Złość ci nie pomoże – ona cię zdradzi

Mirosław KonkelMirosław Konkel
opublikowano: 2025-03-25 20:00

Ta opowieść zaczyna się od samuraja z mieczem w dłoni, a kończy pytaniem, które powinien zadać sobie każdy lider: kto tutaj rządzi – ja czy mój gniew?

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • czy wzburzenie zawsze zasługuje na naganę
  • co wspólnego ma szybkowar z gniewem
  • jaka metoda opanowania złości jest najlepsza
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Mówią, że z gniewem nie da się wygrać. Że to żywioł, który porywa, zanim zdążysz się zorientować. Ale czy na pewno? Gniew ma swoje szczeliny, pęknięcia w pancerzu, przez które może przedostać się opamiętanie. Parafrazując Senekę: gniew to słabość umysłu, którą silna wola potrafi ujarzmić jednym rozkazem.

Brzmi jak teoria? To posłuchaj tej opowiastki. Pewnego dnia potężny samuraj przyszedł do małego mnicha. Zbroja jak skała. Miecz jak piorun. Głos jak grzmot: — Naucz mnie, czym jest niebo i piekło.

Mnich spojrzał mu prosto w oczy. Bez lęku, bez ukłonu. — Ty? Ty nie jesteś wart nauk. Jesteś brudny, głupi, hańba dla wojownika. Zejdź mi z oczu.

Zbroja nie zdołała zatrzymać obrazy. Samuraj zapłonął gniewem. W oczach ogień. Dłoń zacisnęła się na rękojeści. Ostrze zabłysło gotowe ciąć. Mnich nie drgnął. Nie odwrócił wzroku. — To jest piekło — powiedział spokojnie.

Zapadła cisza. I wtedy coś w samuraju pękło. Nie zbroja — serce. Zdał sobie sprawę, jak blisko był przekroczenia granicy. Jakie demony nosił w sobie, zanim usłyszał te słowa.

Odłożył miecz. Padł na kolana. — A to jest niebo — rzekł mnich.

Czy ty, liderze, wiesz, kiedy w twojej dłoni pojawia się miecz? Czy jesteś tym, który trzyma nerwy na wodzy, czy tym, który daje się im porwać?

To ostrze rani też ciebie

Badania Gdańskiej Fundacji Kształcenia Menedżerów to zimne, stalowe zwierciadło — spójrz w nie, a ujrzysz siebie, bo nie jesteś wyjątkiem wśród tych, którzy dzierżą władzę. 98 proc. mężczyzn na stanowiskach uważa, że trzyma swoje emocje na smyczy, że je rozumie, analizuje, lecz 43 proc. zrzuca wściekłość na własnych ludzi. To nie jest przywództwo, to chaos, wojna wytoczona tym, których rzekomo prowadzisz. Tylko 35 proc. szefów wie, jak stopić empatię z autorytetem, reszta dusi swoich podwładnych, nie zostawiając im przestrzeni na oddech, lęk, wątpliwości. 42 proc. zatyka uszy na ich głosy. Jak mają iść za tobą na pole walki, jeśli boją się twojego gniewu bardziej niż klęski?

Bennett Tepper, badacz zarządzania z Ohio State University w Columbus, opracował listę 15 sygnałów ostrzegawczych, że możesz przejawiać skłonności autorytarne i przemocowe. Wśród nich znalazły się takie zachowania, jak umniejszanie czyichś uczuć, nazywając je głupimi, oskarżanie innych o niekompetencję i świadome mijanie się z prawdą. To nie są tylko złe słowa. To ciosy. Rany, które długo się goją. Według prof. Teppera granicę między irytacją a rzeczywistym nadużyciem — a nawet mobbingiem — przekracza około 10 proc. przełożonych. Niby niewiele, ale aż nadto. Dziewięciu na stu. Jeden na dziesięciu. Wystarczy, by zatruć atmosferę, zasiać strach i zniszczyć morale zespołu.

