Napięcia w stosunkach z Rosją zawsze rodzą pytania o dostawy ropy i gazu. I zawsze słyszymy kojące komunikaty, że powodów do obaw nie ma. Tym razem oliwy do ognia dolał wicepremier Waldemar Pawlak, który zapewniał, że mamy zapasy tych surowców, a przykręcenie kurków przez Rosję nie jest spodziewane. No, z wyjątkiem tych zaplanowanych wcześniej — bo dzisiejsze wyłączenie na dobę gazociągu jamajskiego było — według słów wicepremiera — planowane od kilku miesięcy.
Można by spać spokojnie, gdyby nie to, że przy okazji dyskusji o bezpieczeństwie energetycznym od lat słyszymy to samo: o mitycznym ropociągu Odessa-Brody-Gdańsk, nieco krótszy żywot mają obietnice budowy gazoportu. Sytuacja jest więc dobra, ale nie beznadziejna. Tyle że wraz kolejnym powtórzeniem tych zapowiedzi tracą one kojącą moc. Coraz wyraźniej widać, że przez ostatnie lata bezpieczeństwo energetyczne zapewniają krajowi tylko słowa, a nie surowce. Widać również, że konieczne byłoby (jakkolwiek naiwnie by to dziś zabrzmiało) ponadpartyjne porozumienie co do kierunków polityki energetycznej państwa. By nie doszło do powtórki z fiaska kontraktu norweskiego któż zaręczy, że jakaś następna ekipa rządowa nie uzna np. gazoportu za zbyteczny luksus i nie zablokuje budowy w połowie.
Wicepremier Pawlak liczy, że do przykręcenia kurków nie dojdzie, bo dostawca straciłby wiarygodność. Cóż, gdy ma się monopol na dostawy paliw, wiarygodność nie jest tak istotna, chociaż rzeczywiście Rosja nie pali się do zakręcania kurków. Warto mieć jednak na taką ewentualność w zanadrzu nieco więcej niż obietnice budowy gazoportu.
Adam Sofuł