Tryumf poczuł smak zwycięstwa

Ryszard Gromadzki
opublikowano: 2004-05-10 00:00

Puchary sprzedają się dobrze nie tylko w Polsce — to również atrakcyjny produkt eksportowy.

Produkcja trofeów sportowych okzazała się dla firmy Tryumf ze Stalowej Woli prawdziwą żyłą złota. Rodzinne przedsiębiorstwo wyszło dzięki niej poza granice naszego kraju.

— Zaczynaliśmy 12 lat temu. Ojciec przywiózł pomysł z jakiegoś zagranicznego wojażu. Pracował wówczas w Hucie Stalowa Wola — wspomina Paweł Piotrowski, szef Tryumfu.

Pomysł chwycił. Władysław Piotrowski zarejestrował spółkę z synem.

Pucharomania

Według Pawła Piotrowskiego, bez pucharów i medali trudno sobie obecnie wyobrazić nie tylko rozgrywki mistrzowskie, ale i ligi firmowe, uczniowską rywalizację czy koleżeńskie przekomarzanki.

— Interes idzie na tyle dobrze, że przygotowujemy się do budowy nowej hali produkcyjnej i przyjęcia kolejnych pracowników — mówi Paweł Piotrowski.

Przedsięwzięcie ma kosztować 2 mln zł. Obecnie firma zatrudnia 30 osób. W 2003 r. Tryumf ulokował na rynku, głównie krajowym, trofea za 15 mln zł.

— Od początku roku koniunktura nam sprzyja, powinniśmy zwiększyć obroty. Może nawet o 70 proc. — prognozuje szef Tryumfu.

Firma dystrybuuje wyroby (oprócz wszelkiego rodzaju pucharów i medali są wśród nich ozdobne patery, statuetki, figury, tabliczki itp.) poprzez sieć hurtowni ze sprzętem sportowym. Tryumf ma też trzy własne sklepy: w Warszawie, Wrocławiu i Lublinie.

Potrzebny germanista

Szans na zwiększenie obrotów spółka upatruje także w eksporcie, który na razie stanowi tylko kilka procent całej sprzedaży firmy.

— Sprzedajemy już trofea na Białorusi, Ukrainie i w Rosji. Zrealizowaliśmy pierwsze kontrakty do Niemiec. W perspektywie są nowe, ale żeby zaistnieć w Niemczech, potrzebujemy pracownika z biegłą znajomością niemieckiego. Proszę sobie wyobrazić, że na razie nie udało nam się znaleźć w Stalowej Woli odpowiedniego kandydata — opowiada Paweł Piotrowski.

Jest konkurencja

W kraju poważnymi producentami trofeów są jeszcze firmy GT Sport z Wybrzeża i Trofea Sport Poland z Kielc. Marek Koruba, współwłaściciel kieleckiej firmy, cieszy się z integracji z UE.

— Sporo eksportuję do Niemiec, nie mogłem doczekać się zniesienia ceł — mówi Marek Koruba.

Roczna sprzedaż firmy to 2 mln zł. Lwią część tej kwoty przynoszą szklane puchary zbywane za Odrą.

— Dzięki dochodom z eksportu mogę sprowadzać z zagranicy kamień i metal do produkcji pucharów. W Polsce te materiały są za drogie — mówi Marek Koruba.

Szef kieleckiej firmy ma nadzieję, że w przyszłości polski sport zyska iście olimpijską kondycję.

— Kiedy zwycięzcy zawodów będą odbierać za swe wyczyny okazałe puchary, zamiast papierowych dyplomów, będzie to najlepszą oznaką prosperity polskiego sportu — śmieje się Marek Koruba.