Polscy przedsiębiorcy bardziej spoglądają jednak nie na rynek akcji, a na kurs złotego. Do połowy czerwca złoty tracił do głównych walut, ale nie tracił z powodów wewnętrznych. To tylko i wyłącznie umacniania dolara w stosunku do euro prowadziło do tego osłabienia. Na euro zaś największy wpływ miał wynik wyborów do Parlamentu Europejskiego (PE) oraz reperkusje tych wyborów (o tym niżej). Wystarczyła jednak stabilizacja kursu EUR/USD w drugiej połowie czerwca, żeby złoty zaczął się umacniać. Nawet konsekwencje wyborów do Paramentu Europejskiego niewiele zmieniło.
W Europie wygrana Zjednoczenia Narodowego w wyborach do Parlamentu Europejskiego (patrz poprzednie wpis do bloga) sprowokowała prezydenta Francji, Emmanuela Macrona, do ogłoszenia szybkich wyborów. Przyniosły one nieoczekiwaną wygraną Nowego Frontu Ludowego (lewica zjednoczona na wybory). Specyfika wyborów we Francji powodowała, że w drugiej turze wszyscy zmawiali się, żeby głosować przeciwko liderowi, czyli Zjednoczeniu, co zepchnęło je na trzecie miejsce. Według mnie było to pyrrusowe zwycięstwo Frontu Republikańskiego, czyli przeciwników Zjednoczenia. Więcej na ten temat można przeczytać w moim tekście pod linkiem: https://tiny.pl/dl8n3.
Ten totalnie rozbity na trzy grupy polityczne francuski parlament nie doprowadził jednak do osłabienia euro, bo rynki liczyły coraz bardziej na wrześniową obniżkę stóp w USA. To zaś nadal umacniało złotego, któremu sprzyjał bardzo „jastrzębi” przekaz Adama Glapińskiego, prezesa NBP, który podczas konferencji prasowej po posiedzeniu RPP powiedział, że obniżki stóp możemy oczekiwać dopiero w 2026 roku. Uważam, że dzięki temu złoty w końcu roku będzie silniejszy niż był latem.
Oprócz wyborów do PE i do Zgromadzenie Narodowego we Francji mieliśmy jeszcze wydarzenie, które zatrzęsło światem politycznym i które może jeszcze wpłynąć na zachowanie rynków finansowych. Chodzi oczywiście o debatę prezydencką Biden – Trump w USA. Zakończyła się katastrofą wizerunkową obecnego prezydenta USA.
To nie była porażka Joe Bidena – to była klęska. I nie chodziło o merytorykę, bo tutaj, jak policzyli dziennikarze, Donald Trump skłamał 30 razy (debata trwała 90 minut), a Joe Biden tylko 9. Po prostu zachowanie prezydenta wzbudziło przerażenie w jego szeregach, w całej Partii Demokratycznej. Nie jest przesadą mówienie o tym, że przywódca najpotężniejszego kraju świata ma problemy, które wymagają diagnozy psychiatryczno-neurologicznej.
Niestety, otoczenie Bidena upiera się, że nie zrezygnuje on ze starania się o drugą kadencję. Demokraci teoretycznie przed swoją konwencją (19. sierpnia) mogą jeszcze zmienić kandydata, ale eksperci od amerykańskiej polityki twierdzą, że bez zgody Bidena będzie o to bardzo trudno. W połowie roku wydaje się więc praktycznie pewne, że wybory wygra Donald Trump. Tym bardziej, że zamach na jego życie (lekko ranny) zwiększy mu poparcie. Jest tylko szansa na to, że ten właśnie zamach zmusi Demokratów do działania i wymiany kandydata.
