Udane ćwierć wieku na wolnym rynku

Jacek Kowalczyk
opublikowano: 2014-01-02 00:00

Milton Friedman byłby z nas dumny — od początków transformacji polska gospodarka rozrosła się ośmiokrotnie, choć... można było zrobić więcej

Polski kapitalizm ma już równo 25 lat. Dokładnie 1 stycznia 1989 r. weszła w życie tzw. ustawa Wilczka, uznawana za symboliczne przejście polskiej gospodarki z socjalizmu do wolnego rynku. Mieczysław Wilczek, przedsiębiorca, wynalazca i świeżo upieczony minister przemysłu w rządzie Mieczysława Rakowskiego, wprowadził prawo, które zrewolucjonizowało polską przedsiębiorczość. Każdy Polak mógł założyć firmę i zatrudnić dowolną liczbę pracowników. Spisana na pięciu stronach ustawa mówiła, że w działalności gospodarczej wszystko, co nie jest zabronione, jest dozwolone. Trudno wyobrazić sobie większą wolność w prowadzeniu biznesu.

WILCZY APETYT NA KAPITALIZM:
WILCZY APETYT NA KAPITALIZM:
Mieczysław Wilczek, minister przemysłu w ostatnim rządzie PRL, tworząc w 1988 r. słynną ustawę, wprowadził polską gospodarkę na drogę wolnego rynku i nadał jej nowy bieg. Po 25 latach można powiedzieć, że był to dobrze wytyczony kierunek.
WM

12 oczek w górę

Jak dziś, ćwierć wieku po ustawie Wilczka, wygląda polska gospodarka? Z pewnością nie mamy powodu do wstydu. Postęp gospodarczy i cywilizacyjny, jaki udało się osiągnąć, jest ogromny i podawany przez ekonomistów jako przykład, jak bardzo wolny rynek może podnieść poziom życia ludzi. Milton Friedman w czasie wizyty w Polsce na początku lat 90. mówił, że nasza transformacja jest najciekawszym zjawiskiem, jakie w życiu obserwował.

Według danych Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW), w 1989 r. PKB Polski wynosił 66,9 mld USD, czyli 1,8 tys. USD na mieszkańca. Byliśmy 35. gospodarką świata, w globalnym rozkładzie sił liczyliśmy się mniej niż Iran czy Egipt. Pod względem zamożności obywateli (PKB na mieszkańca po uwzględnieniu różnic w sile nabywczej między poszczególnymi krajami) byliśmy mniej więcej na poziomie dzisiejszej Mongolii, Maroka, Jordanii czy Armenii.

Od tego czasu nasza gospodarka mocno się rozrosła. Jak szacuje MFW, w 2013 r. nasz PKB wyniesie 513,9 mld USD (13,3 tys. USD na mieszkańca), a to oznacza, że w ćwierć wieku urośliśmy prawie ośmiokrotnie. Jesteśmy dziś 23. gospodarką świata, między Belgią a Norwegią. Stać nas też na coraz więcej. Odsetek Polaków posiadających telewizor kolorowy wzrósł z 51 do 98 proc., a samochód — z 33 do 60 proc.

Zabrakło chęci

Warto mieć jednak świadomość, że nie wszystkie szanse, jakie dał nam los, wykorzystaliśmy. Gdybyśmy potrafili rządzić się lepiej, nasza gospodarka prawdopodobnie byłaby jeszcze dalej, niż jest. Ekonomiści od lata wymieniają długą listę reform, które warto byłoby przeprowadzić, i lista ta wcale nie robi się krótsza. Od dwóch dekad niemal każda partia polityczna idzie do wyborów pod sztandarem dogłębnej reformy finansów publicznych, ale jeszcze żadna nie podjęła poważnej próby zrealizowania tej obietnicy. Efekt jest taki, że od początków transformacji jeszcze żaden budżet państwa nie zamknął się nadwyżką.

Cierpimy na permanentny deficyt, notowaliśmy go nawet wtedy, kiedy nasza gospodarka rosła po 6-7 proc. rocznie. Sromotną porażką kończyły się też dotychczas wszelkie próby wdrożenia politykiprorodzinnej (perspektywy demograficzne Polski są jednymi z najgorszych w Europie), pobudzenia innowacyjności (jesteśmy mistrzami w montowaniu podzespołów, a nadal słabo wychodzi nam kreowanie własnych produktów) czy działania deregulacyjne (biurokracja to nadal stały element krajobrazu polskiej przedsiębiorczości). Bilans ćwierćwiecza nie jest więc jednoznaczny. Na stronach 4-5 przedstawiamy zestawienie największych sukcesów i porażek polskiej gospodarki ostatnich 25 lat.