W przypadku wskaźnika szerokiego rynku S&P500 oznaczało to zejście z najwyższego poziomu od maja 2008 r.
Powodem pogorszenia nastrojów były przede wszystkim obawy związane ze spowolnieniem w Chinach. Po ostatnich słabych wynikach handlu zagranicznego Państwa Środka, teraz doszły informacje o drugiej w przeciągu niecałych sześciu tygodni podwyżce cen paliw. Z miejsca odbiło się to na spadku notowań surowców, w tym miedzi.
Atmosferę podgrzał przy tym raport koncernu BHP Billiton, największej na świecie spółki wydobywczej w którym stwierdzono, że produkcja stali w Chinach spowalnia.
Swoje trzy grosze dorzuciło Stowarzyszenie Chińskich Producentów Aut, które przyznało, że było zbyt optymistyczne i przestrzeliło prognozę tegorocznej sprzedaży aut na tamtejszym rynku.
Nikłe wsparcie inwestorzy znaleźli w opublikowanych danych z rynku nieruchomości. Liczba rozpoczętych budów domów w lutym wyniosła 698 tys. w ujęciu rocznym i pokryła się z oczekiwaniami analityków. Natomiast liczba wydanych pozwoleń na budowę domów wyniosła 717 tys. i o około 27 tys. przekroczyła szacunki.
Przecenie poddawały się walory emitowane przez spółki wydobywcze. W dół szedł m.in. kurs Freeport-McMoRan jednego z największych koncernów surowcowych. Powodem są przede wszystkim niekorzystne trendy w chińskiej gospodarce i spowolnienie produkcji stali w tym kraju.
Powodów do optymizmu nie dał swoim akcjonariuszom koncern Walt Disney. Największy na świecie przedstawiciel sektora rozrywkowego poinformował, że jego oddział filmowy odnotuje w drugim kwartale finansowym stratę operacyjną rzędu 80-120 mln USD. To przez klapę jaką okazał się najnowszy film „John Carter”.
Cieszyć się mogli za to udziałowcy Bank of America. Kurs akcji instytucji zwyżkował chwilami o ponad 2,5 proc. To zasługa deklaracji banku, że nie będzie on emitował większej liczby akcji w ramach wtórnej oferty.
Na finiszu sesji indeks Dow Jones IA tracił 0,52 proc. Wskaźnik S&P500 zniżkował o 0,30 proc. zaś Nadaq opadł o 0,14 proc.