Trudne odpalenie

Dawid Tokarz
opublikowano: 2005-11-18 00:00

Podpisując dwa lata temu kontrakt na dostawy do Polski pocisków przeciwpancernych Spike, izraelski Rafael obiecał offset dwa lata temu wart co najmniej 440 mln USD. I co? Idzie jak po grudzie.

Do dziś udało mu się wykonać zobowiązania za zaledwie 25,2 mln USD. Poważnie zagrożony jest m.in. największy z projektów, o wartości 168 mln USD! Z problemami tymi wiąże się pośrednik, z upoważnienia Rafaela mający realizować lwią część offsetu w Polsce. Firma Beldor Business Corporation (BBC). Próżno szukać o niej informacji w internecie czy w innych ogólnie dostępnych źródłach. Sporo jednak udało nam się dowiedzieć — m.in. to, że nie tylko my szukaliśmy…

Ciekawskie stocznie

Odkryć rąbek tajemnicy, okrywającej szczelnie działalność BBC, próbowała też Korporacja Polskie Stocznie (KPS), odpowiadająca za ich restrukturyzację. To w Stoczni Gdynia miał wylądować najważniejszy i najbardziej wartościowy projekt tzw. offsetu pośredniego (czyli niezwiązanego z branżą zbrojeniową: zakup dwóch gazowców). Rafael miał zagwarantować finansowanie budowy statków i zakup od polskich producentów co najmniej 80 proc. ich wyposażenia. Wartość offsetowa projektu? 168 mln USD!

Weryfikację Beldoru KPS zleciła firmie Horizon Venture Capital (HVC), zatrudniającej głównie byłych oficerów polskich służb wywiadowczych i specjalizującej się m.in. w tzw. wywiadzie konkurencyjnym. Dotarliśmy do efektów prac HVC: notatki, podpisanej przez prezesa spółki Bolesława Piechockiego (nie chciał z nami rozmawiać), byłego oficera służb specjalnych (m.in. szefa słynnego ośrodka szkolenia polskiego wywiadu pod Olsztynem).

Treść dokumentu jest bardzo kontrowersyjna. Czytamy m.in.: „Firma BBC to de facto dwuosobowa działalność p. Jacka Fliderbauma i jego syna Mike’a. Początki firmy wiąże się z drobnym handlem bronią. Obaj panowie od kilku lat starają się utwierdzać opinię w biznesowych i politycznych kręgach Izraela, iż BBC jest »wiarygodną, poważną firmą konsultingowo-inwestycyjną«. Większość przedstawicieli kręgów związanych ze stosunkami polsko-izraelskimi uważa jednak, że deklaracje te nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. (…) W otoczeniu zarządu firmy Rafael znane jest częste chwalenie się przez J. F. dobrymi kontaktami z przedstawicielami władz RP i jego stwierdzenia, że »jeśli chcecie cokolwiek w Polsce załatwić, to wszystko można zrobić poprzez moją osobę (...), bo wszystkich znam i oni mi ufają«. J. F. miał obiecywać zarządowi firmy Rafael, że „nic nie trzeba będzie w Polsce kupować, ani w żadną kooperację wchodzić, bo on wszystko załatwi (...)”.

Rozpoznanie firmy BBC Horizon przeprowadził z wykorzystaniem jednego źródła — jak pisze Piechocki: czołowego izraelskiego eksperta wywiadu konkurencyjnego. Według niego wiarygodność tych informacji jest wysoka: „Przez wspomnianego eksperta HVC prowadziła rozpoznanie na rzecz czołowych firm działających w Polsce. Dotychczas uzyskiwane przez HVC informacje ze wspomnianego źródła były prawdziwe, pochodziły z najbliższego otoczenia badanych firm i osób” — czytamy w notatce.

Dlaczego KPS zdecydował się w ogóle na skorzystanie z usług HVC?

— Weryfikacja potencjalnych partnerów to normalna procedura. A że z ogólnodostępnych źródeł o BBC nie można się było niczego dowiedzieć, no to wybraliśmy inną drogę — tłumaczy Arkadiusz Dziedzic, były wiceprezes KPS, który zlecił sprawdzenie BBC.

