






Na rynek trafiła trzecia już aplikacja mobilna dla firm. Po Millennium, ING Banku Śląskim, specjalną aplikację przygotował Pekao. Jak na niego przystało, wprowadził produkt po cichu, bez rozgłosu, jakby się czegoś wstydził. Śląski na okoliczność premiery aplikacji zrobił konferencję prasową. Cóż, każdy ma inną politykę komunikacyjną.
O funkcjonalnościach apki Pekao wiem tyle ile się dowiedziałem z wersji demonstracyjnej, ściągniętej ze sklepu Apple i paru słów jakie dostałem z banku. Generalne program jest kopią aplikacji dla klientów indywidualnych. Tak też jest w Millennium i Śląskim. W Pekao mamy więc ten sam sprawdzony sposób nawigacji za pomocą koła. Aplikacja daje właścicielowi firmy dostęp do rachunków, historii, możliwość realizowania zleceń wcześniej zdefiniowanych w systemie internetowym oraz – tak jak w Millennium – inicjowanie nowych przelewów. Transakcje autoryzuje PIN-m, który jest ustalany w trakcie autoryzacji aplikacji. Z komórki można wysyłać przelewy krajowe, zagraniczne, oczywiście do ZUS i US. Aplikacja ma też oczywiście opcję wielopodpisu, jeśli transfery z rachunków firmowych wymagają zatwierdzenia kilku osób.
Rozwiązaniem, którego nie ma konkurencja, jest moduł dealingowy, dający możliwość dokonywania przewalutowań między własnymi rachunkami z możliwością zatwierdzania kursu.
Podobnie jak w wersji dla Kowalskiego, aplikacja dla firm daje dostęp do pewnych informacji bez konieczności logowania się do programu: kursów walut, notowań giełdowych, informacji ze spółek. Na duży plus Pekao trzeba zapisać, że zrobił program na iOS, Androida, Blackberry i Symbiana.
Przedsiębiorca dostaje do ręki przydatne narzędzie, dzięki któremu może zarządzać finansami, kiedy jest z dala od komputera. Inna sprawa, czy będzie chciał z aplikacji korzystać. Bank Śląski przy okazji premiery swojego rozwiązania pokazał badania, po których entuzjasta rozwiązań mobilnych wpadłby w studzienną depresję. Ludzie, klienci banków, nie chcą korzystać z aplikacji, bo nie wiedzą takiej potrzeby, ani sensu, poza tym się boją, że to jest niebezpieczne. Na pytanie czy przedsiębiorcy potrzebują dostępu do konta 48 proc. ankietowanych odpowiedziało tak, cały czas, co godzinę 8 proc., a dwa razy dziennie 22 proc. Wydawać by się mogło, że komórka z aplikacją bankową to dla firm wymarzone narzędzie.
Tymczasem aż 67 proc. badanych w ogóle z tej możliwości nie korzysta. Dlaczego? Najczęstsze tłumaczenia to: preferuję inne formy dostępu do rachunku (56 proc.), boję się, że w skutek kradzieży stracę dane przechowywane w telefonie (51 proc.), nie chce instalować aplikacji w telefonie (45 proc.), obawiam sie o bezpieczeństwo połączenia z bankiem (45 proc.), nie jest to wygodne (21 proc.), nie mam wiedzy o bankowości mobilnej (19 proc.).
Banki mają wielką lekcję do odrobienia jeśli chodzi o przekonanie klientów korporacyjnych, że bankowanie przez smartfon jest bezpieczne i w ogóle do korzystania z bankowości mobilnej. Nie znam żadnych badań dotyczących korzystania z aplikacji w Polsce w ogóle. Sądząc po licznie nowych polskich programów pojawiających się w sklepach Google i Apple jest ich coraz więcej i wydaje się, że podaż jest odpowiedzią na popyt.
Aplikacja IsPad
Z aplikacjami bankowymi jest pewnie jak z bankowością internetową. Wszyscy korzystamy z Internetu, a na strony bankowe wchodzimy tylko z konieczności.
Aplikacja, jak się wydaje, może przełamać ten obyczaj. Pod warunkiem, że banki włożą w nie trochę pracy. W Pekao, że zostanę przy tym banku, niespecjalnie to widać. Aplikacja jest jak najbardziej poprawna, pomysł, żeby z iPoda ściągnąć sposób nawigowania przy pomocy obracającego się kółka, świetny. Wewnątrz aplikacja jest jednak graficznie ubożuchna. Nie chodzi o wrzucenie fajerwerków i wodotrysków, ale dobrze przemyślany sposób nawigacji, przyjazny dla klientów.
Jak można zrobić to w interesujący sposób pokazuje turecki Isbank w aplikacji dedykowanej specjalne na iPada. Sposób nawigowania łudząco podobny jak w Pekao (mam podejrzenia, że ktoś od kogoś podpatruje). Zawartość zupełnie inna. Też mamy dostęp do notowań, ale jeśli użytkownik, poza oglądaniem wykresów, ładnie zaprezentowanych, może sobie włączyć telewizyjny serwis giełdowy. W aplikacji widać zamysł i rękę grafika, a nie programisty, któremu za plecami stoi bankowiec i udziela wskazówek w bankowym slangu. Parafrazując powiedzenie Napoleona można powiedzieć, że bankowość mobilna to zbyt poważna sprawa, żeby zostawić ją tylko bankowcom.
Aplikacja Is Bankasi pokazuje, że program napisany przez bank nie musi być nudny. Można ją odpalić nie tylko po to, żeby robić przelewy, ale traktować jak podręczne źródło informacji finansowych. Zamiast szukać ich po serwisach internetowych można wszystkie zebrać w jednym miejscu.
Pekao poszedł w tym kierunku. Klient nie musi logować się do aplikacji, żeby dostać pakiet przydatnych informacji, szkoda tylko, że są one serwowane w tak mało atrakcyjny sposób.