Pytanie nie brzmi: czy odczuwasz złość? Prawdziwe pytanie brzmi: czy to ty kontrolujesz gniew, czy on kontroluje ciebie? Zanim jednak przejdziemy dalej, ustalmy jedno: oburzenie, irytacja, a nawet wściekłość są tak samo naturalne jak radość czy smutek. Arystoteles zauważył, że „natura nie czyni niczego bez celu”. Zazdrość może pchnąć nas do większego wysiłku, żeby zdobyć awans. Potrzeba intymności sprawia, że łączymy się w pary i przekazujemy życie dalej. A gniew? Gniew stoi na straży naszych granic i mobilizuje do reakcji, gdy spotykamy się z wyzyskiem i krzywdą. Ale uważaj — w dążeniu do sprawiedliwości łatwo popaść w przesadę.​

Gniew to broń. Nie rzucasz granatem, bo masz zły dzień. Nie wyciągasz miecza, bo ktoś nie zamknął Excela. Pracownicy to nie worek treningowy dla twojego ego. To wojownicy, którzy zasługują na twoją troskę. Jeśli nie nauczysz się zarządzać sobą, stracisz ich.

Emocje pod ciśnieniem

A teraz przejdźmy do sedna: jak radzić sobie ze wzburzeniem? Jak świadomie nad nim panować? Wyobraź sobie swój gniew jako szybkowar — szczelne naczynie, w którym podczas gotowania rośnie ciśnienie. Podobnie gniew kumuluje się w nas niczym para w zamkniętym garnku.

Są trzy sposoby postępowania z tym narastającym ciśnieniem: tłumienie, uwalnianie oraz zmniejszanie płomienia. Tłumienie polega na zaciskaniu zębów, ignorowaniu presji, udawaniu, że wszystko jest w porządku. To problem głównego bohatera filmu „Manhattan” Woody’ego Allena. „Szkoda, że nie potrafisz się gniewać. Moglibyśmy nazwać problem, wyciągnąć go na powierzchnię” — mówi w jednej ze scen Diane Keaton do Allena, na co ten odpowiada: „Ja nie wpadam w gniew, okej? Mam skłonność do internalizowania… Zamiast gniewu hoduję sobie guz”. Powściągając trudne emocje, wprawdzie nie szkodzisz innym, ale sobie tak. Choćby zdrowotnie, narażając się na zwiększone ryzyko nowotworów i chorób serca. Możesz walczyć z przybierającą na sile irytacją, upokorzeniem, ale jak długo? To tylko kwestia czasu, zanim ciśnienie stanie się tak duże, że doprowadzi do zniszczenia twojego mentalnego szybkowaru.

Przed tłumieniem emocji przestrzegał Zygmunt Freud, ojciec psychoanalizy, promując ideę katharsis przez wyrażanie agresji. Albo ekspresja, albo depresja. To właśnie do jego koncepcji nawiązują twórcy amerykańsko-francuskiego thrillera „Noc oczyszczenia”. W wykreowanym przez nich fikcyjnym państwie raz w roku przez 12 godzin dozwolone są wszelkie formy przemocy: pobicia, gwałty, morderstwa. Ten czasowy zawór bezpieczeństwa ma rzekomo dać ujście tłumionym instynktom i pozwolić społeczeństwu na utrzymanie porządku przez resztę roku. Ale czy taka swoboda rzeczywiście redukuje napięcie i agresję? Przeciwnie. Raz uwolniona i wzmocniona energia destrukcji nie znika — nabiera rozpędu i staje się jeszcze groźniejsza. Nie dostrzega tego popularna psychologia, która zaleca takie metody rozładowywania gniewu jak krzyczenie, tłuczenie naczyń czy uderzanie w worek bokserski. Czy to jednak przywraca stabilność emocjonalną? Bynajmniej. Badania wskazują, że takie zachowania pogłębiają problem. Osoby, które regularnie dają upust złości, zwiększają ryzyko chorób serca i szkodzą relacjom z innymi, bo ich otoczenie cierpi z powodu impulsywnych reakcji.