Konieczność weryfikacji Beldoru może też tłumaczyć fakt, że notatka pochodzi z września 2005 r., kiedy było jasne, że z realizacją projektu offsetowego w Stoczni Gdynia są olbrzymie problemy.

Wiele dobrego

A plany były ambitne. Budowa statków miała ruszyć już w 2004 r. — wtedy to offsetodawca miał wyłożyć 33,6 mln USD. By podkreślić zaangażowanie Izraela w ten pomysł, tuż przed podpisaniem umowy offsetowej — w lutym 2004 r. — Stocznię Gdynia odwiedził nawet wicepremier Izraela Ulmert Ehud, który przy okazji chrztu samochodowca „Hual Africa”, zbudowanego dla izraelskiego armatora — zapowiadał zamówienia na kolejne statki. Wkrótce podczas misji handlowej do Izraela (z udziałem m.in. wiceministra gospodarki Jacka Piechoty i prezesa Agencji Rozwoju Przemysłu Arkadiusza Krężla) BBC złożył władzom Stoczni Gdynia wstępną propozycję. Późniejsze rozmowy nie przyniosły jednak żadnego postępu. O powodzie fiaska nikt nie chce mówić oficjalnie…

— Potwierdzam, że spotykaliśmy się z przedstawicielami BBC. Ale nie oceniamy publicznie ani przebiegu negocjacji, ani handlowych partnerów — tyle usłyszeliśmy od Krzysztofa Grabowskiego, rzecznika Stoczni Gdynia.

Nieoficjalnie przedstawiciele gdyńskiej stoczni są dosadniejsi.

— Wbrew obietnicom BBC po prostu nie złożył żadnej konkretnej oferty — tłumaczy uczestnik negocjacji.

Mimo impasu w rozmowach resort gospodarki nie tracił nadziei i zgodził się przedłużyć termin wykonania I etapu tego projektu do końca 2005 r. I co?

— Realizacja tego zadania nie została rozpoczęta w terminie. Rafael, na razie nieoficjalnie, dał nam znać, że zapewne się z niego wycofa i projekt ten zastąpi innym. To dobre rozwiązanie — uważa Wojciech Kade, zastępca dyrektora Departamentu Programów Offsetowych w ministerstwie gospodarki.

Od niego dowiadujemy się też, że z umowy offsetowej wynika, że ów projekt miał być realizowany nie przez BBC, a przez spółkę Ocean Gas Ltd. W odpowiedziach na nasze pytania, przysłanych z ministerstwa gospodarki, możemy nawet przeczytać, że „zgodnie z naszą najlepszą wiedzą firma BBC nie jest w żaden sposób związana z opisywanym projektem”. No cóż — trudno nazwać tę wiedzę „najlepszą”. Co prawda BBC nie nagłaśnia swoich działań, ale urzędnicy nadzorujący realizację wielomilionowych kontraktów offsetowych winni mieć świadomość, że to właśnie Beldor prowadzi wszelkie negocjacje!

Oficjalnie przedstawiciele resortu gospodarki nie chcą się wypowiadać w sprawie fiaska projektu stoczniowego. Termin realizacji pierwszego etapu projektu (koniec 2005 r.) formalnie jeszcze nie minął — tłumaczą. W nieoficjalnych rozmowach przyznają, że Rafael ma w stoczniach „zamkniętą drogę”. Chcą też, by projekt stoczniowy izraelski dostawca zastąpił jakimś z innej branży.

Takowego jednak jeszcze nie ma, a jedyny pomysł „na stole” znów jest powiązany ze Stocznią Gdynia.