Rynki finansowe taką możliwość (wygranej Trumpa) potraktowały spokojnie. Zdrożały akcje (prywatnych) więzień i staniały akcje firm produkujących zieloną energię. To dość anegdotyczna reakcja, ale warto zauważyć, że wzrosły też po tej debacie rentowności obligacji USA. Powodem były zapowiedzi Donalda Trumpa, że obłoży on cłami w wysokości 10. procent cały import do USA, co oczywiście podniosłoby inflację. Potem jednak dość ”gołębie” wypowiedzi Jerome Powella, szefa Fed, zmusiły rentowności do powolnego spadku, który przyśpieszyły doskonałe dane o inflacji.
Na razie panuje względny spokój, a inwestorzy pocieszają się mówiąc, że przeżyli pierwszą kadencję Trumpa (przypominam, że trwała wtedy hossa) i nic się nie stało, więc i teraz tak będzie. Nie byłbym wcale tego taki pewien. Z różnych informacji na temat zamiarów otoczenia Donalda Trumpa, wynika, że druga kadencja byłaby zupełnie inna i dużo groźniejsza.
Tym bardziej prawdopodobne jest, że inwestorzy, stosując stare powiedzenie Wall Street when in doubt sell out (kiedy masz wątpliwości to sprzedawaj), w trzecim kwartale zaczną zmniejszać liczbę akcji w portfelu. Tym będziemy się zapewne martwić w sierpniu i wrześniu. Na razie 12. lipca wystartował sezon raportów kwartalnych amerykańskich spółek, co zazwyczaj bykom na rynku akcji pomaga. Początek tego sezonu nie był jednak taki jak być powinien, ale wyniki spółek ze „Wspaniałej Siódemki” zobaczymy dopiero w trzeciej dekadzie lipca, a Nvidii dopiero 15. sierpnia.
KOMENTARZE (36)
Przypominam sobie całkiem niedawne spekulacje (tutaj, na tym forum i nie tylko tutaj), o możliwych przyczynach spadków na GPW 16 lipca - przyczynach jakoby tylko politycznych. Kilka dni po tych spadkach nastąpiła publikacja słabych danych makro z polskiej gospodarki. Czy wcześniej ktoś podejrzewał, że spadki z 16/07 mają przyczyny fundamentalne a nie polityczne? No, może ktoś i podejrzewał (wiedział?) ale i tak się nie pochwalił swoimi podejrzeniami (wiedzą?).
Po dzisiejszych spadkach na GPW i spadkach na złotym, ciekaw jestem, czy i tym razem potwierdzi się moja teza, że jeśli mówi się o kryzysie, to będzie to tylko korekta a jeśli mówi się, że to tylko korekta, to będziemy mieć kryzys.
Nie łaczył bym tego . Obecnie spada wszytko wszystkie aktywa . Wyprzedaż jest paniczna podsycana przez automaty. W USA eksperci ( nie rynek) mówią że gospodarka nie jest w recesji ale w jej pobliżu . To nie to samo .
Rynek jest rezedrgany a składa się na to wiele czynników . Wybory w USa , wojna na bliskim wschodzie , słabsze dane . Od 16.07 pojawiło sie wiele zmiennych . Rezygnacja Bidena, rynki pozycjonowały sie już pod wygraną republikanów a obecnie ta wiara szybko gaśnie , eskalacja wojny na bliskim wschodzie spowodowała wzrost obaw o rozlanie sie konfliktu i utratę nad nim kontroli , słabsze dane nasiliły obawy o recesję w USA i podsyciły obawy o to że reakcja Fed będzie spóźniona .
Nie przekonuje mnie Pana wywód.
Niby dlaczego rynki nie miałby wyprzedzająco reagować na oczekiwane dane makro?
Otoczenie polityczne - tu zgoda - jest paskudne ale bezpośredni wpływu na zachowanie rynków powodują jedynie nagłe i zaskakujące wydarzenia w polityce i to nawet nie wszystkie takie. A poza tym, jeśli reakcję rynków można wyjaśnić danymi ekonomicznymi, nie ma powodu aby ignorować te dane i na siłę szukać wydarzenia politycznego.
