Rynki finansowe coraz mocniej wyceniają scenariusz zakończenia wojny w nieodległej przyszłości. Widać to na wielu parkietach: w Polsce rosną główne indeksy giełdowe, podczas gdy w Europie Zachodniej spadają notowania spółek zbrojeniowych (np. Rheinmetall). Z kolei drożejące ukraińskie euroobligacje sygnalizują spadek premii za ryzyko i lepsze oceny zdolności Kijowa do obsługi długu. Podobny trend obserwujemy w Rosji, gdzie indeks MOEX zyskał w ostatnim miesiącu 6 proc.
Teoretycznie koniec działań wojennych powinien przynieść naszemu regionowi spadek niepewności i przyspieszenie wzrostu gospodarczego. Dane Europejskiego Banku Centralnego pokazują skalę kosztów obecnej sytuacji: w latach 2022-24 wojna obniżyła PKB regionu Europy Środkowej i Wschodniej o 1,5 pkt proc. Głównym kanałem negatywnego wpływu jest słabszy eksport (niższy o ok. 3 pkt proc. względem scenariusza bez wojny) oraz inwestycje (spadek o ok. 2,7 proc.). Szacuje się również, że inflacja była przez konflikt wyższa o 1 pkt proc.
Choć brakuje precyzyjnych danych dla samej Polski, nasza sytuacja jest specyficzna. Z jednej strony napływ uchodźców stymulował popyt wewnętrzny i zdolności wytwórcze gospodarki, z drugiej – jako państwo graniczne jesteśmy mocno narażeni na działania hybrydowe i akty dywersji. To nieuchronnie podtrzymuje poczucie niepewności, wpływając na nastroje konsumentów i decyzje biznesowe.
Tu pojawia się wyraźny rozdźwięk między rynkami a analitykami. O ile rynek liczy na szybkie porozumienie, o tyle eksperci ostrzegają przed pułapką. Omawiany obecnie plan pokojowy z perspektywy Ukrainy nie gwarantuje trwałego bezpieczeństwa, lecz przypomina raczej wymuszone ustępstwa, które w dłuższym terminie mogą zachęcić Rosję do ponownej agresji.
Orysia Łucewycz z Chatham House ocenia tę sytuację jednoznacznie: „Plan ten zbiera wszystkie oficjalne cele rosyjskiej tzw. specjalnej operacji wojskowej i przedstawia je Kijowowi jako amerykańską propozycję pokojową. Przypomina to raczej żądanie kapitulacji, zwłaszcza że narzuca ograniczenia suwerenności Ukrainy i wymusza zrzeczenie się terytoriów w Donbasie – obszarów, których Rosji nie udało się zdobyć militarnie. Dyktuje Ukrainie, kiedy ma przeprowadzić wybory, określa liczebność jej sił zbrojnych i pozbawia ją prawa do przyszłego członkostwa w NATO”.
Z perspektywy gospodarczej taki scenariusz mógłby więc oznaczać jedynie chwilowe zawieszenie broni, a nie rzeczywistą stabilizację. Wojna by się skończyła, ale ryzyko geopolityczne by nie zniknęło. Dlatego zakończenie wojny oparte na jednostronnych ustępstwach Ukrainy prawdopodobnie nie przełożyłoby się na trwałą poprawę sytuacji gospodarczej regionu.
