Mieszkańcy nadmorskiej gminy Mielno zdecydowanie opowiedzieli się, w proporcji głosów 94,7 do 5,3, przeciwko lokalizowaniu elektrowni atomowej w letniskowej wsi Gąski.
Notabene pytanie zawierało daleko idące zabezpieczenia: „Czy wyrażasz zgodę na lokalizację elektrowni jądrowej lub wszelkiej innej infrastruktury związanej z przemysłem jądrowym i rozpoczęcie jakichkolwiek prac badawczych związanych z tymi inwestycjami”. W sensie prawnym niedzielne głosowanie było wyłącznie… badaniem opinii.
Rada gminy sprytnie pominęła najważniejszy przepis ustawy o referendum lokalnym, iż przeprowadza się je wyłącznie w sprawie „mieszczącej się w zakresie zadań i kompetencji organów danej jednostki”. A jako żywo — nie gmina decyduje w Polsce o lokalizacji elektrowni jądrowej!
Zgodne z prawem byłoby nazwanie głosowania „konsultacjami społecznymi”. Jednak „referendum” bez wątpienia jest bardziej nośne, tylko taka nazwa mogła przyciągnąć do urn 57 proc. mieszkańców.
Biorąc poprawkę na wadę formalną, wyniki głosowania nie pozostawiają wątpliwości i Polska Grupa Energetyczna musi je dobrze zapamiętać. Inwestor ubolewa, że głosowania nie poprzedzono rzetelną informacją o nowoczesnej energetyce jądrowej. Ale mieszkańcy żyjącej z turystyki gminy Mielno oprócz obaw o własne zdrowie obawiają się biznesowego upadku ich fragmentu wybrzeża Bałtyku.
Sprawa ACTA zdecydowanie uaktywniła oddolne ruchy społeczne. Dlatego nadmorskie plany lokalizacyjne atomówek podobne opory jak w Gąskach mogą wywołać także w Choczewie i Żarnowcu, który notabene już raz przepędził atomówkę, co prawda radziecką. Generalnie władza bardzo drażliwy temat rozgrywa jak zawsze — ogłasza trzy potencjalne miejsca, a do pracy uświadamiającej ludzi bierze się z półrocznym spóźnieniem.