To skandal!
Władek, co ty robisz? — krzyczał podczas Walnego Zgromadzenia Akcjonariuszy BIG BG Bogusław Kott, prezes banku. Adresat tych słów, Władysław Jamroży, kierujący do sobotniej nocy PZU, milczał. Dzisiaj obaj panowie, jeszcze nie tak dawno przyjaciele w biznesie, są zaciętymi wrogami. Mało tego — dzielą ten sam los prezesów, którzy praktycznie utracili swoje stanowiska.
WYGLĄDA na to, że znacznie więcej osób nie miało pojecia co robi prezes Jamroży. Jeszcze mniej zdaje sobie sprawę z możliwych przyszłych konsekwencji tego, co stało się w piątek i sobotę. Za brak lojalności PZU i brak wyobraźni Ministerstwa Skarbu Państwa zapłaci wizerunek Polski za granicą. Deutsche Bank praktycznie otworzył sobie drogę do przejęcia warszawskiej instytucji. Niemcy skutecznie wykorzystali najgorsze, polskie wady, by dopiąć swego. I jak w przypadku przegłosowanej fuzji Banku Handlowego i BRE Banku — czeka ich teraz pewnie skomplikowany bój prawny. Bogusław Kott, prezes BIG BG, z pewnością nie odda banku bez walki.
OBOJĘTNIE, w którą stronę rozwinie się teraz bieg wydarzeń, straty będą niepowetowane. Władysław Jamroży do tej pory bez dyskusji wykonywał polecenia Emila Wąsacza i Alicji Kornasiewicz, zdając sobie sprawę z tego, że pełni jedną z najbardziej politycznych funkcji w polskiej gospodarce. Bardzo trudno jest dopuścić do siebie myśl, że tym razem szef PZU zaczął myśleć samodzielnie i realizować własną politykę. Zwłaszcza, gdy chodzi o tak ważną sprawę, jak los BIG BG, a wcześniej — fuzję BRE Banku z Bankiem Handlowym.
TO JEDNAK MAŁO prawdopodobne. Trzeba cały czas pamiętać, że Władysław Jamroży kierował towarzystwem, które przecież jeszcze nie tak dawno stało na granicy bankructwa i zostało uratowane podarunkiem MSP w postaci obligacji zamiennych Banku Handlowego. Teraz — w ciągu naprawdę krótkiego czasu — praktycznie zdecydował o losach dwóch polskich banków. I niewielkie jest prawdopodobieństwo, że zrobił to bez przyzwolenia MSP. Zwłaszcza, że z ust zawieszonego prezesa PZU padły w sobotę słowa „działałem w interesie towarzystwa i zgodnie z ustaleniami w ministerstwie”. Raz jeszcze okazało się, jak wiele zależy od ustaleń podejmowanych w zaciszu politycznych gabinetów.
BRAK wyobraźni tak szefów PZU, jak i ich mocodawców, obudzi teraz pewnie stare demony. Podnieść się może krzyk: „Znowu chcą oddawać Niemcom polskie banki!”. Przeciwnicy obecnego modelu prywatyzacji otrzymają do ręki argument, z którego chętnie skorzystają, by skompromitować sposób sprzedaży polskich banków.
W OSTATNI rozdział walki o BIG Bank Gdański zaangażują się pewnie największe autorytety prawne, zaangażuje się Komisja Nadzoru Bankowego, Komisja Papierów Wartościowych i Giełd. Jednak trzeba mieć świadomość, że ciała regulacyjne polskiego rynku finansowego i kapitałowego — choć mogą poważnie skomplikować pewne procesy — to nie są w stanie ich zatrzymać. Niewiele już też zależy od polityków — burza, którą rozpętali rękami Władysława Jamrożego uderzy — to trzeba powtórzyć — w wiarygodność Polski na międzynarodowej arenie gospodarczej. Politycy niczego się nie nauczyli po skandalicznym WZA Handlowego. Może tylko jednego: warto zawsze mieć pod ręką jakiegoś kozła ofiarnego.
KONIEC PRZYJAŹNI: Alians BIG BG, kierowanego przez Bogusława Kotta (z prawej) i PZU, którego prezesem jest Władysław Jamroży, zamienił się we wzajemną wrogość. fot ARC