Innym sposobem

Pod koniec wakacji BBC zaoferował (to po tej propozycji KPS zleciła sprawdzenie Beldoru), że — w ramach offsetu — załatwi gwarancje spłaty zaliczek armatorskich na budowę statków. O co chodzi? Sytuacja finansowa gdyńskiej stoczni jest trudna i finansuje ona budowę statków nie z kredytów, a z zaliczek, pobieranych od armatorów. A ci, obawiając się bankructwa stoczni, chcą, by spłatę zaliczek gwarantowali ubezpieczyciele. Ci zaś unikają tego jak ognia — ze względu na duże ryzyko. I koło się zamyka...

Do tej pory jedynym skutecznym rozwiązaniem była gwarancja spłaty zaliczek przez państwową Korporację Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych. Ostatnio jednak Komisja Europejska uznała gwarancje KUKE za niedozwoloną pomoc publiczną. I ubezpieczyciel wstrzymał wydawanie nowych gwarancji. Oznacza to, że już w połowie 2006 r. Stoczni Gdynia zabraknie pieniędzy na budowę statków!

— Dlatego kiedy zgłosił się BBC i — powołując się na dobre relacje m.in. z HSBC Shipping, Deutsche Bank i Fortis Bank — obiecał, że znajdzie instytucje finansowe, chcące zaangażować się w ten projekt, uznaliśmy propozycję za bardzo interesującą — tłumaczy Jerzy Konopka, wiceprezes Korporacji Polskie Stocznie.

Sytuacji sprzyjało to, że głównym odbiorcą statków ze Stoczni Gdynia jest izraelski armator Ray Car Carriers.

— Jeśliby BBC załatwił gwarancje, a Ray Car Carriers je zaakceptował, stocznia mogłaby normalnie pracować, zmniejszyłoby się też zaangażowanie państwa w jej restrukturyzację (państwową KUKE zastąpiłby ubezpieczyciel prywatny). Rafael mógłby też ruszyć z offsetem — wyjaśnia ideę Arkadiusz Krężel, prezes Agencji Rozwoju Przemysłu, nadzorującej działanie KPS.

Ale i z tych planów wyszły nici.

— Do dziś BBC nie przedstawił konkretnej oferty. Właściwie to żadnej nie przedstawił. Sprawa umarła — nie kryje Jerzy Konopka.

A może BBC zgłosił się bezpośrednio do gdyńskiej stoczni?

— Ideę tę znamy tylko z publikacji prasowych — Krzysztof Grabowski, jej rzecznik prasowy, rozwiewa wszelkie wątpliwości.

Amit Zimmer, rzecznik prasowy Rafaela, nie chce komentować całej sprawy.

— Nie znamy szczegółów relacji pomiędzy BBC i polską stocznią, nie jesteśmy stroną w negocjacjach. Wiemy jedynie, że to zobowiązanie offsetowe nie zostało zrealizowane — przyznaje.

Z nieudanym projektem stoczniowym wiąże się jeszcze jedna kontrowersja.

— Już po tym, jak prezes ARP Arkadiusz Krężel zapoznał się z notatką wykonaną przez Horizon i wiedział, co w niej jest, wyraźnie polecił mi, by dostarczyć BBC wszystkie dokumenty, o które firma wystąpiła. A wśród nich m.in. te stanowiące tajemnice firmy (jak lista zamówień na statki na najbliższe lata). Odmówiłem — i przekazałem Beldorowi jedynie informacje ogólnodostępne. Co było dalej, nie wiem, bo wkrótce straciłem pracę — ujawnia Arkadiusz Dziedzic.

Arkadiusz Krężel twierdzi, że to nieprawda.

— Beldorowi dostarczyliśmy jedynie tzw. wolumen gwarancji, czyli informację, w jakich cyklach wpłacane są zaliczki na poszczególne statki. Każdy ubezpieczyciel musi mieć co do tego wiedzę, zanim podejmie decyzję o udzieleniu gwarancji. I każdy, kto zaproponowałby możliwość udzielenia takich gwarancji, dostałby te dokumenty — zapewnia.

Czy jednak wcześniejsze doświadczenia z BBC i treść notatki nie nakazywały ostrożności?

— Czy to się komuś podoba czy nie, BBC jest oficjalnym reprezentantem Rafaela przy projektach offsetowych w Polsce. I jako taki — musi być traktowany poważnie — pada odpowiedź.

