Uprowadzenie Kukury: czysty biznes czy terroryzm?

Cezary Pytlos
opublikowano: 2002-09-20 00:00

Uprowadzenie Siergieja Kukury zaskoczyło Rosjan. Od połowy lat 90., gdy mordowano rosyjskich bankowców i finansistów, nikt nie uderzył tak mocno — i tak wysoko — w kręgi biznesowe.

Odpowiedzialnego za wielomiliardowe finanse firmy pierwszego wiceprezesa Łukoilu, porwali w Moskwie ludzie udający milicjantów. Po zatrzymaniu służbowego mercedesa Kukury skuli kajdankami ochroniarza i kierowcę, a potem wstrzyknęli obezwładnionym zastrzyk usypiający. Wiceprezesa wywieziono w nieznane.

49-letni Siergiej Kukura, absolwent Instytutu Nafty i Gazu w Iwano-Frankowsku, wchodzi do ścisłego kierownictwa Łukoilu, jednego z największych rosyjskich przedsiębiorstw, sklasyfikowanego — wraz z Gazpromem, Jukosem i Surgutnieftiegazem — wśród 500 największych firm świata w rankingu dziennika „Financial Times”.

Uprowadzony w miniony czwartek Siergiej Kukura przekazał na dostarczonej milicji kasecie wideo żądanie porywaczy — podał przedwczoraj dziennik „Izwiestia”. Według gazety, pod koniec zeszłego tygodnia do milicji zadzwonił ktoś, kto wskazał miejsce ukrycia kasety: cmentarz w pobliżu podmoskiewskiego Wnukowa. „Porywacze wybrali złowieszczy sposób przekazania informacji” — tak pismo komentuje, że nagranie zakopano w grobie.

Oficer operacyjny, który przejrzał zapis na taśmie, ujawnił „Izwiestiom”, że wiceszef Łukoilu przekazał dyktat porywaczy: żądanie okupu — 3 mln dolarów i 3 mln euro w drobnych nominałach. Według niego, Kukura wyglądał „niezbyt dobrze”.

Informator gazety dodał, że szefowie Łukoilu byliby skłonni zapłacić okup, ale nie ma pewności, czy to nie wybieg porywaczy. „Dlatego na razie czekają na dalsze propozycje przestępców” — skomentował. Przekazaną milicji kasetę nagrano w zaciemnionym pomieszczeniu. Kukura nie przekazał, jak pieniądze powinny trafić do bandytów. Na zapisie nie ma ani daty, ani godziny, Wiadomość „Izwiestii” pokrywa się po części z doniesieniami wtorkowego „Kommiersanta”, który napisał, że za Kukurę żąda się 6 mln USD, okupu. Koncern oferuje zaś 30 mln rubli (około 1 mln USD) za informacje, które przyczynią się do uwolnienia pracownika.

Czy jest to terroryzm polityczny czy zwykły akt kryminalny?

— Wydaje się, że tym razem mamy do czynienia z czynem kryminalnym, a kontekst polityczny jest naturalną reakcją mediów, gdyż uprowadzono kogoś znanego i ustosunkowanego politycznie — uważa dr Krzysztof Karolczak z Instytutu Nauk Politycznych, badacz terroryzmu.

Przytacza przykład z polskiego gruntu: reakcje po zabójstwie Jacka Dębskiego, byłego ministra kultury fizycznej i sportu.

— Najpierw doszukiwano się w tym zabójstwie kontekstu politycznego — wskutek jego wypowiedzi przeciw politykom AWS. A był to przecież czyn kryminalny — mówi Krzysztof Karolczak.

Prowadzący interesy w Polsce ukraiński biznesmen Jurij Nikitin sądzi podobnie.

— Uprowadzenie Kukury to czysty biznes! Porwano go, by załatwić jakiś interes — uważa szef Mama Music Polska.

Ropa i gaz to dwa sektory, w potocznej opinii uważane w Rosji za te, w których najwyraźniej krzyżują się interesy ekonomiczne z kryminalnymi.

Porwanie wiceprezesa Kukury to nie pierwsza tajemnicza sprawa w historii Łukoilu. W 1997 roku we własnym mieszkaniu zmarł niespodziewanie na serce ówczesny wiceprezes Witalij Szmidt. Według „Nowej Gaziety”, Szmidt cieszył się dobrym zdrowiem i jego niespodziewaną śmierć należy raczej łączyć z jego planami restrukturyzacji holdingu.

