Ostatnie tygodnie sprawiły, że wyjście Grecji ze strefy euro przestało być traktowane jako polityczna futurologia. Skoro możliwa była wywrotowa decyzja greckiego rządu o referendum, nie można już niczego wykluczyć. Zdają sobie z tego sprawę już nie tylko politycy i ekonomiści. Obawy o wyjście Grecji ze strefy euro przekładają się już na konkretne decyzje przedsiębiorców. Niemieckie biuro podróży TUI wysłało w ostatnich dniach list do greckich hoteli, z którymi współpracuje. Żąda w nim podpisania nowych umów, które zabezpieczałyby TUI przed powrotem Grecji do drachmy.
Hak na Greka
„Jeśli Grecja przestanie posługiwać się euro, TUI uprawnione będzie do płacenia w nowej walucie. Rozliczenia dokonywane będą na podstawie pierwotnego przelicznika ustanowionego przez rząd” — argumentuje TUI w liście przytaczanym przez niemiecki tygodnik „Bild”. — Jako odpowiedzialna firma mamy obowiązek chronić się przed skutkami ewentualnego wyjścia Grecji ze strefy euro — tłumaczy Robin Zimmermann, rzecznik TUI. O co chodzi niemieckiej firmie? Jeśli Grecja miałaby wyjść ze strefy euro i wrócić do drachmy, oczywiste jest, że nowa waluta będzie od razu tracić na wartości. Załóżmy, że od wyznaczonego dnia jedno euro kosztować będzie jedną drachmę. Wiadomo, że taka wymiana jest nie do utrzymania. Kiedy otworzą się rynki, euro zacznie drożeć. Możliwe jest nawet, że już kilka minut po otwarciu rynku, nowa waluta kosztować będzie już nie jedno, ale pół euro. — Grecja wyszłaby z Eurolandu z poturbowaną, mało konkurencyjną gospodarką. To musiałoby się przełożyć na wycenę waluty. Możliwe jest, że niedługo po zamianie euro na drachmę kurs nowej waluty spadnie o 50-60 proc. — tłumaczy Przemysław Hewelt, ekonomista Grant Thornton. Niemcy chcą mieć pewność, że będą się z greckim hotelem rozliczać po pierwotnym kursie (wspomniane 1:1), a nie po urealnionym (czyli np. 2:1). Podobną drogą pójdą najprawdopodobniej inne firmy handlujące z Grecją. Według ekspertów, polscy przedsiębiorcy też powinni już o tym myśleć. — Warto dmuchać na zimne i rozważyć dopisanie klauzuli do kontraktu — mówi Przemysław Hewelt. Część firm turystycznych zastanawia się nad takim posunięciem. — Dobrze, że TUI wyszedł z tą inicjatywą. Jeśli duże firmy przetrą szlak, my też będziemy mogli żądać podobnego zabezpieczenia — mówi Michał Głowa, prezes biura podróży 7 Islands. — Na razie żadnych tego typu decyzji nie podejmujemy, ale obserwujemy sytuację. Jeśli ryzyko przejścia Grecji na drachmę będzie się nasilać, będziemy się zabezpieczać w ten sam sposób co konkurencja — mówi Jacek Dąbrowski, dyrektor produktu w Neckermann Polska. Zabezpieczyć mogą się też importerzy handlujący z Grecją. Na szczęście jest ich w Polsce niewielu — nasz import z Hellady wyniósł w 2010 r. 0,94 mld zł, czyli niespełna 0,2 proc. całego polskiego importu. Sprowadzamy głównie żywność, aluminium i farmaceutyki.
Obraz bo bitwie
Warto mieć jednak świadomość, że ryzyko wystąpienia Grecji ze strefy euro — choć ostatnio mocno wzrosło — ciągle jest niewielkie. Według ekonomistów, taki ruch miałby katastrofalne skutki dla greckiej gospodarki i greccy politycy o tym wiedzą. Przede wszystkim mogłoby dojść do upadku sektora bankowego. Po ogłoszeniu decyzji o porzuceniu euro każdy racjonalnie myślący Grek powinien pobiec do banku po oszczędności i kupić za nie euro lub ulokować je na depozytach w bankach strefy euro. — To oznaczałoby dewastację sektora bankowego w Grecji. Byłby to ogromny koszt i trudno przewidzieć, jak bolesne skutki mógłby mieć dla realnej gospodarki — mówi Łukasz Tarnawa, główny ekonomista PKO BP. Ponadto, Grecję czekałaby hiperinflacja. Gwałtowne osłabienie waluty sprawiłoby, że wszystkie towary importowane z dnia na dzień podrożałyby. — Bank centralny, aby pomóc rządowi, musiałby dodrukować pieniędzy, co również nakręcałoby inflację — mówi Łukasz Tarnawa. Po trzecie, Grecja na długie lata, a może dekady, byłaby odcięta od rynków finansowych. Każda ewentualna pożyczka dla rządu w Atenach byłaby nieporównywalnie droższa od tych, które obecnie dostaje on od Unii Europejskiej czy Międzynarodowego Funduszu Walutowego. — To odcięcie od kapitału zmusiłoby Grecję do jeszcze bardziej dotkliwych reform niż te, których żąda się teraz od niej — przekonuje Łukasz Tarnawa. Greccy politycy będą więc robić wszystko, żeby w strefie euro jednak zostać.