Garść wiadomości

Nie tylko HVC udało się dowiedzieć czegoś o Beldorze. Swoje zrobiliśmy też my. BBC to spółka akcyjna zarejestrowana w Zug w Szwajcarii, z kapitałem 50 tys. CHF. Założono ją w 1978 r., ale dokumentacja w sądzie rejestrowym sugeruje, że do 1993 r. była uśpiona (w tym czasie nie było zmian w rejestrze). Księgowość firmy prowadzi firma doradczo-księgowa Experta, a jej bilanse bada Deloitte.

Prezesem BBC jest Mike Fliderbaum, postrzegany w Izraelu jako osoba zbliżona do kręgów rządowych, często biorąca udział w oficjalnych rautach i przyjęciach. W prowadzeniu firmy uzupełnia go jego ojciec, Jack. Barwna postać. Urodził się w Warszawie, by po wojnie zamieszkać w Izraelu i Wielkiej Brytanii. O kraju urodzenia jednak nie zapomniał. Z naszych informacji wynika, że już w latach 60. zajął się sprzedażą polskich produktów na międzynarodowych rynkach.

W latach 80., wraz z profesorem Izraelem Gutmanem, zaproponował stworzenie podstaw finansowych dla rozwoju studiów dotyczących dziejów Żydów w Polsce. Udało się to po zmianie realiów politycznych. W 1990 r. fundacja, założona przez niego i zarejestrowana w Liechtensteinie, podpisała z Uniwersytetem Warszawskim umowę, na mocy której powstało Centrum Badania i Nauczania Dziejów i Kultury Żydów w Polsce im. Mordechaja Anielewicza (działa do dziś, jako zakład w Instytucie Historii UW — znane jest m.in. z organizowania corocznych Dni Żydowskich).

— Dziś jesteśmy finansowani głównie przez UW, ale wtedy sytuacja uczelni nie pozwalała na angażowanie się w nowe inicjatywy. Bez pomocy fundacji pana Fliderbauma Centrum im. Anielewicza po prostu by nie powstało — nie kryje profesor Jerzy Tomaszewski, twórca centrum.

To głównie dzięki niemu (był promotorem) warszawski uniwersytet już w listopadzie 1990 r. przyznał Jackowi Fliderbaumowi tytuł doktora honoris causa. Władze UW argumentowały to nie tylko dotacjami na rzecz UW (na samo centrum miał wydać 1 mln USD, pewne środki przeznaczył też na konserwację zbiorów biblioteki uniwersyteckiej), ale i chęcią „utrwalenia dobrego imienia Uniwersytetu Warszawskiego w szeregach międzynarodowej finansjery”.

Tytuł doktora honoris causa nie jest jedynym zaszczytem, jaki spotkał Jacka Fliderbauma ze strony rodzinnego kraju. Od 1997 r. piastuje on też funkcję konsula honorowego Polski w jednym z miast izraelskich — Beer Shevie. Został nim z rekomendacji ówczesnego ambasadora Polski w Izraelu Wojciecha Adamieckiego, jako osoba „posiadająca szerokie miejscowe kontakty w kręgach politycznych i gospodarczych Izraela i fakt, że był sponsorem wielu imprez kulturalnych”.

To właśnie z działalności na niwie kultury znani są głównie panowie Fliderbaum. Nasi rozmówcy jako przykłady wymieniają m.in. dotowanie instytutu slawistyki na jednej z izraelskich uczelni czy wspomaganie wystawienia w Izraelu oratorium Krzysztofa Pendereckiego „Siedem Bram Jerozolimy”, stworzonego na 3000-lecie stołeczności tego miasta. Dużo trudniej dowiedzieć się czegoś konkretnego o ich działalności stricte biznesowej.

Władysław Wężyk, wiceprezes Izby Przemysłowo-Handlowej Polska-Izrael z siedzibą w Warszawie, przyznaje, że spotykał przy różnych okazjach zarówno ojca, jak i syna.

