VALFOND MOŻE STRACIĆ WPH

Krzysztof Maciejewski
opublikowano: 1999-07-02 00:00

VALFOND MOŻE STRACIĆ WPH

Akcjonariusze zarzucają Francuzom wrogie przejęcie

Sąd rejestrowy we Wrocławiu rozpatruje wniosek zaskarżający objęcie większościowego pakietu akcji wrocławskiej Wytwórni Pomp Hydraulicznych przez francuski koncern Valfond. Część akcjonariuszy WPH uważa, że Valfond nie tylko nabył akcje z naruszeniem prawa, ale podpisał umowę niekorzystną dla wrocławskiej spółki. Ich zdaniem, nastąpiło wrogie przejęcie, które może zakończyć się likwidacją firmy.

WPH jest jednym z największych w Polsce producentów pomp hydraulicznych. Mimo złej koniunktury na rynku stanowi więc atrakcyjny kąsek dla wielu inwestorów. Valfond, francuski koncern produkujący części samochodowe, bez wcześniejszego przetargu przejął za 3 mln zł spółkę pracowniczą. Tymczasem niektórzy akcjonariusze podważają te wyliczenia i szacują wartość firmy na 45 mln zł.

Wnioskodawcy uważają również, że przy zakupie przez Valfonda 60 proc. udziałów w WPH pogwałcono prawo, gdyż emisja została zarejestrowana, zanim nastąpił przepływ gotówki. Twierdzą także, że były prezes spółki, Lesław Pękalski, złożył w sądzie rejestrowym fałszywe oświadczenie dotyczące struktury akcjonariatu. Tylko ten dokument wystarczył, aby sąd dokonał rejestracji. Po odwołaniu prezesa 16 czerwca załoga, ogłaszając strajk, nie wpuściła osoby mającej pełnić tymczasowo jego obowiązki.

Okazało się też, że posiadane m.in. przez PZL Hydral akcje, nie zostały — wbrew stanowi faktycznemu — zarejestrowane jako uprzywilejowane. Dzięki temu na NWZA 28 czerwca przegłosowano wymagane przez Valfonda zwiększenie udziału do 75 proc. i powołano nową radę nadzorczą.

Powolny upadek

Zdaniem Lesława Pękalskiego, byłego prezesa WPH, oraz Jerzego Żabnickiego, byłego przewodniczącego rady nadzorczej, a obecnie jej członka, akcjonariusze reprezentujący Hydral dążą do unieważnienia transakcji z Francuzami.

— Jest to działanie na szkodę spółki — ocenia Lesław Pękalski.

WPH powstała w lutym 1991 roku na bazie wydzielonej części majątku kombinatu PZL-Hydral. Dwa lata później przekształcono ją w pracowniczą spółkę akcyjną — ze Skarbem Państwa pracownicy podpisali 10-letnią umowę leasingową. Po przejęciu FSO przez Daewoo firma straciła 80 proc. zamówień (za 20 mln zł rocznie). Tym samym zaczął się powolny upadek spółki i poszukiwanie inwestorów strategicznych. Jeszcze w ubiegłym roku pewnym kandydatem wydawało się konsorcjum kombinatu PZL Hydral i notowanego na giełdzie Hydrotoru, które snuło plany stworzenia polskiej grupy skupiającej największych producentów pomp siłowych i hydraulicznych. Przedstawiciele obu spółek dysponowali nawet ponad 45-proc. pakietem akcji, z których część była uprzywilejowana. Zainteresowanie przejawiało też kilka innych firm — m.in. brytyjski Lucas. Wtedy pojawił się francuski koncern Valfond, poszukujący w Polsce producenta zacisków hamulcowych. Francuzi szybko zdobyli poparcie prezesa Pękalskiego i znacznej części pracowników. Protestujący akcjonariusze uważają dziś, że załogę oszukano.

Chwiejne gwarancje

Przygotowana przez niezależną grupę ekspertów lista zastrzeżeń jest dłuższa niż treść umowy.

— Valfond gwarantuje utrzymanie zatrudnienia przez 2 lata, ale pod warunkiem wykonania tegorocznych planów sprzedaży (2 mln zł). Przez pół roku udało się wypracować tylko 30 proc. zakładanych przychodów — argumentuje jeden z wnioskodawców. W pakiecie nie wspomina się także o zwolnieniach poniżej 10 proc. załogi.