Wielka płyta wraca do łask

Ewa Bednarz
opublikowano: 2015-01-26 00:00

NIERUCHOMOŚCI Zmiany w kredytach i zawirowania z frankiem mogą zmniejszyć optymizm planujących kupno własnego M, a zwiększyć żyjących z wynajmu.

Z wymogiem posiadania 10-procentowego wkładu własnego przy zaciąganiu kredytu hipotecznego osoby planujące kupno mieszkania w tym roku musiały pogodzić się już dawno. Na postrzeganie sytuacji na rynku mieszkaniowym mogą jednak wpłynąć zawirowania na rynku finansowym. Sytuacja frankowców nie ma bezpośredniego wpływu na planujących kredyt w złotych, ale psychologia robi swoje. Jeżeli akcja kredytowa spadnie, wzrośnie jednocześnie zapotrzebowanie na wynajem mieszkań, a to dobrze rokuje inwestorom, którzy decydują się na zainwestowanie na rynku nieruchomości. Zwłaszcza że ceny nadal nie są wysokie. Kawalerkę lub niewielkie mieszkanie dwupokojowe o powierzchni 40-45 mkw. wciąż można kupić za 200- -300 tys. zł, a to właśnie one są najbardziej poszukiwane przez kupujących i wynajmujących.

Kawalerka poszukiwana

Z ostatniego raportu REAS, firmy specjalizującej się w monitoringu rynku mieszkaniowego, wynika, że czwarty kwartał ubiegłego roku przyniósł kolejny rekord liczby mieszkań sprzedanych w sześciu największych miastach Polski, a w całym 2014 r. sprzedano ich o prawie 20 proc. więcej niż w rekordowych latach 2007 i 2013. Analitycy REAS podkreślają jednak, że w I kwartale bieżącego roku nie będzie już tak wesoło. Sytuacja może się poprawić dopiero w kolejnych miesiącach, jeżeli limity w ramach MdM będą nadal rosły w Warszawie, Wrocławiu i Krakowie. Nie ma to jednak wpływu na rynek z perspektywy wynajmujących, a rynek najmu jest wciąż bardzo niewielki. Z obliczeń analityków WGN wynika, że zaledwie 4 proc. mieszkańców zarabia na wynajmie — jest więc bardzo duży potencjał do wzrostu rynku. Przeszkodą może być jedynie konkurencyjność Funduszu Mieszkań na Wynajem.

Lokal zamiast lokaty

Zakup nieruchomości uważany jest za dobrą i bezpieczną inwestycję — zwłaszcza na tle innych lokat. W banku się już szybko nie zarobi, na obligacjach — niewiele. Kawalerkę można kupić w granicach 100-200 tys. zł. Przedział cen jest związany z lokalizacją — atrakcyjnością miasta i odległością od centrum. Czasem też lepiej jest zapłacić więcej, aby uniknąć kosztownego remontu. Dobra lokalizacja ma także ogromny wpływ na popyt ze strony zainteresowanych najmem. Najwięcej na wynajmie zarobi się w stolicy, ale duże miasta, zwłaszcza uczelniane, też mają dobre perspektywy. W Warszawie trudno znaleźć kawalerkę w nienagannym stanie za 1,5 tys. zł, stawki coraz częściej zbliżają się do 1,7 tys. zł, zwłaszcza jeżeli lokal jest wyremontowany i w dobrej lokalizacji. W Warszawie kawalerka w idealnym miejscu i idealnym stanie, a w dodatku w starej wyremontowanej kamienicy, kosztuje prawie 400 tys. zł. Inna i o takim samym metrażu, ale położona na Woli, jest o 150 tys. zł tańsza, a sprzedający dopuszcza jeszcze możliwość negocjacji.

Nowy standard starych bloków

Od kilku lat zadziwia wzrost zainteresowania mieszkaniami w blokach z wielkiej płyty, które jeszcze przed dekadą uchodziły za najgorszą inwestycję. Wiele z nich zostało jednak wyremontowanych i ocieplonych, co zmieniło również nastawienie do ich postrzegania. Cena też ma znaczenie. Wprawdzie nie zawsze, ale zdarza się, że są o 10 proc., czasem nawet o 20 proc. tańsze niż wybudowane w ciągu ostatnich 20-30 lat. Ich atutem jest też bliskość centrów miast, a jednocześnie terenów parkowych. Poza tym budownictwo PRL miało tę zaletę, że na osiedlach blokowisk powstawały alejki, sklepy, przedszkola, a i do szkoły nie było daleko. Ceny więc nie są już tak niskie jak kilka lat temu, a kupujący znowu zaczynają je doceniać.