Wyłączasz budzik. Bierzesz prysznic. Jesz w pośpiechu śniadanie. Ubierasz się i jedziesz do biura. Lub włączasz laptopa, by przez bite osiem godzin wykonywać swe służbowe obowiązki w trybie home office. Ogarnia cię ekscytacja. Co tu kryć, lubisz swoją pracę. Spełniasz się w niej. Przyzwoita menedżerska pensja. Utalentowani podwładni. Kariera rozwija się według planu. Żyć nie umierać. I nagle wszystko się wali.
Nieważne, jaki jest powód – czy dostajesz wypowiedzenie, czy tracisz stanowisko, czy na fali oszczędności firma obcina ci wynagrodzenie, przez co nie będziesz mógł posłać córki do niepublicznego liceum. Fakt jest niepodważalny: twój pieczołowicie budowany świat znika. Stoisz wśród pogorzeliska i musisz się pozbierać. I to szybko, bo banki (i szkoły prywatne) nie mają ani krztyny współczucia dla zawodowych porażek.

Co wtedy zrobisz? Do kogo zadzwonisz? Kto wyciągnie do ciebie pomocną dłoń? Ilu masz przyjaciół? Ile jest wokół pijawek, które przez lata żerowały na twej życzliwości, ale jeśli stracisz wpływy, nawet nie będą chciały cię znać?
Takich pytań nie zadają sobie ludzie, gdy wszystko idzie dobrze. Do pewnego stopnia słusznie, bo większość czarnych wizji, które nas dręczą po nocach, nigdy się nie spełnia. Mimo to warto czasem znaleźć chwilę na przejrzenie i uzupełnienie podręcznej apteczki przeżycia – czyli listy osób i firm, które w razie czego wykorzystasz do odbudowania swojej pozycji.
Jak znaleźć takie osoby i firmy? Robisz to, gdy wszystko idzie dobrze. Właśnie wtedy łatwo jest zrobić coś ekstra dla klienta. Zapytać o zdrowie kolegę dyrektora z konkurencyjnej spółki. Pochwalić. Docenić. Postawić piwo. Niby tak niewiele, przynajmniej dziś, kiedy wszystko idzie dobrze.
Zasada trzech R
Podręczną apteczkę przeżycia uzupełniaj powoli. Nie staraj się w tydzień znaleźć 10 osób, na których można polegać. Rób to stopniowo. Niech ci to zajmie 10 tygodni, albo nawet 100 tygodni. Nieważne. W prawdziwej apteczce nie trzymasz byle jakich leków, prawda? Tak samo tutaj, nie wkładaj do podręcznej apteczki przeżycia wątpliwej jakości kontaktów.
Twoja sieć kontaktów to ludzie, którzy chcą ci pomóc i którym ty chcesz pomóc, i tkwi w tym wielka siła.
Bądź gotów na działanie selektywne, celowe i przemyślane. W wyborze najbardziej pożądanych osób i firm kieruj się networkingową zasadą trzech R: rozeznanie, rozwaga i różnorodność, o której piszą Helen Tupper i Sarah Ellis w książce „Praca marzeń. Stwórz karierę, którą kochasz”.
Rozeznanie to wiedza o tym, kto konkretnie może ci pomóc. Do takich ludzi z pewnością nie należy sąsiad, z którym ostatnio znalazłeś wspólny język – owszem, pan Zdzisiu był kiedyś jak ty dyrektorem, ale od kiedy siedem lat temu przeszedł na emeryturę, nie rozmawiał z nikim ze swojej dawnej pracy, dlatego słabo się orientuje, gdzie są obecnie wolne posady. Co innego właściciel spółki IT, którego poznałeś w grudniu na konferencji technologicznej. Działacie w tej samej branży i lubicie rozmawiać o samochodach, warto więc od czasu do czasu przypomnieć się Markowi, choćby telefonem w dniu jego imienin.
Przez rozwagę należy rozumieć jak najlepsze korzystanie ze swoich ograniczonych zasobów przy nawiązywaniu i pielęgnowaniu relacji. Najważniejszy jest czas – musisz realistycznie ocenić, ile go masz i jaką jego część możesz przeznaczyć na tworzenie mocnej sieci znajomości, przyjaźni i relacji. „W networkingu nie chodzi o płytkie kontakty i krótkie spotkania. Chodzi o pielęgnowanie relacji z innymi ludźmi w taki sposób, aby można było się do kogoś zwrócić, gdy potrzebujesz informacji i wsparcia, oraz komuś pomóc, gdy będzie mu to potrzebne” – wskazuje L. Michelle Tullier w bestsellerze „Networking. Jak znaleźć pracę i odnieść sukces zawodowy dzięki tworzeniu sieci kontaktów”.
