Skarb zapowiedział, że grupa nie uniknie wypłacenia dywidendy. Ale zarząd próbuje przekonać właściciela.
Skarb zapowiedział, że grupa nie uniknie wypłacenia dywidendy. Ale zarząd próbuje przekonać właściciela.
Skarb zapowiedział, że grupa nie uniknie wypłacenia dywidendy. Ale zarząd próbuje przekonać właściciela.
Skarb zapowiedział, że grupa nie uniknie wypłacenia dywidendy. Ale zarząd próbuje przekonać właściciela.
Poznańska grupa energetyczna Enea opublikowała projekty uchwał na walne zgromadzenie akcjonariuszy. Jeden z nich zakłada pozostawienie w spółce całego ubiegłorocznego zysku netto, czyli ponad 203 mln zł. Minister skarbu, który w tym roku zamierza ostro przetrzepać kieszenie swoim spółkom, już zapowiedział, że będzie chciał pobrać dywidendę m.in. od Enei. Jednak zarząd poznańskiej grupy nie traci nadziei, że przekona właściciela do zmiany planów.
— Decyzja należy do akcjonariuszy. Projekt uchwały odzwierciedla tylko rekomendację zarządu — mówi Sławomir Jankiewicz, wiceprezes Enei odpowiedzialny za finanse.
Po co ta kasa
Dlaczego spółka chce zachować zysk dla siebie?
— Są trzy powody. Po pierwsze, mamy rozbudowany program inwestycyjny. Żeby uzyskać finansowanie z zewnątrz, będziemy potrzebowali wkładu własnego. Ryzyko jest teraz większe, więc i banki mają w tym zakresie bardziej wyśrubowane wymagania — mówi wiceprezes Enei.
Co o tym sądzi Vattenfall, drugi po skarbie państwa akcjonariusz Enei i prawdopodobnie jej przyszły inwestor strategiczny?
— Oczywiście grupa ma plany inwestycyjne. Jednak ich skala jest tak duża, że decyzja o wypłacie lub niewypłacaniu dywidendy nie będzie miała wpływu na ich realizację. Zarząd może próbować przekonać właściciela, ale należy pamiętać, że zysk należy do akcjonariuszy, a nie do spółki. Oczywiście my, jako akcjonariusz z 18,7 procentowym udziałem nie będziemy mieli większego wpływu na tę decyzję — mówi Torbjorn Wahlborg, prezes Vattenfall Poland.
Może być gorzej
Zdaniem Sławomira Jankiewicza, za niewypłacaniem dywidendy przemawiają jeszcze inne argumenty.
— Spodziewamy się, że jeszcze w tym roku w życie może wejść nowelizacja prawa energetycznego nakładająca na spółki obowiązek obrotu energią przez giełdę. Taki handel wiąże się z zablokowaniem dużej gotówki, bo giełda wymaga zabezpieczeń. Musimy mieć na to pieniądze — uważa wiceprezes Enei.
Faktycznie w Sejmie trwają prace nad taką regulacją. Niewykluczone, że przynajmniej jeden z projektów — autorstwa posłów z sejmowej komisji gospodarki — trafi do pierwszego czytania podczas rozpoczynającego się w tym tygodniu posiedzenia. Zakłada on, że przymusowemu obrotowi giełdowemu podlegałaby cała energia elektryczna produkowana przez skonsolidowane pionowo grupy m.in. Eneę. Konkurencyjny projekt rządu pozostawia grupom większą swobodę.
Trzeci powód, dla którego zarząd Enei rekomenduje pozostawienie zysku, to kryzys.
— Obawiamy się, że nasi klienci odczują go silnie dopiero w II półroczu. Mogą się wtedy pojawić zatory płatnicze, co może negatywnie wpływać na płynność — uważa Sławomir Jankiewicz.
— Nie wiem, jaka jest sytuacja Enei. W Vattenfallu rzeczywiście coraz mocniej odczuwamy, że część naszych klientów ma problemy z płaceniem za energię, ale wszystko jest pod kontrolą — komentuje Torbjorn Wahlborg.
Podpis: Agnieszka Berger