Totalizator przegrywa z automatami

Dawid TokarzDawid Tokarz
opublikowano: 2019-01-30 22:00

Rząd zakładał, że państwowy gigant oplecie kraj siecią 35-38 tys. „jednorękich bandytów”, co da miliardowe wpływy do budżetu. Idzie jak po grudzie

Z tego artykułu dowiesz się:

  • Ile salonów z automatami ma obecnie Totalizator
  • Co wpływa na opóźnienie realizacji planów państwowej spółki
  • Czy możliwe jest osiągnięcie założonego celu

Miało być państwowe imperium hazardowe, a jest klops. Tak najkrócej można opisać dotychczasowe wdrażanie przygotowanej przez rząd i uchwalonej w grudniu 2016 r. nowelizacji ustawy hazardowej. Zgodnie z jej zapisami monopol na gry na automatach poza kasynami od 1 kwietnia 2017 r. dostał Totalizator Sportowy (TS). Państwowa spółka, znana dotychczas z gier Lotto i zdrapek, szybko miała zalać Polskę kilkudziesięcioma tysiącami automatów i tym samym przejąć od prywatnych operatorów rynek wart kilka miliardów złotych. Na razie jednak korzysta z tych możliwości w mocno ograniczonysposób. Do dziś otworzyła 23 salony, w których działa kilkaset automatów.

Obietnice bez pokrycia

Rząd PiS zakładał, że już w drugim roku funkcjonowania nowych przepisów (czyli w 2018 r.) TS w ogólnokrajowej sieci swych salonów umieści maksymalną, dopuszczoną przez nowelizację, liczbę, czyli między 35 a 38 tys. popularnych „jednorękich bandytów”. A to przełoży się pozytywnie nie tylko na wyniki finansowe TS, ale i zwiększenie wpływów do budżetu z tytułu podatku od gier (mowa była nawet o 1 mld zł nowych wpływów rocznie).

Założenia rządu były nierealne? Bez wątpienia. Podobnym optymizmem wykazywali się jednak również przedstawiciele samego Totalizatora. Dowodów na to jest bez liku. W marcu 2017 r. Radosław Śmigulski, ówczesny p.o. prezesa TS, zapowiadał na specjalnej konferencji prasowej, że limit 35-38 tys. maszyn spółka osiągnie w perspektywie 2-3 lat. A jeszcze w 2017 r. uruchomi 50 salonów z automatami. W tym czasie nie udało się „odpalić” ani jednego.

Kiedy wreszcie w połowie 2018 r. udało się otworzyć pierwsze salony, Olgierd Cieślik, obecny prezes TS, przyznawał wprawdzie, że na osiągnięcie docelowych 38 tys. maszyn potrzebuje nie 2-3, a 4-5 lat., ale jednocześnie deklarował, że 50 salonów z 1200 automatami TS otworzy do końca 2018 r. Plan udało się zrealizować w połowie.

„Strategiczna” klapa

W marcu 2017 r. Radosław Śmigulski mówił, że „skoro na automaty mamy wydać miliard złotych, to lepiej nie kupować urządzeń za granicą, a zainwestowaćte pieniądze w polski przemysł”. Tym tłumaczył zawarcie „strategicznej współpracy” z Wojskowymi Zakładami Łączności Nr 1 (WZŁ). To właśnie WZŁ, w konsorcjum z dwoma innymi spółkami skarbu państwa: Exatelem i Polską Wytwórnią Papierów Wartościowych, miały odpowiadać za produkcję i dostarczenie automatów do salonów TS oraz spięcie ich w system informatyczny, pozwalający na raportowanie nie tylko spółce, ale też Krajowej Administracji Skarbowej. Grzegorz Banecki, prezes WZŁ, w marcu 2017 r. mówił wręcz o stworzeniu „nowej gałęzi przemysłu” i zapewniał, że wojskowe zakłady, które wcześniej nie miały nic wspólnego z hazardem, dysponują odpowiednimi zasobami ludzkimi i infrastrukturą, by projekt zrealizować z sukcesem. Szef WZŁ zapowiadał przy tym, że testy prototypów automatów zakończą się już we wrześniu 2017 r. — i wtedy też będą gotowe do masowej produkcji.

Minęły prawie dwa lata — i co? Automaty pod marką WZŁ wciąż są w fazie testów i do dziś ani jeden z nich nie trafił do salonów TS — a to właśnie maszyny z wojskowych zakładów miały posłużyć Totalizatorowi do przeprowadzenia pilotażu, czyli otwarcia tych zapowiadanych po wielekroć 50 salonów z 1200 automatami. Z informacji „PB” wynika, że drastycznie opóźniony kontrakt upoważnia TS do naliczania kar umownych. Czy zostały one naliczone? Jeśli tak, to na jaką kwotę? Czy WZŁ prowadzą jakieś rozmowy z TS, by uniknąć konieczności ich płacenia? Na te pytania, podobnie jak wszystkie inne, wojskowe zakłady odmówiły odpowiedzi, zasłaniając się „ciążącym na nas obowiązkiem zachowania poufności”. Grzegorz Banecki, co specjalnie nie dziwi, nie jest już tak rozmowny, jak prawie 2 lata temu. Od przedstawicieli TS wiemy jedynie, że WZŁ dziś zapewnia, że obiecane do 1,2 tys. maszyn może dostarczyć w tym roku.

— Trwają negocjacje z tym dostawcą, podczas których chcemy określić możliwe terminy i warunki dostaw automatów oraz wyjaśnić dotychczasowe opóźnienia — mówi Aida Bella, rzeczniczka prasowa TS.

