Andrzej Duda wchodzi do biznesu. Były prezydent został członkiem rady nadzorczej polskiego fintechu

Eugeniusz TwarógEugeniusz Twaróg
opublikowano: 2025-10-19 19:55

Polski Revolut - tak, mocno na wyrost, niektórzy nazywają fintech, w którego nadzorze zasiadł Andrzej Duda. Były prezydent nie wyklucza, że wkrótce pojawi się w "boardach innych instytucji". Nie odżegnuje się od polityki, ale nie zamierza walczyć o posadę premiera. Myśli o think tanku.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • co były prezydent Andrzej Duda sądzi o poziomie wynagrodzeń wysokich urzędników
  • dlaczego zdecydował się wejść do rady nadzorczej fintechu i jakie ma kompetencje do pełnienia tej funkcji
  • czy nie obawia się ryzyka reputacyjnego związanego z nową funkcją
  • jakie ma plany dotyczące polityki 
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Rafał Brzoska, szef InPostu, podczas EFNI w minionym tygodniu powiedział, że były prezydent nie powinien dorabiać pisaniem książek. W Polsce brakuje systemowych rozwiązań w zakresie odpraw i uposażenia wysokiej rangi urzędników. Kilka lat temu były szef KNF z dnia na dzień stracił źródło utrzymania, bo prawo nie przewidywało wypłacenia mu odprawy. Nie sądzi pan, że na wielu poziomach funkcjonowania administracji sprawa nie jest uregulowana?
Andrzej Duda, były prezydent, członek rady nadzorczej ZEN.com: Z przykrością muszę powiedzieć, że faktycznie jest to problem. Rozwiązanie go nie jest proste, ponieważ zmiany w tym obszarze mają charakter polityczny. Efekt jest taki, że w Polsce wynagrodzenia osób sprawujących funkcje publiczne, jak na warunki europejskie, są - ujmijmy to delikatnie - skromne, nawet w porównaniu z krajami sąsiadującymi. Ktoś powie, że przecież to są pensje dwukrotnie, trzykrotnie czy nawet pięciokrotnie przekraczające średnią krajową. Z tej perspektywy patrząc, są bardzo wysokie. Ale w porównaniu z wynagrodzeniami prezesów czy zarządów w spółkach skarbu państwa uposażenia prezydenta, posłów, ministrów, premiera są śmieszne.

Ale przecież pamięta pan Skromność Plus - inicjatywę Jarosława Kaczyńskiego, prezesa PiS - czyli obniżkę uposażenia parlamentarzystów czy ustawę kominową, która reguluje wynagrodzenie zarządów spółek skarbu państwa.
Nigdy nie ukrywałem, że ten kierunek zmian uważam za niewłaściwy. Jeżeli jednak klasa polityczna, uchwalając ustawę, zdecydowała się na pewne rozwiązania, to ja powiedziałem: „Skoro państwo posłowie sobie to przegłosowali, to będą państwo tak mieli". Proszę też pamiętać, że nie kto inny, tylko właśnie ja, zmieniając rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej, drastycznie podniosłem uposażenia właściwie całej klasy politycznej. Uważałem, że podwyżka powinna iść dalej, tylko potrzebny był podpis premiera, a z tym był problem. Oczywiście polityczny, bo - powiedzmy otwarcie – podnoszenie wynagrodzeń polityków to niepopularna społecznie decyzja. Ale z drugiej strony zbyt niskie uposażenia klasy politycznej grożą występowaniem patologii, nie do przyjęcia w demokratycznym państwie. I tak naprawdę obniżają wartość klasy politycznej.

Ile dokładnie wynosi pańska emerytura, bo w mediach pojawiają się kwoty od 12 do 18 tys. zł.
Raczej ok. 12 tys. zł netto.

Przed odejściem z urzędu mówił pan, że na żadną emeryturę się nie wybiera. Ma pan 53 lata i jest pan stosunkowo młodym człowiekiem, prawnikiem, wykładowcą, byłym prezydentem. 10 tys. zł to chyba nie jest szczyt pana ambicji. Jaki ma pan pomysł, żeby zarobić na utrzymanie rodziny?