Prawdziwego katharsis nie dają wybuchy agresji, lecz świadome przeżycie i przepracowanie emocji. Tylko wtedy możesz osiągnąć autentyczne oczyszczenie i wewnętrzny spokój. Kluczem jest zmniejszanie płomienia, czyli zamiast reagować na objawy, sięgać do źródła napięcia. Obniżać wewnętrzną temperaturę, zanim uczucia osiągną punkt wrzenia. Pomocne w tym są proste techniki relaksacyjne: głębokie oddychanie, wsłuchiwanie się w kojącą muzykę, liczenie do dziesięciu albo stu, zanim podejmie się działanie. Te małe gesty w decydującym momencie mogą zrobić wielką różnicę.

Warto również chwycić za mentalne narzędzia — przełożyć problem na inne słowa, spojrzeć na konflikt z dystansu, przeformułować sytuację. Twój pracownik dopuścił do wycieku danych? W pierwszym odruchu masz ochotę go zmiażdżyć. Zamień ten impuls na pytanie: czy przeszedł pełne szkolenie z bezpieczeństwa IT? Czy ktoś naprawdę przygotował go do tej odpowiedzialności? Podwykonawca zawalił projekt? Zanim powiesz, że cię zawiódł, spójrz w lustro. Czy jasno przekazałeś standardy? Czy zadbałeś, by zrozumiał, czym jest jakość w twoim rozumieniu? Pamiętaj o domniemaniu niewinności — nie tylko w sądzie, ale też w biznesie i w życiu. Zakładaj dobre intencje, dopóki rzeczywistość nie pokaże czegoś innego. To dojrzałość, a nie naiwność.

Zatrzymaj się, pomyśl

Tę postawę znali wielcy przywódcy. Tej miary co hetman Jan Sobieski, późniejszy król — podczas kampanii wojennej zauważył, że jeden z jego ludzi bez pozwolenia opuścił pozycję. Zachowanie niedopuszczalne. Groźne. Warte surowej kary. Ale hetman nie dał się porwać złości. Zapytał, dlaczego? Odpowiedź przyszła szybko — żołnierz zostawił posterunek, by ratować rannego towarzysza. Ryzykował życie, by ocalić cudze. I wtedy hetman zrobił to, co odróżnia lidera od tyrana — nie tylko odstąpił od kary, ale publicznie pochwalił żołnierza za odwagę i lojalność. Wzmocnił morale. Pokazał, że rozum i serce mogą iść w parze nawet na polu bitwy. Siła przywództwa nie leży w natychmiastowej reakcji, leży w zdolności, by najpierw usłyszeć drugiego człowieka.

Podsumujmy wszystko, sięgając raz jeszcze po metaforę szybkowaru — gniew w człowieku narasta jak para w szczelnie zamkniętym garnku. Jak sobie z nim radzić? Pierwsza strategia — trzymać wszystko w środku, aż ciśnienie osiągnie punkt krytyczny i dojdzie do eksplozji. Druga — co pewien czas upuszczać parę, by chwilowo ulżyć napięciu. Najlepszym jednak rozwiązaniem jest trzecia — zmniejszyć ogień. Obniżyć temperaturę.

Zamiast tłumić gniew lub wyładowywać go na zewnątrz, naucz się go rozpoznawać i przetwarzać — aż zniknie. Nie walcz z objawem, zajmij się przyczyną. Pamiętasz mnicha i samuraja? Jeden miecz, jedno spojrzenie, jedno zdanie i świat się zmienił. Nie dlatego, że ktoś wygrał. Ale dlatego, że ktoś zrozumiał. Zanim więc sięgniesz po miecz, zatrzymaj się. Może właśnie wtedy zacznie się twoje niebo.