Zasoby Konga przyciągają polskie firmy
Nie pierwszy już raz Kongo — niczym mityczny Eden — kusi nasze firmy. Z jednej strony potencjalni inwestorzy jednym tchem wymieniają zalety tego kraju. Zasoby miedzi, ropy i tania siła robocza. Z drugiej — Kongo jest państwem, delikatnie mówiąc, niestabilnym politycznie.
O TYM, jak trudno jest postawić polską stopę na Czarnym Lądzie, przekonał się m.in. KGHM Polska Miedź. Pod rządami byłego prezesa, Stanisława Siewierskiego, miedziowy konglomerat zainwestował w złoże w Kimpe. Adwersarze poprzedniego zarządu KGHM zarzucali, że był to projekt kompletnie nietrafiony, a lubińska firma utopiła w nim 30 mln USD.
Z TAKĄ OPINIĄ polemizował Stanisław Siewierski, który z kolei twierdził, że wstrzymanie projektu w Kimpe jest albo decyzją polityczną, albo niekompetencją nowego zarządu. Ten ostatni miał w tej sprawie odmienne zdanie i nawet złożył doniesienie do prokuratury o popełnieniu przestępstwa przez poprzednich włodarzy Polskiej Miedzi.
SPRAWA przyschła, a... KGHM dalej szuka możliwości inwestowania w Kongo. I nie należy mu się dziwić. Dolnośląskie pokłady miedzi stopniowo się kurczą, spółka musi więc poszukać nowych złóż.
TRZEBA ŻYCZYĆ władzom KGHM, by ewentualne inwestycje w Kongo nie natrafiły na lokalne trudności i... nie stały się przedmiotem gry politycznej w Polsce.