Wariant Trumpa
-"..Gospodarka rosyjska jest mniejsza niż gospodarka Teksasu. Nie możemy dopuścić do tego, by Chiny dogoniły i przegoniły Amerykę" – zadeklarował..."
Mike Pompeo
Dlaczego AI może być przeciętnie inteligentniejsza od inteligencji ludzi.
Oto powody:
1. AI ma obszerniejszą wiedzę od każdego z nas, bo operuje na nieporównywalnych zbiorach informacji. Jasne.
AI tworzy swoje opinie w oparciu o średnie statystyczne wielkich zbiorów informacji.
2. Nasza osobnicza inteligencja, która nie ma charakteru statystycznego, bywa organiczna przez mankamenty nie tylko naszego intelektu, lecz także naszego charakteru, które ją zaburzają. Tymczasem AI dysponuje inteligencją statystyczną, a nie osobniczą, a poza specyficznymi dla niej jej mankamentami intelektualnymi innych nie posiada.
Powyższe powody, mimo że dyskusyjne, są dość oczywiste.
Jest jeszcze jeden powód i to nie byle jaki, mimo że jakby nieobecny.
3. Zarówno inteligencja osobnicza jak społeczna jest ograniczona paradygmatami.
A paradygmat, to takie kicho, które wpływa na poprawne działanie naszej inteligencji, lecz jeśli jest fałszywy, całkowicie ją zniekształca.
Z powyższego by wynikało, że jednak wybitne jednostki ludzkie, które trudno zaliczyć do przeciętnych statystycznych będą niedoścignione dla AI, która odrzuca ekstrema.
Coś, co jest średnie, nie może być wybitne.
Krótko mówiąc, AI nie ma szans w konkurencjach, w których pojawia się człowieczy punkt widzenia. Wówczas jej produkcje mogą tylko dobre, lecz nie wybitne.
Natomiast dla AI człowiek nie jest konkurentem, gdy chodzi o kombinowanie możliwości i ich zapamiętywanie.
Korekta.
-Nie człwieczy tylko indywidualny!
We wpisie miał być XXI wiek, lecz czyż w XX było inaczej?
Poprzednie stulecie było końcem dekolonizacji. Tzw. rozpad Związku Radzieckiego też NIE był rozpadem Rosji, lecz wpisał się w naturalną tendencję swojego czasu (powszechnie myli sie rozpad imperium z rozpadem idei komunizmu).
Rosja pozbyła się specyficznych przyległości o charakterze quasi-kolonialnym, bo nie zamorskich, lecz przygranicznych przerośniętych rosyjskością, stąd sie wzięły przyszłe problemy i konflikty przygraniczne.
W kontekście samego wpisu należałoby tutaj odnotować rezygnację Joe Bidena z ubiegania się o prezydenturę.
Mam takie wrażenie, że JB zrezygnował we właściwym dla toczącej się kampanii momencie.
Po debacie JB-DT były jęki, że zamiast merytorycznej kampanii, kampania toczy się wokół kwestii, że JB nie nadaje się na prezydenta. Potem znowu (choć już bez jęków), zamiast kampani merytorycznej, kampania wokół ucha DT. Ucho się wyczerpało, ucho zastąpił DJ Vance.
Jest po formalnej nominacji u Republikanów, poznaliśmy republikańskiego kandydata na vice-, wszyscy spodziewali się, że DT już nic nowego nie powie. Ale że prawie na pewno wygra. Zaczynało wiać nudą.
BUM!!! Mamy petardę z obozu Demokratów, JB rezygnuje i przykrywa całą kampanię Republikanów czapką. Kto dostanie nominację, jakie szanse ma Kamala Haris, jak jej idzie, kto ja popiera, ile kasy zebrała od sponsorów. I czekamy na przemówienie JB. Mamy tego na dwa tygodnie z okładem. Republikanów w tym czasie prawie nie będzie. Próbuja kontynuować kampanię na zawołaniu, że JB powinien ustąpić. Znakomite.