UE dyscyplinuje e-sklepy

Marta Bellon
opublikowano: 2013-07-17 00:00

Nowe unijne regulacje nakładają na e-przedsiębiorców sporo obowiązków. Konsumenci mają być lepiej poinformowani i nie ponosić ukrytych kosztów.

Unia Europejska postanowiła uregulować relacje na linii e- -sklepy — konsumenci, co zmusi polskich przedsiębiorców, prowadzących biznesy w sieci, do wprowadzenia wielu zmian. Nowa dyrektywa unijna, do której Polska będzie musiała w tym roku dostosować swoje przepisy, daje więcej praw konsumentom i rozwiązuje kwestie dotychczas ignorowaną przez prawodawstwo — zakupu treści cyfrowych, czyli produktów, które nie mają formy fizycznej.

Nakłada na przedsiębiorcę m.in. obowiązek poinformowania klientów o opłatach dodatkowych i innych kosztach, w tym także tych dotyczących zwrotu towaru. Jeśli natomiast właściciel e-sklepu takiego obowiązku nie dopełni, to konsument tych opłat i kosztów nie ponosi. Grzegorz Wójcik, prezes Fundacji Rozwoju Gospodarki Elektronicznej, studzi emocje. Według niego, przepisy nowej dyrektywy nie mają tak rewolucyjnego charakteru jak regulacje wprowadzone przez pierwszą dyrektywę konsumencką.

— Obecna dyrektywa ma raczej charakter harmonizujący przepisy, ale dużą jej zaletą jest ujednolicenie stanu prawnego w krajach europejskich. Do tej pory przedsiębiorca, który chciał funkcjonować na rynkach innych niż macierzysty, musiał liczyć się z tym, że panowałyna nich zupełnie inne zasady, teraz się to zmieni. To niewątpliwie duża korzyść wdrożenia nowego prawa — mówi Grzegorz Wójcik.

Ocenia jednak, że ta korzyść jest okupiona przede wszystkim rozbudowanymi obowiązkami informacyjnymi.

— Bardzo mocno kładzie się nacisk na to, by informować konsumenta o wszystkich prawach na każdym kroku, co jest niekiedy uciążliwe i niepotrzebne, gdyż zbyt duży natłok informacyjny zazwyczaj odciąga klienta od podjęcia decyzji. Branży zależy zaś na tym, by konsument się nie rozpraszał, ale dokonał zakupu. Natomiast z perspektywy konsumenta rzeczywiście jest tak, że na rynku funkcjonowało do tej pory wielu rzetelnych sprzedawców, ale byli i tacy, którzy nie stosowali się do przepisów prawa i nie informowali o wszystkich elementach oferty. Dlatego teraz konsumenci będą mieli bardzo wygodne narzędzie do tego, by dochodzić swoich praw. Korzyścią dla przedsiębiorcy jest natomiast z pewnością fakt, że zgodnie z nowymi przepisami to konsument będzie ponosił część kosztów zwrotu towaru, gdy przedsiębiorca dobrze poinformuje go o tym, że tak być powinno — wyjaśnia Grzegorz Wójcik.

Zgodnie z nowymi przepisami, na odstąpienie od umowy konsumenci mają 14 dni, a korzystanie z kart kredytowych nie może się wiązać z dodatkowymi opłatami pobieranymi przez sprzedawcę. Wprowadzają one również definicję treści cyfrowych i regulują kwestie związane z dostarczaniem i odstępowaniem od umów sprzedaży, których przedmiotem jest produkt cyfrowy. Wśród wymogów informacyjnych, które nowe przepisy nakładają na przedsiębiorców, są także te dotyczące treści cyfrowych.

— Jeżeli sklep nie poinformuje konsumenta o tym, że utraci on prawo do odstąpienia od umowy po pobraniu pliku, ten będzie mógł zrezygnować z takiego zakupu, nawet jeżeli skorzystał już z otrzymanego pliku — tłumaczy Rafał Stępniewski z RzetelnyRegulamin.pl. Sprzedaż produktów cyfrowych będzie musiała być również opatrzona informacją o ich kompatybilności ze sprzętem i oprogramowaniem oraz o warunkach kopiowania.

— UE, uchwalając nowe przepisy, komunikowała oczywiście, że większe zaufanie konsumentów będzie powodowało większą sprzedaż. W mojej ocenie, nie do końca jest tak, że sprzedaż się nagle zwiększy, bo klienci będę mieli lepiej. To bardzo mało prawdopodobny scenariusz. Właśnie rozbudowane przepisy prokonsumenckie są jednym z głównych powodów, dla których przedsiębiorcy nie podejmują się rozpoczęcia sprzedaży transgranicznej towarów. Obawiają się wysokich kosztów, jakie mogą ich czekać, gdy klienci bez podania przyczyny chcą dokonać zwrotu towaru. W handlu tradycyjnym decyzja dotycząca polityki zwrotu niewadliwych towarów leży wyłącznie po stronie sprzedawcy — zwraca uwagę Grzegorz Wójcik.

Polska, podobnie jak pozostałe państwa członkowie, musi dostosować swoje przepisy do unijnej dyrektywy do 13 grudnia tego roku.