W 1999 roku uprowadzono brata wiceprezesa spółki córki koncernu (Łukoil-International) Musy Keligowa. Gdy okazało się, że ślady porwania wiodą do Czeczenii — Keligow, sam pochodzący z Kaukazu, nie czekał długo: zwolnił się z firmy, wynajął oddział i ruszył na poszukiwania. Po kilku potyczkach i śmierci części porywaczy, udało mu się brata uwolnić.

Apogeum porwań ludzi biznesu w Rosji przypada na pierwszą pięciolatkę lat ‘90., kiedy drapieżny kapitalizm rosyjski nie zapomniał jeszcze o swych czasami przestępczych korzeniach. W połowie tej dekady zmorą rosyjskich elit były zamachy na ludzi, związanych najczęściej z działalnością bankowo-finansową. Jedynie w 1996 roku w zamachach zginęło kilkuset przedsiębiorców. Potem jednak coraz trudniej przychodzi przytaczać spektakularne dramaty — może prócz głośnego morderstwa szefa moskiewskiego hotelu Radisson Słowiańska. Co jednak nie oznacza, że nic się nie zdarzyło. Ot, choćby w połowie 2000 roku Władywostokiem wstrząsnął mord żony chińskiego dyrektora firmy Great Ocean. Sprawcami okazali się dwaj azylanci. W latach 1998-99 uprowadzeni zostali zaś zostali dwaj biznesmeni: Anatol Krasowski i Konstantina Kalaydjidi. Do porwania tego ostatniego, 24-letniego biznesmena z Noworosyjska przyznali się czeczeńscy terroryści.

Na spadek mordów i uprowadzeń rosyjskich biznesmenów niewątpliwie ma też wpływ większa niż kiedyś ich dbałość o swe osobiste bezpieczeństwo. O ile w początkach Federacji Rosyjskiej biznesmen mógł i chciał swobodnie pojawiać się w miejscach publicznych, o tyle dziś zazwyczaj przez całą dobę korzysta z wynajętej, dobrze wyszkolonej ochrony osobistej.

— Tak. To widać gołym okiem. Ale to zjawisko nie jest przecież charakterystyczne wyłącznie dla Rosji czy krajów postradzieckich. Przecież każdy, kto robi poważne interesy, posiada ochronę — niezależnie od tego, gdzie je prowadzi — przypomina Jurij Nikitin.

Ochrona nie pomogła jednak Kukurze. Podobnie jak wielu zachodnioeuropejskim biznesmenom i członkom ich rodzin. Nie tak dawno historię jak z filmu kryminalnego przeżyła Szwecja: uprowadzono 23-letniego Erika Westerberga, syna multimilionera. Odzyskał wolność po wpłaceniu przez ojca 10 mln koron okupu. W 1993 roku w kraju Trzech Koron porywacze próbowali bezskutecznie uprowadzić potentata finansowego — Petera Wallenberga.

Areną spektakularnych porwań stały się również Niemcy. W 1996 roku uprowadzono frankfurckiego multimilionera Jakuba Fiszmanna (za jego uwolnienie zapłacono 4 mln DEM) oraz milionera Jana-Phlilippsa Reemtsmy, spadkobiercy największego niemieckiego koncernu tytoniowego (tym razem przestępcy zainkasowali 30 mln DEM). W historii RFN jeszcze nigdy kidnaperzy nie zażądali tak wysokiego okupu...

Spośród innych głośnych porwań warto wymienić uprowadzenie w 1976 r. syna przemysłowca Oetkera, 25-letniego Richarda. W 1985 r. nie własnej woli zniknął wnuk magnata prasowego Axela Springera (z internatu w Szwajcarii). W 1995 r. porwano armatora okrętowego, 43-letniego George’a Fraghistasa.

Rok wcześniej ofiarą specyficznego „przemysłu”, jakim na Sardynii pozostaje porywanie ludzi dla okupu, stał się 60-letni Ferrucio Checchi, właściciel centrum turystycznego na wschodnim wybrzeżu wyspy. Przez ostatnie 30 lat na wyspie odnotowano kilkaset porwań — często biznesmenów lub ich bliskich krewnych. Kilkadziesiąt z nich zakończyło się śmiercią uprowadzonych. Bandyci zainkasowali grube miliardy lirów.