Vedia dostaje grant z Shenzhen

Małgorzata GrzegorczykMałgorzata Grzegorczyk
opublikowano: 2014-12-01 00:00

Miasto wspiera największych eksporterów, polski producent tabletów może liczyć na co najmniej 150 tys. zł.

Polskie firmy często zazdroszczą zagranicznym dotacji od polskiego rządu. Są i takie, które dostają je od innych. Należąca w 60 proc. do notowanej na NewConnect Vedii spółka New Dragon Electronic Limited produkująca tablety w Shenzhen została zakwalifikowana przez miejską Komisję Handlu i Gospodarki do programu pomocy rządowej.

— Bezzwrotna nagroda pieniężna jest przeznaczona dla eksporterów, którzy najbardziej zwiększyli skalę działalności w latach 2012-13. Spółka zakwalifikowała się do programu jako 1005. podmiot wśród 3 tys. działających w specjalnej strefie ekonomicznej miasta Shenzhen. Cała pula to 150 mln zł. Szacujemy, że wartość dotacji wyniesie 150 tys. zł, ale może się okazać, że nieco więcej. Kwota zostanie ogłoszona w styczniu 2015 r. i w ciągu siedmiu dni będzie przelana na rachunek firmy — mówi Dariusz Kwiatkowski z Vedii.

To kolejna dobra wiadomość ze spółki w ostatnich dniach. Vedia, jedyny polski producent tabletów w Chinach, nawiązała współpracę z Shenzhen Hampoo Science and Technology, firmą R&D tworzącą urządzenia oparte na rozwiązaniach firmy Intel.

— Firma produkuje m.in. tablet wyświetlający trójwymiarowyobraz bez potrzeby zakładania okularów. Może mógłby być przez nas montowany? — zastanawia się Dariusz Kwiatkowski.

New Dragon Electronic łaknie zamówień jak kania dżdżu. Vedia sprzedawała 60 proc. produkcji do Rosji i krajów byłego ZSRR. Po wybuchu wojny na Ukrainie straciła klientów. Kurs akcji, który na początku roku sięgał prawie 50 groszy, spadł do kilkunastu groszy w październiku. Ostatnio skoczył do 30 groszy.

— Zamówienia z Hiszpanii, Polski, Węgier zaczęły się pojawiać we wrześniu, choć i tak jest ich mniej niż rok temu. Przeżyliśmy bardzo trudny czas. Cały rynek tabletów się załamał. W Chinach bardzo wiele firm zamykało działalność. W związku z tym dostawcy części przestali oferować kredyt kupiecki. Nie było zamówień ani finansowania na rynku lokalnym. Zredukowaliśmy załogę o ponad połowę, do około stu osób, i zrezygnowaliśmy z wynajmu części powierzchni. Teraz powoli odbudowujemy zespół — relacjonuje Dariusz Kwiatkowski.