Aforti pali się grunt pod nogami

Karolina WysotaKarolina Wysota
opublikowano: 2020-04-23 22:00

Kurczy się biznes pożyczkowy i walutowy, a zobowiązania wobec inwestorów trzeba spłacać — tak grupa finansowa zaczęła rok. Założyciel szuka kapitału na Wyspach. Liczy na faktoring i windykację

Z artykułu dowiesz się:

  • jaka jest kondycja finansowa grupy Aforti
  • jakie ma problemy i jaki pomysł na ich rozwiązanie 
  • skąd weźmie pieniądze na przetrwanie kryzysu 

Grupa Aforti, biznes oparty na usługach finansowych, którego solą są mikro-, małe i średnie przedsiębiorstwa o bardzo różnorodnym profilu, ma za sobą rekordowy rok pod względem wyników. Spółka odnotowała 1 mld zł przychodów (wzrost o 81,1 proc. r/r) i 2 mln zł zysku netto (wzrost o 516 proc. r/r). Otoczenie gospodarcze jednak diametralnie się zmieniło, a przyszłość Aforti jest mglista. Jego założyciel nie składa broni.

CZŁOWIEK ORKIESTRA W OPAŁACH:
CZŁOWIEK ORKIESTRA W OPAŁACH:
Klaudiusza Sytka, prezesa Aforti Holding, od zawsze pociągały firmy z sektora MŚP, do którego zalicza się również jego biznes. Tej części rynku kryzys jednak nie oszczędza — już zdążył ją mocno poturbować.
Fot. Marek Wiśniewski

— Aforti Holding stoi na czterech nogach: pożyczkowej, walutowej, faktoringowej i windykacyjnej. Może dwie pierwsze są okulawione, ale dla pozostałych jest obecnie bardzo dobry czas. Gdy tylko gospodarka zostanie odmrożona, firmy rzucą się na tego typu usługi. Przedsiębiorcy nie mają wyjścia awaryjnego, jak pracownicy etatowi, dlatego wierzę, że wrócą do działania z podwójną siłą — przekonuje Klaudiusz Sytek, prezes Aforti Holding. Początek roku maluje różne scenariusze dla każdej z gałęzi biznesowych holdingu.

Pożyczkowy krach

2,2 mln zł pożyczek — na taką sumę udzieliło Aforti Finance w pierwszym kwartale firmom z Polski i Rumunii, gdzie również działa. To aż o 69 proc. mniej niż rok wcześniej. Przedsiębiorcy wnioskowali

łącznie o 22 mln zł, czyli o 66 proc. mniej niż przed rokiem. Tylko w marcu suma finansowania udzielonego przez pożyczkodawcę skurczyła się prawie o 68 proc. do nieco ponad 649 tys. zł, a kwota z wniosków o 38 proc. — do blisko 10 mln zł. Grupa nie zamierza jednak odcinać gałęzi pożyczkowej. Wierzy, że gdy gospodarka otrząśnie się z kryzysu, a drobni, mali i średni przedsiębiorcy wrócą do formy, do łask wróci również biznes pożyczkowy.

— Od ponad roku powtarzam, że zbliża się kryzys i należy się do niego przygotować. Nie kreśliłem aż tak czarnego scenariusza, ale już od IV kwartału 2018 r. szykowałem Aforti na gorszą koniunkturę. Zaostrzyliśmy kryteria scoringowe, mocno ograniczyliśmy podaż finansowania i skróciliśmy termin, na jaki pożyczamy pieniądze, z trzech lat do roku. Dzięki temu dziś spółka jest w dobrej kondycji. Nasz wskaźnik NPL [kredyty nieregulowane — red.] jest na poziomie 20-22 proc., podczas gdy inni pozabankowi pożyczkodawcy oscylują około 40 proc., czego dowodem są dane z BIK — twierdzi Klaudiusz Sytek.

Walutowy zastój

Początek roku dał się we znaki również Aforti Exchange. Po trzech miesiącach łączna wartość obrotu na platformie wymiany walut w kraju i za granicą przekroczyła 309 mln zł i była o blisko połowę niższa niż rok wcześniej. O nieco więcej stopniał obrót marcowy — wyniósł około 95 mln zł.

— Wierzę, że jak tylko złoty się ustabilizuje, wartość obrotu wymiany walut na naszej platformie, która do niedawna była najbardziej przychodową częścią grupy, wróci do poziomu ze starych dobrych czasów. Obecnie mamy sytuację bez precedensu, więc bardzo trudno przewidywać przyszłość i szacować wyniki — zaznacza Klaudiusz Sytek.

Dwie nadzieje

Aforti Faktor balansuje pomiędzy minusem a plusem. W trzy pierwsze miesiące tego roku spółka sfinansowała ponad 8,3 mln zł wierzytelności (spadek o 19 proc. r/r), a w marcu — ponad 4 mln zł, czyli o 59 proc. więcej niż rok wcześniej. Optymistycznie zaczęło rok Aforti Collections, które oprócz obsługi własnych długów również serwisuje zewnętrzne portfele wierzytelności. W kwietniu spółka pozyskała klienta z branży pożyczkowej i będzie obsługiwać jego portfel o bieżącym saldzie 30 mln zł. Windykator wypatruje kolejnych klientów wśród pozabankowych pożyczkodawców.

