Wojna na górze nie szkodzi PZU

Katarzyna Jaźwińska, Katarzyna Ostrowska
opublikowano: 2002-03-12 00:00

Na podstawie wyników finansowych PZU można przypuszczać, że ubezpieczyciel nie odczuwa skutków blisko dwuletniego konfliktu właścicieli. To jednak pozory. Gdyby nie konflikt, spółka mogłaby rozwijać się dynamiczniej.

Już blisko dwa lata trwają przepychanki kolejnych władz resortu skarbu z konsorcjum Eureko/BIG BG o wpływy w największej polskiej grupie ubezpieczeniowej. W niedzielę Wiesław Kaczmarek, minister skarbu, twardo zadeklarował, że nie ma mowy o sprzedaży udziałów towarzystwa Eureko. W poniedziałek Arnold Hoevenaars, prezes Eureko, odparował w „Newsweeku”, że „stracił zaufanie do polskiego rządu” i przypomniał, że umowa, dotycząca sprzedaży 21 proc. PZU jest aktualna. Eureko grozi arbitrażem.

— To żądanie oceniam jako falstart — mówi Wiesław Kaczmarek.

Co ciekawe, mimo wojny na górze, PZU radzi sobie całkiem nieźle.

— Można byłoby żartować, że wojna na górze o PZU pozwoliła spółce osiągnąć zysk, jakim może poszczycić się niewielu ubezpieczycieli — mówi Jerzy Wysocki, prezes Polskiej Izby Ubezpieczeń.

— Zawirowania polityczno-biznesowe w grupie PZU nie mają wpływu na działalność jej spółek. To ewenement. W przypadku każdej innej firmy taki konflikt groziłby odebraniem jej klientów — mówi Mirosław Kowalski, szef grupy Zurich.

Podobnie uważa Jan Rościszewski, prezes Cardif Polska.

I rzeczywiście — PZU ma się dobrze. Zgodnie z nieoficjalnymi wynikami PZU, w ubiegłym roku grupa miała zarobić netto 1,05 mld zł przy składce 12,2 mld zł. Według prospektu emisyjnego, w I półroczu 2001 zwrot na kapitale (ROE) wynosił 19,5 proc.

— Z korzyścią dla rynku byłoby zakończenie w krótkim czasie sporów własnościowych grupy PZU. Pozwoliłoby to na ustabilizowanie kadry kierowniczej, wypracowanie strategii rozwoju firmy i poprawę standardów ubezpieczeniowych — twierdzi Jerzy Wysocki.

Inne obawy ma Eureko.

— Minister ma bardzo groźny pomysł na PZU. Chce, by pieniądze towarzystwa wspomagały rząd w restrukturyzacji gospodarki. Jeżeli minister będzie zmuszał PZU, by inwestowało w nierentowne branże, to albo składki mogą rosnąć lawinowo, albo spółka nie będzie w stanie płacić świadczeń. Oba wyjścia są fatalne — mówił Arnold Hoevenaars.

Analityków niepokoi konflikt akcjonariuszy PZU.

— Nieporozumienia między akcjonariuszami mogą wpłynąć na dyskonto przy wycenie spółki. Niekorzystne jest również trwające upolitycznienie firmy, a częste zmiany w zarządach przynoszą brak jednolitej długookresowej strategii rozwoju i mogą okazać się bardzo kosztowne — uważa Hanna Kędziora, analityk DI BRE Banku.

Paweł Dangel, prezes Allianz Polska, uważa, że najgorszą rzeczą jest fakt, że wszyscy przyzwyczaili się już do konfliktu wokół PZU.

— Bez wsparcia PZU wiele inicjatyw branżowych nie może się przebić. Rynek ubezpieczeń nie znosi braku stabilności — komentuje Paweł Dangel.