— Kilka lat temu było o nich głośniej. Teraz zajmują się jakimiś sprawami wokół offsetu, ale o tym, żeby zrealizowali konkretny projekt, to nie słyszałem. Więcej może będzie wiedział Henryk Lewiński, szef izby gospodarczej Izrael-Polska w Tel Awiwie — sugeruje.

— Pan Jack Fliderbaum jest członkiem naszej izby. W tutejszych środowiskach gospodarczych jest odbierany raczej pozytywnie. Bardziej znany jest jednak jako filantrop, a nie biznesmen. Wspiera wiele inicjatyw kulturalnych. Gdy występuje się do niego z prośbą o sponsoring, to nieduże kwoty, ale zawsze da — mówi Henryk Lewiński.

— A co słyszał pan o jego spółce Beldor Business Corporation?

— Ta nazwa zupełnie nic mi nie mówi... Słyszę ją chyba po raz pierwszy — kończy.

Dlaczego Rafael, czyli państwowa firma, jedna z dwudziestu największych w Izraelu, zdecydowała się powierzyć realizację dużej części offsetu takiemu podmiotowi? Odpowiedzi poszukiwała firma HCV. W przygotowanej przez nią notatce czytamy: „niezrozumiałym jest, co podkreślają reprezentanci izraelskich kół gospodarczych i bankowych, powierzenie BBC przez państwową firmę Rafael realizacji pośredniego offsetu za dostawy do RP rakiet przeciwpancernych. Jako wytłumaczenie wskazuje się »zainteresowanie korzyściami finansowymi członków najwyższego kierownictwa Rafael«. Akcentuje się także, że nie bez znaczenia była opinia osoby mogącej wszystko załatwić w Polsce, jaką J. F. cieszy się w niektórych gronach polityków Tel Awiwu.

Kolejne bardzo mocne słowa.

Amit Zimmer, rzecznik prasowy Rafaela, jest oburzony.

— Nie możemy odnosić się do oskarżeń pod adresem pana Fliderbauma. Zaprzeczamy jednak wszelkim oskarżeniom czy aluzjom podającym w wątpliwość profesjonalizm czy etykę naszych pracowników. Jako firma państwowa mamy bardzo ścisłe regulacje, dotyczące wyznaczania doradców i konsultantów. I BBC wybraliśmy według takich kryteriów. Pan Jack Fliderbaum, będący konsulem honorowym Polski w Izraelu, ma bardzo dobrą wiedzę na temat polskiego przemysłu, co jest podstawowym wymogiem wykonania offsetu — mówi.

Weryfikacja

Próbowaliśmy sprawdzić wiarygodność notatki HVC poprzez weryfikację innych, pochodzących z niej informacji. Choćby tej mówiącej, że Jack Fliderbaum, w związku z problemami w realizacji offsetu, ma mieć „trudności z utrzymaniem tytułu Konsula Honorowego RP”.

— To brzmi mało prawdopodobnie, nic o tym nie słyszałem. Nawet w formie plotek — mówi anonimowo pracownik polskiej ambasady w Tel Awiwie.

Zapytaliśmy też w MSZ. Aleksander Chećko, rzecznik prasowy resortu, zachował się jak dyplomata i w odpowiedziach w ogóle nie odniósł się do tych twierdzeń.

— Związki pana Fliderbauma z firmą Rafael wynikają z prowadzonej działalności gospodarczej i nie mają żadnego związku z pełnioną funkcją konsula honorowego — tyle jedynie usłyszeliśmy.

Projekt stoczniowy nie jest jedynym, w który zaangażowany jest BBC. Zgodnie z umową offsetową pomiędzy Rafaelem a polskim rządem Beldor ma też kupić od holdingu Bumar polskie traktory (wcześniej mówiło się o kontrakcie, wartym 14 mln USD, obecnie — 6 mln USD).

— Rozmowy w tej sprawie trwają, wciąż mamy nadzieję, że uda się ten projekt zrealizować — mówi Roma Sarzyńska, rzecznik Bumaru.

