Gdy wybuchła pandemia i zamrożono rynek, branża targowa traciła co miesiąc około 150 mln zł. Nadal nie może wyjść na prostą. Beata Kozyra, prezes Polskiej Izby Przemysłu Targowego (PIPT), przyznaje, że sytuacja tego sektora, o wartości około 3 mld zł rocznie, jest trudna, a jego przyszłość jawi się w szarych kolorach.

— Straty branży od początku pandemii szacowane są już na około 900 mln zł — przyznaje Beata Kozyra.
Andrzej Mochoń, prezes Targów Kielce, zwraca uwagę, że dotychczas ten sektor nie otrzymał konkretnego wsparcia, w przeciwieństwie do innych branż objętych zakazem prowadzenia działalności w lockdownie, np. hotelarzy czy restauratorów.
— I o ile po odmrożeniu rynku klienci wrócili do restauracji, galerii handlowych itd., o tyle branża targowa znacznie dłużej będzie odczuwała efekty pandemii — tłumaczy Andrzej Mochoń.
Według PIPT sektor spotkań generował do tej pory zatrudnienie na poziomie 0,5 mln osób, a sami organizatorzy targów w 2019 r. odprowadzili do budżetu państwa około 500 mln zł podatków.
Mocne wyzwania
Na razie sytuacja firm zajmujących się organizacją targów nie uległa wyraźnej poprawie po odmrożeniu rynku, gdyż lato w tej branży jest sezonem ogórkowym. Według badań PIPT przeprowadzonych w maju 2020 r. około 20 proc. firm obawiało się bankructwa.
— Dzisiaj spółek stojących na skraju upadku jest dużo więcej, zwłaszcza oferujących usługi na rzecz targów, np. projektowania i budowy stoisk targowych — opowiada Beata Kozyra.
— Zaplanowane na jesień wydarzenia nie są w stanie pokryć wszystkich skumulowanych zobowiązań tych firm, narosłych przez pół roku zastoju — podkreśla.
Niestety, wszystko wskazuje na to, że jesień nie przyniesie większego odbicia — lęk przed pandemią nie maleje, optymizmem nie napawa też zmieniająca się z dnia na dzień sytuacja w transgranicznych lotach.
— W dodatku wiele spółek zależnych od globalnych koncernów dostaje odgórny zakaz udziału w konferencjach czy szkoleniachdo końca tego roku, bez względu na stopień bezpieczeństwa, jaki jest zapewniany podczas tych imprez — zauważa Andrzej Mochoń.
Już teraz widać, że jesienne wydarzenia kurczą się do 30—40 proc. ubiegłorocznych poziomów.
— Wystawcy obawiają się dużo mniejszej frekwencji zwiedzających. Sami obawiają się również skutków pandemii i ewentualnego przymusu kwarantanny swoich pracowników — wyjaśnia Beata Kozyra.
Odbudowa popytu na targi nie jest więc prosta, a organizatorzy dwoją się i troją, by planowane imprezy się odbyły i zapewniały maksimum bezpieczeństwa.
Powrót za dwa lata
Zdaniem Beaty Kozyry obok utrzymania popytu na targi niezbędna jest doraźna pomoc rządowa np. w postaci abolicji ZUS. Stąd najwięksi gracze — Grupa MTP, w skład której wchodzą Międzynarodowe Targi Poznańskie, Targi Kielce oraz Ptak Warsaw Expo — podjęli decyzję o wspólnychdziałaniach lobbingowych. Chcą pozyskać pomoc rządową dla podmiotów, których źródłem przychodów w przynajmniej 50—60 proc. są imprezy targowe. Zamierzają też wspólnie wypracować strategię odbudowy polskich targów.
— Targi i ich powrót na rynek są szansą nie tylko dla nas, organizatorów, ale przede wszystkim dla setek tysięcy firm z rozlicznych branż gospodarki szukających partnerów biznesowych — przekonuje Andrzej Mochoń.
Dodaje, że trudno o lepsze narzędzie w obecnej odbudowie gospodarki, niż kojarzące różnorodne biznesy targi, zwłaszcza że wiele firm po stracie przychodów szuka pomysłu na nowy biznes czy nowych partnerów. Przedstawiciele branży podkreślają przy tym, że obecnie targi zapewniają bardzo wysoki poziom bezpieczeństwa. Przykładowo, Targi Kielce na rozpoczynający się 8 września Międzynarodowy Salon Przemysłu Obronnego (MSPO) i kolejne jesienne wydarzenia wyposażyły wejścia w kabiny dekontaminacyjne z funkcją bezdotykowegomierzenia temperatury oraz automatycznej dezynfekcji.
— Nigdzie nie ma takich środków zapobiegawczych. Ponadto poszerzamy korytarze, przejścia itd. Zachęcamy również wystawców, by montowali osłony z pleksi, a każdy wchodzący na teren targów ma bezwzględny nakaz noszenia maski ochronnej oraz wypełnia ankietę epidemiologiczną. Wszelkie dane, które zbieramy, przetrzymujemy przez dwa tygodnie — podkreśla Andrzej Mochoń.
Przedstawiciele Targów Kielce zwracają przy tym uwagę, że po targach Dom i Ogród, odbywających się 22—23 sierpnia, które zgromadziły około 3 tys. osób, nie pojawiło się żadne ognisko epidemii. Cała branża ma nadzieję, że wróci do wyników sprzed pandemii w ciągu dwóch najbliższych lat.
— Targi przecież są szansą dla polskiej gospodarki na wyjście z marazmu i powrót na tory rozwoju liczonego kilkuprocentowym wzrostem PKB rocznie — przekonuje Beata Kozyra.