Trzecia Rzeczpospolita kontratakuje

Adam Sofuł
opublikowano: 2007-05-18 00:00

Coś się stało. Jeszcze kilka lat temu trudno było sobie wyobrazić wspólną inicjatywę Aleksandra Kwaśniewskiego, Lecha Wałęsy i Andrzeja Olechowskiego. Tymczasem wczoraj dwaj byli prezydenci i jeden niedoszły zorganizowali na Uniwersytecie Warszawskim konferencję poświęconą europejskim standardom demokratycznym. Między wierszami można było jednak odczytać zadawane z obawą pytanie o stan demokracji w dzisiejszej Polsce. Obawa może przesadzona, choć chyba nie całkiem bezpodstawna. Tego samego dnia podczas spotkania z Kolegium Sędziów Sądu Najwyższego prezydent Lech Kaczyński stwierdził, że w Polsce nie ma równowagi władz, bo sądownicza jest całkiem autonomiczna. To tylko słowa, ale mogą budzić niepokój. Tych trzech tak różnych polityków połączyła jednak nie tylko obawa o demokratyczne standardy. W większym stopniu wystąpili oni w obronie swych politycznych życiorysów nierozerwalnie związanych z tak krytykowaną dziś III RP.

Można uznać to za spotkanie, jakich wiele — spotkali się politycy, którzy akurat nie sprawują władzy, ponarzekali na poczynania rządu i się rozeszli, bez konkretnych konkluzji. Ba, Aleksander Kwaśniewski zastrzegał, że nie powstaje żadna nowa formacja, dodając jednakże zaraz sprytnie „na razie”. I właśnie ten były prezydent może najwięcej skorzystać na wczorajszym spotkaniu. To on rozpoczął kilka tygodni temu powrót na scenę polityczną i takie spotkanie może mu posłużyć do policzenia przyszłych politycznych zwolenników. Paradoksalnie skorzystają też bracia Kaczyńscy, powoli zyskujący rzeczywistego wroga, z którym można toczyć polityczne boje, a nie mglistą szarą pajęczynę, którą trudno nawet dokładnie zdefiniować, a co dopiero pochwalić się jej zerwaniem.

Niespodziewany sojusz trzech różnych polityków może jednak świadczyć o tym, że podział na III i IV RP nie jest już jedynie publicystyczną figurą, a stał się faktem. Siedemnaście lat temu w tej samej sali Audytorium Maximum UW dokonał się ostatni akt rozłamu w ruchu Solidarności — rozpoczęty przez Lecha Wałęsę bój o Komitety Obywatelskie. Teraz podział obejmuje całą scenę polityczną, a nie tylko jej odłam. Po jednej stronie stoją ci, którym III RP kojarzy się jedynie z aferą Rywina i złodziejską — jak określają — prywatyzacją. Z drugiej ci, którzy dostrzegają w III RP tylko sukces polskiej gospodarki, wejście do UE i NATO. Najciekawsze jest to, że obie strony tego sporu mają przenikliwy wzrok, ale żadna nie obejmuje nim całości. Dlatego można oczekiwać, że w najbliższych miesiącach III i IV RP będą funkcjonowały niejako obok siebie, co chwila się kąsając. I to chyba nie jest idealna sytuacja, bo średniej wielkości kraj europejski może się okazać za mały aż na dwie Rzeczpospolite.