Ale...

— Termin realizacji pierwszego etapu tego zobowiązania mija z końcem 2005 r. Docierają do nas informacje, że i ten projekt zostanie zastąpiony innym — mówi wysoki urzędnik ministerstwa gospodarki.

Niezrealizowane projekty z offsetu gwarantowanego przez Rafael w 100 proc. mogą być zamienione m.in. na te z puli tzw. offsetu potencjalnego (czyli tego, który na dziś może, ale nie musi być zrealizowany). Na sześć projektów potencjalnych w trzech jako offsetodawca występuje… BBC. Chodzi o stworzenie centrum informatycznego przez spółkę Ster-Projekt oraz zakup od Bartimpeksu części zamiennych i materiałów eksploatacyjnych do pojazdów, a od Polmotu Holding — produkowanych w Polsce ciągników siodłowych (tylko ten ostatni projekt wart jest do 60 mln USD!). Jak dowiedzieliśmy się w ministerstwie gospodarki i w zainteresowanych spółkach — także w sprawie tych projektów na razie nic konkretnego się nie dzieje.

Ale nie wszystkie projekty BBC kończą się fiaskiem. Inaczej było w przypadku budowy największego w Warszawie centrum konferencyjnego — części powstającego właśnie kompleksu hotelu Hilton.

— Blisko miesiąc temu, po przeprowadzeniu kontroli, potwierdziliśmy realizację dwóch pierwszych etapów budowy tego centrum, o wartości offsetowej 25,2 mln USD (cały projekt wart jest 42 mln USD) — mówi Wojciech Kade.

Offsetodawcą w tym projekcie jest spółka HGC, reprezentowana przez konsorcjum firm izraelsko-brytyjskich: Stooga, Elran Real Estate, Arenson, CE i Dirom. A gdzie rola dla BBC?

— Panowie Fliderbaum załatwili zewnętrzne finansowanie budowy hotelu: w austriackim Immoconsult z grupy Volksbank Austria. A to pozwoliło nam na przyspieszenie wcześniej ślimaczących się prac — wyjaśnie David Zach, reprezentant inwestora hotelu.

Centrum konferencyjne to — na razie — jedyny projekt, zaliczony na poczet offsetu Rafaela przez ministerstwo gospodarki.

— Najważniejszym programem offsetowym pozostaje transfer technologii Rafaela do Zakładów Metalowych Mesko, gdzie będą montowane rakiety. Program ten obejmuje aż 11 z 14 gwarantowanych w 100 proc. projektów offsetowych i przebiega zgodnie z planem, a nawet — z wyprzedzeniem w stosunku do harmonogramu. Rafael zgłosił już nawet realizację I etapu tego zobowiązania. Do dziś go nie zaliczyliśmy z prostego powodu: nie zdążyliśmy jeszcze go sprawdzić — uspokaja Wojciech Kade z resortu gospodarki.

Nie zmienia to faktu, że nawet 51,2 mln USD (realizację takich zobowiązań zgłosił Rafael) to niewiele w porównaniu z ogólną kwotą offsetu, czyli 440 mln USD. Szczególnie że od podpisania umowy offsetowej minęły prawie dwa lata.

— Mamy świadomość, że niektóre z pośrednich zobowiązań nie są realizowane zgodnie z umową offsetową. Zaproponujemy ministrowi gospodarki zastąpienie ich innymi projektami. To normalna procedura na świecie. Możemy zapewnić, że podejmujemy wszystkie niezbędne kroki, by wypełnić swe zobowiązania. Przykład? Zaczęliśmy prace nad nowym projektem, którego nie było w umowie offsetowej. Chodzi o wieloletnie dostawy do Rafaela produktów bydgoskiego Nitrochemu. To jest i będzie część naszego programu offsetowego — uspokaja Amit Zimmer, rzecznik prasowy Rafaela.

Czas pokaże. Na razie realizacja offsetu Rafaela w Polsce w dużym stopniu przypomina klasę rakiety Spike: „wystrzel i zapomnij”...