4,8 mld zł — to kwota zaplanowanych w programie Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) do 2025 r. inwestycji w likwidację miejsc niebezpiecznych. Chodniki i ścieżki rowerowe, ronda, wysepki spowalniające mogą uratować życie pieszym, rowerzystom oraz kierowcom. Potrzeby inwestycyjne są jednak znacznie większe, a GDDKiA brakuje funduszy, by wykonać wszystkie zadania. Czasem próbują wyręczyć ją samorządy, przez których tereny przebiegają drogi krajowe, czyli zarządzane przez dyrekcję.

— Problem w tym, że wydatki samorządów na inwestycje na drogach krajowych kwestionują Regionalne Izby Obrachunkowe (RIO). Nie ma prawnych możliwości zezwalających lokalnym władzom na przeznaczanie funduszy na projekty realizowane na majątku innego podmiotu. Dlatego też zamierzamy przedstawić rozwiązania prawne, umożliwiające samorządom inwestowanie na drogach krajowych, na przykład wspólnie z GDDKiA — mówi Jerzy Szmit, wiceminister infrastruktury. Pierwsze projekty mogą być gotowe już nawet w marcu.
Druga strona medalu
O tym, jak trudno zadbać o bezpieczeństwo na krajowych trasach, przekonali się włodarze Żukowa, jednej z pomorskich gmin. Zamierzali przygotować projekt chodnika przy jednym z odcinków drogi nr 20 przebiegającej przez teren gminy, jednak ich plany zakwestionowała RIO. Przedstawiciele gminy cieszą się więc z propozycji ministerstwa.
— Dzięki temu łatwiej będzie można realizować inwestycje poprawiające bezpieczeństwo ruchu drogowego. Projekt niesie jednak ryzyko przerzucania odpowiedzialności za takie projekty na gminy. Chcemy mieć możliwość inwestowania na drogach lokalnych, kiedy widzimy, że zagrożone jest życie i zdrowie naszych mieszkańców i kiedy bez naszego wsparcia finansowego ich bezpieczeństwa nie da się poprawić, ale równocześnie nie chcemy, by przekazanie nam uprawnień inwestycyjnych było nadużywane. Nie mamy przecież wystarczających funduszy, a realizacja projektów na drogach krajowych jest bardzo kosztowna i wymaga spełnienia ostrzejszych norm niż w przypadku sieci samorządowej — mówi Wojciech Kankowski, burmistrz Żukowa.
Chciałby, aby gminy, przez które przebiegają niebezpieczne odcinki dróg krajowych, mogły partycypować na przykład w przychodach z systemu viaToll albo otrzymywać wyższe dotacje z podatków transportowych. Resort jednak nie wspomina o finansowym wsparciu samorządów.
Mosty z katalogu
Jerzy Szmit przedstawia natomiast listę kolejnych pomysłów, które ułatwią inwestycje na drogach krajowych. Zgodnie z dotychczasowymi planami, mają one do 2025 r. pochłonąć 107 mld zł. Zdaniem resortu, przy obecnych rozwiązaniach prawnych, projektowych i organizacyjnych, potrzeba nawet 200 mld zł. Dlatego też urzędnicy, wraz z branżowymi specjalistami, szukają sposobów obniżenia kosztów i usprawnienia inwestycji.
— Jednym z rozwiązań jest stworzenie katalogu typowych konstrukcji inżynieryjnych. Obecnie nawet na krótkich odcinkach dróg każdy z mostów wiaduktów projektujemy z osobna i każdy z tych obiektów jest inny. Podnosi to koszty — uważa Jerzy Szmit.
Resort proponuje wytyczne, określające wymagania dla standardowego obiektu, które będzie można adaptować do różnorodnych inwestycji drogowych. W uproszczeniupomysł można porównać do zakupu gotowego projektu budowy domu i adaptacji do działki. Rozwiązanie to jest zazwyczaj tańsze niż szybsze w realizacji niż zamówienie indywidualnego projektu.
— Nie będziemy budować pomników infrastruktury, ale jedynie prostą, funkcjonalną sieć dróg, na której niemal wszystkie nowo budowane obiekty mostowe będą takie same, a do ich budowy będzie można używać gotowych, prefabrykowanych elementów — dodaje Rafał Bałdys, wiceprezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa. Przypomina, że model takiego budowania od dawna jest stosowany m.in. w przedwojennych Niemczech.
— Chodzi o budowę autostrady Berlin-Gdańsk. Nie została ona wykonana, ale do tej pory po polskiej stronie stoją mosty, które miały być elementami tej drogi. Wszystkie są takie same — przypomina Rafał Bałdys.
Kolejny pomysł na przyśpieszenie inwestycji dotyczy zmiany harmonogramu badań archeologicznych. Obecnie są wykonywane już po wyborze wykonawcy i na etapie pozyskiwania zezwoleń. Utrudnia to sprawne wykonanie kontraktu, powoduje przestoje robót itp. Dlatego też resort chce, by analizy archeologiczne prowadzić tuż po wytyczeniu trasy i pozyskaniu gruntów. Dzięki temu, jeśli odkryte zostaną cenne znaleziska, unikniemy przestojów na budowie, których konsekwencją mogą być roszczenia wykonawców za nieprzewidziane zdarzenia.