Ursus po ogłoszeniu bardzo słabych wyników finansowych, a potem ujawnieniu opóźnionych informacji poufnych (o złożeniu wniosku o przyśpieszone postępowanie układowe i uzyskaniu zgody na nie), nie pokazywał się w mediach i przekazywał informacje za pomocą komunikatów. Teraz opowiada o opracowanym planie naprawczym.

Rozmowy
— Prawdopodobna jest sprzedaż części aktywów spółki. Mamy trzy dywizje produkcyjne (Lublin, Opalenica, Dobre Miasto) — zajmujące się wytwarzaniem ciągników, maszyn i autobusów elektrycznych [w tej ostatniej Ursus ma pakiet większościowy w spółce zależnej je produkującej — red.] i rozmawiamy z różnymi potencjalnymi inwestorami zainteresowanymi którąkolwiek z nich — mówi Michał Nidzgorski, wiceprezes Ursusa.
Czytaj także>>Wyboiste drogi polskich championów
Zaznacza, że jeżeli pojawi się inwestor strategiczny, to Ursus rozważy także sprzedaż całego biznesu produkcji ciągników.
— Ursus to bardzo fajna marka, ale mocno lokalna. Tu jest zakorzeniona i tu zawsze będzie miała jakieś udziały w rynku. Dlatego też pewnie nie zainteresuje się nią światowy gigant, ale może być bardzo ciekawą opcją wejścia na europejski rynek dla graczy z Dalekiego Wschodu. Azjatyccy producenci pojawiają się na czołowych targach w tej części Europy, wiadomo, że szukają różnych furtek prowadzących na tutejsze rynki. Zainteresowany może być też ktoś, kto ma fabryki w Wielkiej Brytanii i potrzebuje zabezpieczyć się przed twardym brexitem, a więc mieć też produkcję w kraju unijnym — komentuje jeden z branżowych ekspertów. Pod nazwiskiem nie chciał się wypowiedzieć.
Słaba modernizacja
— Trwająca restrukturyzacja nie wpłynęła na naszą bieżącą działalność — produkujemy, dostarczamy. Pracujemy nad przebudową portfolio w kierunku poprawy jego zyskowności — zmniejszamy liczbę produktów, koncentrując się na ciągnikach, na które jest największy popyt, czyli na tych o średniej i dużej mocy. Do tego modernizujemy sieć sprzedaży — zmieniamy politykę względem dilerów, żeby poprawić marżowość i liczymy, że krajowy rynek ciągników w końcu ruszy z miejsca, po kilku latach przestoju — opowiada wiceprezes spółki.
Sprzedaż nowych ciągników kurczy się kolejny rok z rzędu, a wielu czeka na to, aż dotacje unijne z budżetu 2014-20 wreszcie popłyną szerokim strumieniem.
— Do tej pory wypłacono 12 proc. z pieniędzy przeznaczonych na modernizację rolnictwa, a polscy rolnicy wstrzymują się z zakupami, czekając na kolejna turę wypłat. Liczymy, że rynek już niedługo będzie sięgał 15 tys. rocznie sprzedanych sztuk ciągników zamiast obecnych 6-7 tys., bo to zdecydowanie za mało jak na tak rolniczy kraj i potrzebę unowocześniania gospodarstw — twierdzi Michał Nidzgorski.
Na słabnącym rynku niektórym udawało się jednak rosnąć — zwiększa się liczba rejestracji nowych ciągników m.in. dwóch potentatów, czyli New Holland i Johna Deere.
— Międzynarodowe koncerny obecne na polskim rynku dzięki posiadanym budżetom marketingowym, działają na znacznie większą skalę niż my. Ursus nie jest w stanie osiągać takich wyników. Dlatego uważamy, że mniejsze podmioty powinny się łączyć, bo tylko wtedy powalczymy z największymi. Poszukujemy partnerów do takiej współpracy — zapewnia Michał Nidzgorski.
