Zbliża się koniec handlu na bazarach
Powoli do historii przechodzi złoty okres handlu bazarowego. Według szacunków Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową, obroty handlowe na wszystkich polskich bazarach zmniejszyły się z około 7,3 mld zł w 1997 roku do 4,4 mld w 1998 r. Jeszcze wyraźniej spadł eksport towarów zakupionych na bazarach — z ponad 1,1 mld USD w 1997 r. do 500 mln w ubiegłym roku. Najbardziej zmniejszyły się obroty na targowiskach we wschodniej części kraju — około 60 proc., nieco mniej w Polsce centralnej — 40 proc. i najmniej wzdłuż zachodniej granicy — około 24 proc.
BAZARY są polskim fenomenem. Nigdzie w Europie nie ma tak masowego handlu w budkach bazarowych ani eksportu towarów zakupionych na bazarach na taką skalę. Szacuje się, że wszystkie bazary dawały pracę około 100. tys. osób. Do tego należy dodać trudną do określenia liczbę pracowników zatrudnionych w około 4,5 tys. małych firm produkcyjnych, które wytwarzały towary wyłącznie na bazar.
INNE SĄ PRZYCZYNY zmierzchu targowisk w Polsce zachodniej, a inne w centralnej i wschodniej. Dla targowisk przy granicy z Niemcami silną konkurencją w Polsce stały się sklepy (w sporej liczbie otwarte przez byłych kupców bazarowych), a w Niemczech supermarkety. Następuje również stopniowe wyrównywanie cen po obu stronach granicy, a ponadto Niemcy nieco już ostygli z euforii wywołanej możliwością dokonywania masowych, tanich zakupów. Natomiast regres handlu na bazarach w centralnej i wschodniej Polsce wywołany jest oczywiście rosyjskim kryzysem.
POWROTU do dawnej świetności już nie będzie. Mieszkańcy wschodniej części Niemiec są coraz zamożniejsi, coraz mniej ważna jest dla nich niewielka różnica cen, a coraz ważniejsza jakość oferowanego towaru. Silna aprecjacja złotego oraz znaczny wzrost cen towarów na zachodnich targowiskach spowodowały, że dla Niemców turystyka handlowa jest coraz mniej opłacalna.
JEŚLI ZAŚ CHODZI o bazary wschodnie, to kryzys rosyjski przybrał objawy chroniczne i nic nie wskazuje na jakąś rychłą spektakularną poprawę. Handel na tych targowiskach miał zresztą swoją specyfikę. Zaopatrywali się tam głównie „kieszonkowi” importerzy zza wschodniej granicy. Oni nieprędko wrócą, a większe firmy zaczęły się zaopatrywać wprost u producentów.
BAZARY zapewne tak całkiem nie znikną, pozostaną jako element folkloru, miejsce, gdzie chętnie się zagląda, trochę z ciekawości, a trochę w poszukiwaniu okazyjnych zakupów. Spełniły już swoją rolę, a trzeba przyznać, że w procesie transformacji gospodarki rola ta należała do pierwszoplanowych. W bardzo trudnym momencie przekształcania złotego w prawdziwy pieniądz wspomogły zasoby dewizowe państwa kwotą liczoną w miliardach dolarów. „Przedsiębiorstwo” Stadion Dziesięciolecia było przez kilka lat największym polskim eksporterem.
W OKRESIE szczytowego bezrobocia targowiska dały utrzymanie — jeśli liczyć z rodzinami — kilkuset tysiącom ludzi. Kilkudziesięciu tysiącom dały niezbędną wiedzę i niezbędny kapitał do startu w prawdziwy biznes. Dla wielu firm, głównie rzemieślniczych, były kilka lat temu ostatnią deską ratunku. Ci producenci, którzy wykorzystali te szansę, dziś mają stabilne przedsiębiorstwa. Dla innych zabrzmiał właśnie ostatni dzwonek.
ZMNIEJSZENIE rozmiarów handlu bazarowego dziś już nie będzie dotkliwe dla gospodarki. W zachodniej i centralnej Polsce nie spowoduje również większego wzrostu bezrobocia. Dotkliwe będzie natomiast dla mieszkańców wschodniej Polski. Tam możliwości znalezienia innego źródła utrzymania są znacznie mniejsze niż w innych rejonach kraju. Trzeba się więc liczyć z tym, że w jakiejś mierze rolę bazarów przejmie przemyt.