Perspektywa kontynuacji luzowania ilościowego w Europie i obniżka stóp procentowych w Chinach obudziła byki za granicą.
Amerykański indeks S&P500i niemiecki DAX kontynuują odbicie po
sierpniowej wyprzedaży. W pięć sesji pierwszy wskaźnik podniósł się o 2
proc., drugi — o ponad 6 proc. To rezultat zapowiedzi Mario Draghiego,
szefa Europejskiego Banku Centralnego (EBC), dotyczącej wzmocnienia
luzowania ilościowego na Starym Kontynencie oraz kolejnej obniżki kosztu
pieniądzach w Chinach.
— Chińczycy robią, co mogą, by ustabilizować gospodarkę i nie dopuścić
do dalszego spowolnienia tempa jej rozwoju. Oddala się także perspektywa
podniesienia stóp procentowych przez Fed, co jest pozytywne dla giełd —
wyjaśnia Marek Buczak, dyrektor ds. rynków zagranicznych Quercus TFI.
Będzie rajd
Gdy na początku tego roku EBC rozpoczęło luzowanie ilościowe, długo nie
trzeba było czekać na zwyżki cen akcji — niemiecki DAX w krótkim czasie
zyskał 25 proc. Potem nastroje się pogorszyły, a oliwy do ognia dolała
afera silnikowa z udziałem Volkswagena. Kontynuacja „drukowania” w
Europie będzie mieć — zdaniem ekspertów — podobny rezultat, jednak
dynamika zwyżek będzie zdecydowanie wolniejsza.
— Należy zauważyć, że indeksy są wciąż wyraźnie poniżej szczytów, na
które wspięły się wiosną. Inwestorzy z pewnością zauważyli, że akcje
stały się tanie, zwłaszcza biorąc pod uwagę otoczenie bardzo niskich
stóp procentowych. Powoli następuje również uspokojenie emocji
związanych z rynkiem chińskim oraz cenami surowców.Pod względem poziomu
wycen rynki rozwinięte wciąż mają krótkoterminowy potencjał wzrostu,
przynajmniej w perspektywie do końca roku — ocenia dr Tomasz Bursa,
wiceprezes Opti TFI.
Wtóruje mu Krzysztof Cesarz, zarządzający funduszami Ipopema TFI, który
uważa, że zwyżki będą kontynuowane, ale atak na szczyty z wiosny tego
roku zostanie rozłożony w czasie i potrwać może kilkanaście miesięcy.
Polska w tyle
Na tym tle Polska giełda wypada słabo, co związane jest z obawami
inwestorów dotyczących kondycji sektora bankowego, a także ze struktury
indeksów, w którym duży udział mają spółki surowcowe oraz energetyczne.
— W najbliższych miesiącach trudno liczyć na odbicie na polskim rynku,
co może być związane w możliwym osłabieniem tempa wzrostu gospodarczego
poniżej 3 proc. — uważa Tomasz Bursa. Podobnego zdania jest też Marek
Buczak, który przypomina, że mimo iż znamy już powyborczy kształt sceny
politycznej, to największa zagadka związana z założeniami polityki
gospodarczej wciąż pozostaje.
— Jeśli okaże się, że przyszły rząd PiS porzuci populistyczne, niszczące
gospodarkę obietnice i rzeczywiście zajmie się zmianami w pozytywnym
znaczeniu tego słowa, może dojść do silniejszego odreagowania na
giełdzie. Nie będzie ono jednak dotyczyło wszystkich akcji. Wygląda na
to, że głównymi poszkodowanymi zmian będą banki, które być może zmuszone
będą z czasem ciąć zatrudnienie. Musimy mieć także świadomość, że
jakiekolwiek obciążenia banków zostaną przełożone na konsumentów. Jednak
w krótkim terminie podatek bankowy negatywnie wpłynie na wycenę sektora
— dodaje Marek Buczak. © Ⓟ
© ℗