Żabnica my love

Stanisław Majcherczyk
opublikowano: 2014-02-28 00:00

Restauracja na Rozbrat zainteresowała nas osobą szefa kuchni. Młodego wiekiem, a już po stażach we francuskich i angielskich restauracjach. Łukasz Guziński praktykował nawet u samego Hestona Bloomenthala, brytyjskiego szefa kuchni i celebryty.

Rozbrat 20 to nieduży lokal urządzony z klasą. Świetny na spotkania biznesowe także ze względu na adres. Karta win również nie od macochy. Chociaż wstydliwie ukrywająca roczniki nawet tych najdroższych. To charakterystyczny niestety koloryt wielu polskich restauracji. Na wszelki wypadek za każdym razem sprawdzaliśmy wcześniej etykiety wina, które zamawialiśmy. Konkluzja? Generalnie z winami było tam całkiem nieźle. Białe wino domowe (codziennie się zmieniają) było wręcz zaskakująco dobre — Chablis, Domaine Bernard Defaix 2011. Pomyśleć, że jeszcze przed drugą wojną światową do młodych win z Chablis nie można się było dotykać nawet po upływie dwudziestu paru lat. Rewolucja przyszła wraz z wprowadzeniem fermentacji jabłkowo-mlekowej.

MAŁŻE W KOMEŻCE

Z przystawkami na początku trochę poeksperymentowaliśmy. Zwłaszcza z tatarem z małży świętego Jakuba w komeżce z ogórkowej galaretki. Obsługa się zaklinała, że kieliszek wytrawnego szampana Veuve Clicquot ochoczo zatańczy z Jakubem na talerzu. Szampan sam w sobie rzeczywiście wkroczył do lokalu mile roztańczony. Ale w połączeniu z małżami nie mógł się niestety pohamować, by niebożątek wytrawnie nie zdominować. Chablis, wcześniej podane jako domowe, okazało się o niebo lepsze. Na kolana powaliła nas dopiero kolejna przystawka — smażone foie gras. W subtelnym grejpfrutowym musie. Gdzieś daleko wtórował mu efemeryczny chórek suszonych owoców. Zniewoleni smakowo poprosiliśmy o coś do kieliszka. Francuskie Chateau Jolys, Cuvee Jean, Jurancon, 2010, Domaine Latrille okazało się w tej kombinacji wręcz genialne. Koniecznie należy spróbować! Nie trzeba tam zamawiać od razu całej butelki.

KRABOWE POSMAKI

Zdań głównych rozważaliśmy zamówienie pieczonej gęsi w towarzystwie białego hiszpańskiego wina z regionu Rioja. Rzadko spotykanego w polskich restauracjach. Zrezygnowaliśmy jednak w obawie, że jeśli na przystawkę i na główne będzie coś z gęsi, to w końcu zaczniemy gęgać. Nie wszystkim musiałoby się to spodobać. Poszliśmy więc w rybnym kierunku. Zamówiliśmy żabnicę (dla anglojęzycznych — monk fish). Bardzo lubimy tę rybę i jej krabowe posmaki. Zwłaszcza, gdy jest w dobrym wydaniu. Ta na Rozbrat okazała się jedną z najlepszych w Warszawie. Delikatnie marynowana w powiewach oliwek wręcz rozpływała się w ustach. Schłodzone Chablis ponownie okazało się smakowym strzałem w dziesiątkę.

SPEKTAKULARNA SŁODYCZ

Baliśmy się trochę, że deser może nam zepsuć wrażenia z tego uroczego wieczoru. Bez obaw! Suflet z francuskiej czekolady z kieliszkiem porto (20 years old Niepoort old Tawny) był spektakularny.

Restauracja Rozbrat 20
Warszawa, ul. Rozbrat 20
Ogólne wrażenie 5,5
Karta win 5,0
Potrawy 5,5
Wystrój wnętrza 5,0
Obsługa 5,0
Na biznes lunch 5,0
Na obiad z rodziną 3,0