Problemy techniczne…

Fiasko „strategicznej współpracy” z WZŁ i budowy „nowej gałęzi przemysłu” sprawiło, że Totalizatorowi zaczął się palić grunt pod nogami. W 2018 r. dostał zielone światło na tzw. zakup interwencyjny, w ramach którego szukał dostawców kompleksowego rozwiązania, czyli nie tylko automatów, ale też systemu IT do ich obsługi. Zgłosiło się kilkunastu chętnych, a sześć firm przedstawiło oferty. Na krótką listę trafiły dwie, a ostatecznie wygrał niemiecki Merkur Gaming z grupy Gauselmann, który dostarczył 600 jednorękich bandytów (w dwóch turach po 300), a także system informatyczny kanadyjskiej spółki Axes Network. TS zapewnia, że wszystko odbyło się „zgodnie z procedurami zakupowymi przyjętymi w spółce” (sama ona nie jest objęta zapisami prawa zamówień publicznych).

Z informacji „PB” wynika, że rozwiązanie dostarczone przez Merkur Gaming i jego kanadyjskiego podwykonawcę generuje problemy techniczne, które zniechęcają klientów do gry i upoważniają TS do naliczania kar umownych. Czy tak jest rzeczywiście?Czy TS zamierza wyegzekwować te kary?

— Odnotowane do tej pory kłopoty techniczne nie wykraczają poza standardowo spotykane trudności w takich sytuacjach. Na bieżąco rozmawiamy o tym z dostawcą. Ze względu na poufność nie podajemy szczegółów tych ustaleń — ucina Aida Bella.

Dodaje, że obecnie TS prowadzi kolejne postępowanie zakupowe, w ramach którego zamierza wybrać do siedmiu kolejnych dostawców, którzy dostarczą w tym roku co najmniej 700 automatów. W ubiegłym tygodniu minął termin na składanie ofert przez zainteresowanych. Urządzenia mają być kompatybilne zarówno z systemem Axes Network, jak i tym, nad którym wciąż pracują WZŁ (TS bowiem zamierza go przejąć od wojskowych zakładów, o ile wreszcie będzie działał).

…finansowe i inne

Co ciekawe, w obecnie prowadzonym postępowaniu, TS dopuszcza, by dostarczone automaty były… używane. Jak słyszymy nieoficjalnie — ze względów oszczędnościowych. Okazuje się bowiem, że pierwotne analizy, wykazujące, iż biznes automatowy będzie dla państwowego giganta kurą znoszącą złote jaja, trzeba odłożyć do lamusa. Olgierd Cieślik przyznaje, że były one „zbyt optymistyczne”. Znamienne jest też, że nie chce powiedzieć, ile spółka wydała już na projekt salonów z automatami i jakie są wyniki tego sektora działalności. Z naszych informacji wynika, że są kiepskie. — Kłopotów jest wiele: od konieczności przejścia całej długotrwałej ścieżki administracyjnej dla wszystkich lokalizacji, przez błędne umieszczanie poszczególnych placówek i niechęć graczy

do naszych salonów, wynikającą z konieczności rejestrowania się, po problemy nietypowe, wynikające z aktywności osłabionej, ale wciąż jednak mocnej szarej strefy — mówi anonimowo nasz informator. Wśród tych ostatnich wymienia działania takie jak trwałe zasłanianie salonów TS za pomocą zaparkowanych tuż obok samochodów ciężarowych czy blokowanie nowych lokalizacji, choćby poprzez przekonywanie członków wspólnot mieszkaniowych do głosowania przeciw umieszczaniu placówek TS w ich budynkach. Wszystkie te okoliczności sprawiają, że projekt automatowy TS nie tylko jest poważnie opóźniony, lecz nikt w spółce już nie chce mówić o tym, kiedy ustawowy limit 35-38 tys. jednorękich bandytów z logo TS zostanie osiągnięty — i czy w ogóle.

Co się udało, a co niekoniecznie

Głównym celem noweli ustawy hazardowej, uchwalonej w 2016 r., była walka z szarą strefą w automatach oraz zakładach bukmacherskich w internecie. Dzięki drastycznemu zwiększeniu kar za nielegalne gry w pierwszym obszarze i blokowaniu zagranicznych operatorów w drugim plan udało się zrealizować w całkiem dużym stopniu.

Znacznie gorzej poszło z założonym przez rząd PiS gigantycznym zwiększeniem wpływów z tytułu podatku od gier. Dzięki uregulowaniu rynku bukmacherskiego oraz umożliwieniu TS otwarcia kasyn w internecie, wpuszczeniu do sieci jego tradycyjnych gier, dołączeniu do europejskiej loterii EuroJackpot, a przede wszystkim przejęciu rynku automatów budżet miał, według planów, inkasować dodatkowo 1,5 mld zł rocznie. O ile jednak wpływy z bukmacherki rzeczywiście zaczęły dynamicznie rosnąć (w 2018 r. były o ponad 400 mln zł wyższe niż w 2016 r.), o tyle wzrost podatku od gier, wnoszonego przez TS, jest na razie symboliczny. W 2017 r. wpływy z tego tytułu były wyższe niż rok wcześniej jedynie o 0,4 proc., czyli… 3,5 mln zł. Oficjalnych danych za 2018 r. jeszcze nie ma, ale z szacunków „PB” wynika, że wzrost sięgnął kilkudziesięciu milionów złotych.