Żegnajcie dwucyfrowe podwyżki płac

Marek ChądzyńskiMarek Chądzyński
opublikowano: 2025-01-22 20:00

Zaskakująco niski wzrost płac w grudniu to zapowiedź tego, co będzie działo się z wynagrodzeniami w tym roku. Więcej dziś argumentów za wyhamowaniem tempa wzrostu płac niż potencjalnych powodów, dla których firmy miałyby dawać duże podwyżki.

Z tego tekstu dowiesz się:

  • o ile wzrosły płace w firmach w grudniu 2024 roku
  • jak bardzo wyhamuje wzrost wynagrodzeń w 2025 roku i dlaczego?
  • czy mniejsze podwyżki pensji mogą spowolnić konsumpcję prywatną?
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

W grudniu wynagrodzenia w przedsiębiorstwach wzrosły o 9,8 proc. w porównaniu z grudniem 2023 r. — wynika z najnowszych danych GUS. To mniej, niż oczekiwała większość ekonomistów. Na dodatek po raz pierwszy od 13 miesięcy wzrost był jednocyfrowy, a realne tempo podwyżek (z uwzględnieniem inflacji) wyhamowało do 4,7 z 5,6 proc. miesiąc wcześniej.

Zaskoczeni wynikiem ekonomiści teraz tłumaczą, że negatywna niespodzianka w płacach (rynek spodziewał się 11-procentowego wzrostu) to efekt mniej hojnych niż przed rokiem bonusów wypłacanych przez pracodawców pod koniec roku. To element, który trudno szacować. Dotyczy to zwłaszcza górnictwa, gdzie grudniowy wzrost płac okazał się wyjątkowo słaby jak na okoliczności — to właśnie w grudniu przypada górnicze święto, które jest okazją do wypłacania premii. Tymczasem pensje w branży wzrosły o 3,2 proc. w porównaniu z grudniem 2023 r. i o 13,2 proc. w porównaniu z listopadem. Przed rokiem było to odpowiednio 7,1 i 20,7 proc. Według ekonomistów Santander Banku Polska tempo wzrostu wynagrodzeń poza sektorem górniczym zdołało utrzymać się na dwucyfrowym poziomie — rzędu 10,2 proc. rok do roku.

Jakie podwyżki w 2025 roku

Grudniowa wpadka, choć nikt jej nie przewidział, to w pewnym sensie zapowiedź tego, co nas czeka w 2025 r. Zdecydowana większość ekonomistów jest przekonana, że dwucyfrowe wzrosty wynagrodzeń przechodzą do historii. W 2025 r. płace będą rosły znacznie wolniej i na potwierdzenie tej tezy jest kilka mocnych argumentów.

Pierwszy — niższa niż w poprzednich latach podwyżka płacy minimalnej. Od stycznia najniższa krajowa wynosi 4666 zł brutto. A to, jak policzył Polski Instytut Ekonomiczny, o 10 proc. więcej niż rok temu. Tymczasem w 2024 r. wzrost płacy minimalnej wynosił aż 21,5 proc., co było motorem do podwyżek całej siatki wynagrodzeń, zwłaszcza w niektórych usługach.

Dane GUS
-0,6 proc.

O tyle mniejsza była liczba etatów w przedsiębiorstwach w grudniu 2024 r. w porównaniu z tym samym miesiącem rok wcześniej.

Drugi argument — inflacja też będzie hamować, co oznacza, że presja ze strony pracowników na pracodawców, by dawali duże podwyżki, też może nieco osłabnąć. Skoro koszty życia nie będą rosły tak szybko jak w poprzednich latach, to także oczekiwanie większych płac też powinno być słabsze. Tym bardziej że pozycja negocjacyjna pracowników nie wszędzie jest mocna. Nawet w grudniowych danych GUS widać zauważalny spadek zatrudnienia — w grudniu w przemyśle było o 35,5 tys. etatów mniej niż rok wcześniej. W ciągu miesiąca ubyło ich około 10 tys. A to przecież tylko sektor przedsiębiorstw, i to takich, które zatrudniają dziewięciu i więcej pracowników.

Trzeci argument — nawet gdyby firmy chciały dawać większe podwyżki, to nie do końca mają z czego. Na ten aspekt zwracają uwagę m.in. ekonomiści Banku ING. Marże w firmach w ostatnich miesiącach spadły. Według danych GUS za III kw. 2024 r. (to ostatnie dostępne informacje) pogorszyły się wszystkie wskaźniki rentowności w wynikach przedsiębiorstw. Co więcej, były nawet gorsze niż w III kw. 2020 r., czyli w okresie po twardych lockdownach w gospodarce wywołanych pandemią covidu.

Co dalej z konsumpcją

W efekcie płace w firmach w tym roku powinny wzrosnąć nominalnie o około 8,2 proc. To średnia z prognoz zebranych przez PB wśród ekonomistów 12 czołowych instytucji finansowych. W 2024 r., dla porównania, było to 11 proc.

Takie spowolnienie wzrostu płac powinno mieć bezpośrednie przełożenie na konsumpcję prywatną. Ekonomiści wcale jednak nie są pewni, czy rzeczywiście w ślad za hamowaniem wynagrodzeń nastąpi też mniejsza skłonność do wydawania pieniędzy w sklepach. Równie dobrze na rynek może trafić część oszczędności, jakie Polacy wyraźnie powiększyli w ubiegłym roku. Ekonomiści Credit Agricole Bank Polska wyliczyli, że w III kw. 2024 r. wielkość majątku finansowego netto gospodarstw domowych osiągnęła najwyższą wartość w historii, nieznacznie przekraczając poprzedni rekord z III kw. 2021 r.

Najważniejsze pytanie, co się teraz z nim stanie? Credit Agricole uważa, że skłonność do oszczędzania będzie stopniowo maleć, ale to nie oznacza, że Polacy będą z oszczędności finansować swoje wydatki. Zdaniem ekonomistów banku stopa oszczędności nie spadnie gwałtownie, co w połączeniu z coraz wolniej rosnącym funduszem płac (czyli sumą wynagrodzeń ze wszystkich etatów) doprowadzi do wyhamowania wzrostu konsumpcji do 2,2 proc. w tym roku z 2,9 proc. w roku poprzednim.

Nieco inaczej na sprawę patrzą ekonomiści Banku Pekao. Uważają, że odbudowa oszczędności zakończyła się pod koniec 2024 r. i także zakładają, że skłonność do oszczędzania w tym roku będzie mniejsza. A skoro będzie to zjawisko zachodzące równolegle do zmniejszania się realnego wzrostu płac, to nie ma powodu zakładać wyhamowania dynamiki konsumpcji. W efekcie konsumpcja prywatna ma rosnąć w tempie podobnym do zeszłorocznego. Średnia z prognoz wzrostu konsumpcji zebranych przez PB na ten rok to 3,1 proc.