Wojna postu z karnawałem

Mirosław KonkelMirosław Konkel
opublikowano: 2020-02-26 22:00
zaktualizowano: 2022-03-02 14:10

Z jednej strony: „Prochem jesteś i w proch się obrócisz”, z drugiej: „Przed tobą sława, wieczna zabawa”. Dlaczego radość z życia potrzebuje ascezy?

Z tekstu dowiesz się:

  • co na temat przyjemności mówią psychologowie i Biblia
  • jak asceza sprzyja hedonizmowi
  • dlaczego nawet ateiści powinni pościć

Pamiętacie opisany przez Aldousa Huxleya nowy wspaniały świat, który daje ludziom intensywne doznania zmysłowe, ale zabiera prawdę, wolność i sens życia? Ta literacka fantazja w dużym stopniu stała się rzeczywistością. Mieszkańcy sytego Zachodu dogadzają sobie na wiele wymyślnych sposobów, mimo to wcale nie emanują radością, entuzjazmem. Przeciwnie: wyglądają na zblazowanych i śmiertelnie znudzonych, a bez antydepresantów nie umieją przeżyć nawet paru godzin.

Zwrócił na to uwagę dr Richard Winter, psychiatra zza wielkiej wody, autor książki „Nuda w kulturze rozrywki”. Na pomysł jej napisania wpadł po tym, jak zaproponowano mu wygłoszenie prelekcji właśnie o nudzie. Zaskoczył go nie temat, ale miejsce, w którym miał wystąpić. Centrum konferencyjne znajdowało się w Orlando – rzut kamieniem od rozrywkowej mekki Ameryki: kompleksu Disney World na Florydzie.

Odwieczny konflikt:
Odwieczny konflikt:
Karnawał i post walczą ze sobą, jak na słynnym obrazie Pietera Bruegla Starszego: brzuchaty biesiadnik siedzący na beczce wina z wiezionym na twardym krześle ascetą.
domena publiczna

Wcześniej specjalista myślał, że apatia, znużenie dotykają głównie mieszkańców małych miejscowości, pozbawionych multipleksów, aquaparków i galerii handlowych. Nawet do głowy mu nie przyszło, że jest dokładnie na odwrót: spleenu częściej doświadczają menedżerowie na Manhattanie niż farmerzy z jakiegoś zapomnianego przez Boga zakątka Teksasu. W miarę jednak zagłębiania się w temat dla dr. Wintera stawało się jasne, że im więcej uciech i zabawy, tym łatwiej popaść w emocjonalną martwotę, a nawet w depresję.

Psychiatrę zdumiało coś jeszcze: współczesna literatura obfituje w opisy zblazowanych ludzi sukcesu – choć czerpią garściami z przyjemności życia, są wyzuci z radości, energii, blasku. Dawniej jednak tego nie zauważał. Oczy otworzyła mu dopiero charakterystyka bohaterów powieści Walkera Percy’ego, którą znalazł w pewnej recenzji: „U Percy’ego typowy wyobcowany człowiek to nie jakiś na wpół głodujący, na wpół zwariowany student z powieści Dostojewskiego czy Sartre’a, lecz właśnie dobrze odżywiony, odnoszący sukcesy członek klasy średniej, który najwyraźniej »ma wszystko«, a jednak odczuwa całkowitą pustkę i nudę”.

Żeby była jasność: dr Winter, podobnie jak wszyscy rozsądni ludzie, ceni zalety rozrywki. Musimy czasem się odprężyć, żeby odnowić siły i zyskać świeżość spojrzenia. Odmawiając sobie zabawy, tracimy kontakt z otoczeniem, szkodzimy swojemu zdrowiu oraz zasypujemy źródła własnej kreatywności i efektywności. Ale co za dużo, to niezdrowo. No właśnie – problemem nie są przyjemności, lecz ich nadmiar.