Poznaj program konferencji online “Komunikacja wewnętrzna”, 17 marca 2022 >>
Wreszcie różnorodność – większość ludzi żyje w swojej zawodowej i społecznej bańce. Ciągnie nas do osób, które już znamy, a obce raczej traktujemy zdawkowo. To błąd – uważają Helen Tupper i Sarah Ellis, które na co dzień prowadzą podcast karierowo-pracowy. „Upewnij się, że w skład twojej sieci wchodzą osoby dysponujące różnymi rodzajami wiedzy i doświadczenia, bo to zapewni ci przepływ świeżych pomysłów i perspektyw” – podpowiadają Brytyjki.
Taki odsetek firm w Polsce szuka pracowników przez polecenia – wynika z badania ManopowerGroup. Według PKPP Lewiatan ten wskaźnik jest znacznie wyższy: rekomendacjami w czasie rekrutacji wspiera się ponad 63 proc. małych i ponad 57 proc. średnich przedsiębiorstw.
Świetnie, że nawiązałeś relację z Markiem, który prowadzi firmę informatyczną. Teraz spróbuj zdobyć sympatię przedstawicieli innych specjalności i branż. Napisz mejla do Ewy, szefowej marketingu w studiu gamingowym, i Łukasza, prezesa dużej firmy budowlanej. Aha, nie zapomnij o Iwonie, z którą tworzyłeś parę na studiach – teraz zarządza dużą instytucją finansową w regionie CEE, a nadal bardzo cię lubi i przychyliłaby ci nieba, gdybyś tylko odnowił znajomość.
Karma wraca
Jedno ale: czy takie uzupełnianie podręcznej apteczki przeżycia nie trąci interesownością, egoizmem? Nie, jeśli pamiętasz o regule „dawaj i bierz”. Autorki „Pracy marzeń” mówią o kumulowaniu karmy zawodowej, czyli gotowości do pomagania bez oczekiwania natychmiastowego zwrotu z inwestycji. Przywołują badania prof. Adama Granta, specjalisty od psychologii organizacyjnej, według których ludzi sukcesu łączy nie tylko determinacja w realizacji ambitnych celów, ale też regularne wspieranie przedsięwzięć innych osób. Hojnie obdarzając czasem i uwagą członków swojej sieci, gromadzimy kapitał zaufania, który kiedyś może być dla nas nawet ważniejszy niż pieniądze odłożone na czarną godzinę. Ale biada, jeżeli twoje społeczne konto jest puste.
Sekret skutecznego networkingu tkwi we wzajemności. Nie zrobiłeś czegoś ekstra dla klienta? Nic dziwnego, że teraz krępujesz się poprosić go o pomoc w znalezieniu pracy. Ani razu nie zaprosiłeś kolegi dyrektora na piwo? Słusznie więc się wzdragasz przed wykonaniem do niego telefonu. Jeżeli jednak pamiętałeś o okazywaniu niektórym ludziom zainteresowania i wdzięczności, wal do nich jak w dym – prawdopodobieństwo, że nie zostawią cię w potrzebie, jest duże.
Wyłączasz budzik. Bierzesz prysznic. Jesz w pośpiechu śniadanie. Ubierasz się i jedziesz do... przyjaciela, który może ci załatwić pracę – jeszcze lepszą od tej, którą właśnie straciłeś. Ogarnia cię ekscytacja. A teraz serio: nie ma gwarancji, że lekarstwa z twojej prawdziwej apteczki przywrócą ci zdrowie. Tak samo nie ma pewności, że osoby i firmy, z którymi utrzymujesz dobry kontakt, uchronią cię przed długotrwałym bezrobociem i utratą dochodów. Ale jedno nie ulega wątpliwości: systematycznie uzupełniając swoją podręczną apteczkę przeżycia, zwiększasz swoje szanse na udaną karierę – pomimo ciosów, które czasem będziesz dostawał od życia.
Pozytywny wpływ relacji na karierę i jakość życia wykazali naukowcy z Harvarda, przeprowadzając badania wśród kadry zarządzającej. Menedżerowie, którzy jako dzieci doznali mało ciepła od swoich rodziców, często mieli zdiagnozowane poważne choroby. Natomiast ci, którzy wychowali się w pełnych miłości rodzinach, okazali się statystycznie zdrowsi, bardziej odporni na stres i lepiej radzili sobie w sytuacjach kryzysowych.
Wraz z dorosłością nasze uzależnienie od akceptacji innych osób się nie kończy, co potwierdzają m.in. zrealizowane w Szwecji badania dotyczące zawałów serca. Im bogatsze życie towarzyskie i więcej przyjaciół, tym mniejsze prawdopodobieństwo zablokowania arterii wieńcowych.