W październiku Ursus informował o możliwych „wspólnych działaniach inwestycyjnych” z czeskim Zetorem i wspominał o początku prac nad aliansem producentów ciągników w naszej części Europy. Szczegółów nie podano, a w rozmowie z „PB” miesiąc później, gdy już wiadomo było o postępowaniu układowym Ursusa, Zetor odciął się od sprawy, deklarując, że „spotkanie miało charakter informacyjny, Ursus przedstawił nam możliwe formy współpracy” i tyle. Alexandr Kuchař, rzecznik prasowy Zetora zapewnia, że opinia jego firmy dotycząca ewentualnej współpracy z Ursusem wciąż jest taka sama.
— Mogę też powtórzyć, że Zetor nie rozważa i nie prowadzi żadnych negocjacji na temat wejścia kapitałowego do firmy Ursus — deklaruje rzecznik czeskiego producenta sprzętu rolniczego.
Niespełniona Afryka
Michał Nidzgorski przekonuje, że powoli rozwija się też sieć sprzedaży Ursusa w Europie — ma dilerów m.in. w Niemczech, Szwecji, Czechach, na Węgrzech, w Portugalii czy Islandii. To jednak nie z Europy, a z kontraktów w Afryce, Ursus był znany przez ostatnie lata.
— Kontrakt w Etiopii przebiegał bez zakłóceń. Teraz mamy opóźnienia w płatnościach z tytułu realizacji kontraktu w Tanzanii, ale przede wszystkim półtora roku po podpisaniu umowy z Zambią, wciąż nie możemy ruszyć z jego realizacją. Nasi urzędnicy wciąż procedują umowę międzyrządową między krajami [zakupy w Afryce tamtejsze kraje finansują w modelu kredytów uzyskiwanych od naszego rządu — red.] Dostajemy zgłoszenia od kolejnych rządów krajów afrykańskich, które chcą kupować nasze maszyny — zainteresowani są Gwinea, Senegal i jeszcze jeden kraj, ale sprawy na razie zatrzymały się na poziomie rządowym — twierdzi Michał Nidzgorski.
Wskazywany jest tu m.in. resort finansów, który informował Dziennik Gazetę Prawną w sierpniu tego roku o trwających konsultacjach międzyresortowych w sprawie kredytu dla Zambii. Teraz w odpowiedzi na nasze pytania wraca do listopada 2016 r. , gdy „miały miejsce bezpośrednie negocjacje umowy kredytowej z Zambią, które prowadzone były na szczeblu ministerstw finansów obydwu krajów i miały charakter techniczny” — czytamy w odpowiedzi resortu.
Biuro prasowe resortu tłumaczy, że „ustalenia tego etapu negocjacji potwierdzono protokołem z rozmów wraz z załączonym parafowanym projektem umowy kredytowej. W trakcie negocjacji umowy kredytowej nie uzgodniono jej istotnego elementu, tj. propozycji projektu lub projektów, które miałyby podlegać finansowaniu w ramach kredytu oferowanego Zambii. W związku z faktem, iż umowa o udzieleniu Zambii kredytu w pomocy wiązanej nie została zawarta, a żaden projekt nie został uzgodniony do finansowania w ramach umowy, to żaden kontrakt nie podlegał formalnej akceptacji przez Ministerstwo Finansów RP”.
Ozdrowieńcze autobusy
Najjaśniej na tym tle wygląda sytuacja w dywizji autobusów, w tym tych elektrycznych. Ursus chwali się podpisanymi przez Ursus Bus kontraktami na produkcję 111 sztuk pojazdów o łącznej wartości około 186 mln zł (według stanu na koniec czerwca) i dostawami m.in. do Lublina, Zielonej Góry, Szczecinka i Katowic.
— Dynamiczny rozwój spółki autobusowej pozwoliłby na uzdrowienie kondycji całej grupy Ursus i za chwilę pod względem przychodów autobusy mogłyby przeważać nad ciągnikami — mówi wiceprezes Ursusa.
Pełna spłata zobowiązań, które są elementem planu restrukturyzacji Ursusa, o wartości około 140 mln zł ma nastąpić do 2023 r., a do końca stycznia 2019 r. spółka liczy na zawarcie układu z wierzycielami.