Z danych Eurostatu wynika, że polskie mieszkania należą do najbardziej zatłoczonych w Europie. Analiza portalu GetHome.pl dowodzi jednak, że w ciągu ostatniej dekady standard rodzinnych nieruchomości znacząco się poprawił.
– Jednym ze wskaźników, który zdaniem wielu ekspertów najlepiej oddaje stopień zaspokojenia potrzeb mieszkaniowych, jest liczba mieszkań na tysiąc osób. Z danych GUS wynika, że ten wskaźnik dla całego kraju zwiększył się w ciągu ostatnich dziesięciu lat z 360 do 419, natomiast powierzchnia mieszkań na jedną osobę z nieco ponad 26 do prawie 32 m kw. – mówi Marek Wielgo, ekspert portalu GetHome.pl.
Na poprawiającą się sytuację mieszkaniową Polaków wskazuje także raport „Index zdrowych miast 2024 r.”, przygotowany przez Fundację Gospodarki i Administracji Publicznej, Szkołę Główną Handlową (SGH) i Lux Med. Jak tłumaczą autorzy publikacji, poza większą dostępnością lokali systematycznie poprawia się też ich jakość. Maleje np. liczba mieszkań bez dostępu do łazienki czy toalety, a rośnie tych podłączonych do wodociągu i kanalizacji.
W miastach na prawach powiatu buduje się nie tylko więcej mieszkań przeznaczonych na sprzedaż lub komercyjny wynajem, ale także więcej tańszych mieszkań, zwłaszcza komunalnych.
Pierwsze miejsce w raporcie w kategorii mieszkalnictwo zajął Sopot, a kolejne – Katowice i Chorzów.
- Na uwagę zasługuje Krosno, które awansowało do pierwszej dziesiątki, poprawiając swój wynik aż o trzynaście pozycji. To zasługa największego wśród wszystkich analizowanych miast wzrostu mieszkań w zasobie TBS oraz szeroko zakrojonej akcji remontów mieszkań komunalnych. Na uwagę zasługuje też aktywna polityka mieszkaniowa włodarzy Katowic, Włocławka, Zabrza i Chorzowa, która przekładała się na poprawę jakości i liczby dostępnych lokali komunalnych - tłumaczy dr hab. Adam Czerniak, wykładowca Szkoły Głównej Handlowej.
Choć polskie mieszkania są coraz mniej zatłoczone, możliwości nabywcze Polaków wciąż pozostawiają wiele do życzenia.
Eksperci portalu Rednet tłumaczą, że przy obecnych cenach przeciętny Kowalski, nawet z wyższymi zarobkami, nie ma zdolności kredytowej, aby sfinansować zakup dwupokojowego lokalu przy minimalnym wkładzie własnym.
- W III kw. 2024 r. zakup dwupokojowego mieszkania, wycenianego średnio na 710,1 tys. zł, wiązał się z koniecznością posiadania wkładu własnego na poziomie ponad 190 tys. zł co stanowi prawie 27 proc. ceny. Dla porównania, gdyby oprocentowanie kredytów było na poziomie z 2019 r., Kowalski miałby zdolność kredytową na poziomie 640,5 tys. zł, co pozwalałoby mu na zakup mieszkania z niskim wkładem własnym – mówi Ewa Palus, analityczka w grupie Rednet.
Jej zdaniem zwiększenie dostępności kredytów dla przeciętego Kowalskiego nie wymaga wprowadzenia kredytów 0 proc. czy nawet 2 proc.
- To zmniejszenie oprocentowania do poziomów sprzed 2020 r. poprawiłoby sytuację osób, które dziś są wykluczone z rynku. Niektórzy oczekują spadku cen mieszkań, który mógłby ułatwić zakup własnego M - mówi Ewa Palus.
Mocniejsza korekta jest jednak - zdaniem ekspertów - mało prawdopodobna.
- Nie oczekuje się takiego scenariusza, zwłaszcza że inflacja jest utrzymywana na poziomie celu inflacyjnego. Nie możemy więc oczekiwać, że przy inflacji w celu inflacyjnym ceny dóbr będą rosły, a ceny mieszkań będą spadać – mówi Ewa Palus.