeszli w atmosferze skandalu, gdy na jaw wyszło „niewłaściwe księgowanie” części przychodów. Polskie sklepy na pewno nie pomogły Brytyjczykom, ale też — w porównaniu z wynikami innych oddziałów Tesco — nie były najgorsze.
Markety w Polsce osiągnęły 11,2 mld zł obrotów. Kluczowa w ocenie wyników branży sprzedaż LFL (czyli na tej samej powierzchni, co rok wcześniej)była u nas niższa o 1,4 proc. W regionie grupa miała gorszy wynik tylko na Słowacji (czeskie i węgierskie sklepy zanotowały wzrost), gorzej było w Wielkiej Brytanii, Irlandii i na rynkach azjatyckich. Spółka chwali się, że wyraźny wzrost sprzedaży notował jej sklep internetowy.
— Działaliśmy w trudnym otoczeniu rynkowym, co wraz ze zjawiskiem deflacji wpłynęło na nasze wyniki — przyznaje Adam Manikowski, nowy dyrektor zarządzający Tesco Polska.
Przed miesiącem Tesco całkowicie przemeblowało model zarządzania sieciami w Europie Środkowej. Ze stanowiskiem prezesa w Polsce pożegnał się Ryszard Tomaszewski, zarządzający spółką od 2007 r. Tesco ma w Polsce około 450 sklepów — niedawno informowało, że zamknie kilka nierentownych placówek.