Potencjał jest duży, bo tarcza antykryzysowa na rok, począwszy od kwietnia, mocno ścięła limity kosztów pozaodsetkowych dla kredytów konsumenckich (regulacja nie dotyczy działalności pożyczkowej Aforti), co odbije się na rentowności firm. Branża szacuje, że rynek wart około 8 mld zł skurczy się aż o 80 proc. Klaudiusz Sytek przekonuje, że I kwartał nie był gorszy niż w ubiegłym roku. Twierdzi, że firma trzyma koszty pod kontrolą i nie planuje żadnych inwestycji w kryzysie, z którym mierzy się światowa gospodarka. Od pewnego czasu Aforti przymierza się do zakupu spółki leasingowej, która jest brakującym ogniwem finansowego holdingu. Musi jednak odłożyć plany na lepsze czasy.

— W biznesie jest jak w sporcie: o tym, kto wygrywa, decyduje bieżący wynik, a nie zeszłoroczny. Kryzys, który — moim zdaniem — będzie krótkotrwały, ale dotkliwy, przetrwają ci, którzy mają pomysł, dobrych ludzi na pokładzie i są konsekwentni w działaniu. My obecnie zatrudniamy dodatkowe 35 osób w obszarze sprzedażowym, żeby zwiększyć przychody z faktoringu i windykacji, w których pokładamy wielkie nadzieje. Rezygnujemy natomiast z marketingu, bo jest nam w tej chwili najmniej potrzebny — mówi Klaudiusz Sytek.

Zastrzyk kapitału

Aforti Holding twierdzi, że finansuje się samodzielnie — grupa ma ponad 60 mln zł kapitałów własnych. Prezes twierdzi, że jeśli potrzebuje dodatkowego zastrzyku finansowego, emituje weksle. Ponadto rozmawia z potencjalnymi inwestorami instytucjonalnymi i szykuje się do pozyskania kapitału z rynku brytyjskiego. Dopina na ostatni guzik transakcję tzw. odwrotnego przejęcia ze spółką notowaną na głównym parkiecie londyńskiej giełdy, lecz na razie nie ujawnia nazwy firmy.

— Dzięki tej operacji Aforti Exchange, nad którym utrzymamy kontrolę, mogłoby wejść na tamtejszą giełdę kuchennymi drzwiami. W ten sposób planujemy pozyskać od inwestorów około 10 mln EUR — mówi Klaudiusz Sytek.

Dług do spłaty

W przeszłości Aforti emitowało obligacje, które wykupuje w terminie zapadalności. Pozostało mu do spłaty łącznie ponad 50 mln zł przez najbliższe trzy lata. Nie planuje emitować ich więcej, bo — jak twierdzi prezes — są nieopłacalne. Aforti finansowało się również na platformach peer to peer, gdzie wystawiało już udzielone pożyczki, w które następnie inwestowali inwestorzy indywidualni z całego świata. Grupa Klaudiusza Sytka korzystała z usług platform Mintos i Viventor. Od stycznia 2019 r. nie wystawia tam już pożyczek, ale ma do uregulowania odpowiednio około 2 mln EUR i 1 mln EUR przez najbliższe trzy lata.

— Staramy się spłacać dług platformom na bieżąco, ale nie odpowiadamy za rozliczenia pomiędzy tymi spółkami a inwestorami. Wywiążemy się z umowy i w ciągu trzech lat uregulujmy nasze zobowiązania — deklaruje Klaudiusz Sytek.

W połowie sierpnia zeszłego roku Mintos uniemożliwił Aforti automatyczny odkup pożyczek i obniżył rating spółki do C+, tłumacząc decyzję zaległościami w spłatach wobec inwestorów. Według właściciela platformy firmy uzgodniły uregulowanie należności do końca marca tego roku. Aforti jednak nie oddało długu, co przypłaciło obniżeniem oceny do D, która — według skali Mintosa — oznacza „niewypłacalność” i jest czerwoną lampką dla inwestorów. Zdaniem eksperta finansowego, który zastrzega sobie anonimowość, przyszłość grupy nie rysuje się różowo.

— Nastały bardzo trudne czasy — szczególnie dla firm, które już przed wybuchem pandemii cierpiały na różne dolegliwości, np. problemy z płynnością. Model biznesowy oparty na sektorze MŚP to kolejny niepokojący sygnał, ponieważ ta część gospodarki jest na pierwszej linii ognia. Myślę, że Aforti znalazło się w patowej sytuacji. Pomysł wchodzenia na zagraniczne rynki w celu poszukiwania kapitału wydaje się dość egzotyczny. Tym bardziej że panuje bessa. Podobnie jest z rynkiem obligacji, który pogrążył się w marazmie już jakiś czas temu. Do tego mamy kryzys bez precedensu, gdy szalenie trudno prognozować przyszłość dalej niż dzień do przodu. A długi trzeba spłacać — komentuje nasz rozmówca.

Giełdowa bessa

Grupa cienko przędzie również na warszawskim parkiecie. Od połowy sierpnia zeszłego roku kurs spółki Aforti Holding notowanej na rynku NewConnect spadł o ponad 50 proc. Blisko 78 proc. akcji należy do Klaudiusza Sytka i jego siostry Kamilli.

— Po dopuszczeniu ostatniej serii akcje w wolnym obrocie będą stanowić niewiele ponad 22 proc., dlatego dzisiaj łatwo wpłynąć na kurs spółki. Chcę utrzymać około 80-procentowy pakiet. Wierzę w tę spółkę — nie budowałem jej po to, aby ją sprzedać. Nie chcę też wycofać jej z giełdy. Na razie nie planujemy kolejnej emisji akcji, chyba że pojawią się inwestorzy i popyt — tłumaczy Klaudiusz Sytek. Szef i twórca Aforti twierdzi, że na razie nie potrzebuje tarczy antykryzysowej.