Umiar służy szczęściu

„Za dużo jest czasem chleba, aby znać jego prawdziwy smak. Za dużo poufałości między ludźmi, aby znać smak miłości” – narzekała przed laty poetka i pisarka Anna Kamieńska. Z uciechami rzecz wygląda podobnie: gdy mamy ich po kokardkę, zaczynają nas drażnić. Dreszcz emocji zastępowany jest przesytem. Jedna z definicji nudy brzmi: zanik pragnień po nazbyt intensywnej stymulacji. Życie składa się z odpoczynku i pracy, beztroski i powagi, wesołości i zmartwień, szczęście zaś to doświadczenie kontrastu. Rezygnując z przyjemności dzisiaj, bardziej docenimy je jutro.

Te prawdy skutecznie głosiła kiedyś religia, nakazując wiernym przeplatanie rozkoszy wyrzeczeniami. W Biblii czytamy, że jest „czas płaczu i czas śmiechu, czas zawodzenia i czas pląsów” oraz „czas pieszczot cielesnych i czas wstrzymywania się od nich”. Problem w tym, że w tzw. zachodnim świecie zatriumfowała kultura karnawału i nie można sobie zrobić nawet krótkiej przerwy od konsumpcji.

Gdyby Piotr Bruegel żył dzisiaj, zapewne nie namalowałby swojej „Walki postu z karnawałem”, bo mało kto zrozumiałby, o co chodzi w tej rywalizacji. Nie widzimy sensu wstrzemięźliwości, ascezy. A przecież psycholodzy ciągle przypominają, że umiejętność odroczonej gratyfikacji, czyli powstrzymania się przed krótkotrwałą satysfakcją, ułatwia osiągnięcie długofalowego sukcesu.

Życie wielu z nas to nuda w kulturze rozrywki, jak głosi tytuł książki Richarda Wintera. Jakieś lekarstwo na tę chorobę? Babcia Melchiora Wańkowicza lubiła powtarzać, że jest źle, gdy za długo na dom nie spadają żadne smutki i zgryzoty. One sprawiają, że mamy jednak stały kontakt z rzeczywistością. Mądrość seniorki była prosta: bez złych rzeczy trudniej docenić dobre. Po każdym karnawale powinien następować solidnie przeżyty post.

W stronę równowagi

Podążanie za hedonistycznymi lub długoterminowymi celami nie może pozostawać ze sobą w konflikcie. Nasze badanie pokazuje, że oba te działania są ważne i wzajemnie się uzupełniają w drodze do osiągnięcia dobrostanu i dobrego zdrowia. Ważne, by w codziennym życiu znaleźć właściwą równowagę.

dr Katharina Bernecker
badaczka z Uniwersytetu Zuryskiego (Szwajcaria)

Propozycja dla ateistów

Powrót do ekscytacji i pełni życia wcale nie musi wieść przez religię. Wystarczy zaimportować niektóre religijne koncepcje i praktyki do laickiego świata – twierdzi Alain de Botton, brytyjski filozof szwajcarskiego pochodzenia. Wielu niewierzących odrzuciło pozytywne wartości związane z wiarą. To błąd — uważa myśliciel przedstawiający się jako zdeklarowany ateista.

„Bóg może być martwy, ale pilne problemy, które zmusiły nas do wymyślenia Go, wciąż istnieją i domagają się rozwiązań” – napisał Alain de Botton w swoim międzynarodowym bestsellerze „Religion for Atheists”. Jednym z takich problemów jest niewątpliwie poczucie nudy i egzystencjalnej pustki – można próbować rozwiązać go po świecku, zabawiając się na śmierć, ale nad proponowanym przez religię miksu postu i karnawału warto się przynajmniej zastanowić.

Popieramy diety i głodówki zdrowotne, ale post? Owszem, chwilowy post ma uzasadnienie. Przyjemności smakują najlepiej, gdy umiemy je odraczać i dozować.