Przykłady z Polski i świata wskazują, że bardzo rzadko zdarza się, żeby były prezydent zajął poważne stanowisko w strukturach międzynarodowych. Owszem, jest mnóstwo byłych premierów sprawujących takie funkcje: Mark Rutte, sekretarz generalny NATO, przewodniczący Rady Unii Europejskiej, sekretarz generalny ONZ. Gdzie są byli prezydenci? Bardzo często w radach nadzorczych, różnego rodzaju gremiach doradczych, think tankach. Albo po prostu przechodzą na emeryturę. Tylko to są najczęściej osoby po 60. roku życia. A ja mam dziś 53 lata i faktycznie nie myślę jeszcze o emeryturze.

Jared Cohen i James Citrin w artykule dla Business Harvard Review "How former US presidents found their second act" napisali, że eksprezydent ma do wyboru trzy ścieżki: global citizen, thought leader i entrepreneur. Rozumiem, że panu zostały dwie ostatnie.
Najbliższa jest mi idea działania w przestrzeni międzynarodowej i wspierania projektów, które wzmacniają zaufanie i budują mosty między instytucjami i krajami. Po latach służby publicznej chcę wykorzystywać swoje doświadczenie do wspierania rozwoju technologii i innowacji, które mają realny, pozytywny wpływ na gospodarkę. Współpraca z ZEN.com, firmą o polskich korzeniach i globalnych ambicjach, doskonale się w to wpisuje.

Polski Revolut?

ZEN.com powstał w 2018 r. w Rzeszowie, skąd pochodzi też założyciel - Dawid Rożek. Jest to młody przedsiębiorca znany na rynku gamingowym. Był jednym z twórców G2A założonego w 2010 r. sklepu z cyfrowymi grami, który później przekształcił się w platformę gamingową. 

Nazwa ZEN jest skrótowcem hasła Zero Effort Non-bank. Początkowo była to aplikacja płatnicza z kartą, której główną zaletą był wysoki cash back. Obecnie jest to karta wielowalutowa z numerem IBAN umożliwiająca rozliczenia w 28 walutach. ZEN oferuje też rachunki bankowe (współpracuje z Aion Bankiem). Ostatnio widać rosnące zainteresowanie Zena kryptowalutami - na rachunku nie można przechowywać kryptowalut, natomiast aplikacja umożliwia transfer i doładowania.

ZEN ma licencję instytucji pieniądza elektronicznego na Litwie. Fintech bywa nazywany polskim Revolutem, choć jest to porównanie daleko na wyrost. Nie można mu natomiast odmówić konsekwencji w rozwijaniu biznesu.


Nie będę walczył o to, żeby zostać premierem. Moja działalność w polityce zawsze była przeze mnie traktowana jako dosłownie służba publiczna, a nie ambicjonalne ubieganie się o funkcje. Uważam, że aby objęcie takiej funkcji było możliwe i potrzebne, muszą najpierw powstać ku temu określone warunki. Jeśli takie warunki zaistnieją i pojawi się rzeczywiste zapotrzebowanie, to odpowiednie osoby same się do mnie zgłoszą z pytaniem, czy rozważyłbym podjęcie takiego zadania. Tak to zazwyczaj w praktyce wygląda.

Skąd pomysł, żeby dołączyć do ZEN.com?

Jest wiele powodów, dla których przyjąłem propozycję Dawida Rożka, prezesa ZEN.com. Po pierwsze - energia młodych ludzi, którzy bez kompleksów idą w świat i realizują swoją zaplanowaną strategię rozwoju, wychodząc daleko poza horyzonty mojego pokolenia, to jest coś, co bardzo cenię i wspieram. ZEN.com jest dziś marką międzynarodową, obecną w 28 krajach UE. Ma licencję w Wielkiej Brytanii, na Litwie, w Singapurze oraz stara się o licencję w Hongkongu. To firma działająca globalnie. Polskie banki mają usługi cyfrowe na znakomitym poziomie, ale ZEN.com idzie jeszcze o krok dalej. To jak porównanie tradycyjnych telefonów komórkowych ze smartfonami – chodzi o stworzenie całego intuicyjnego ekosystemu finansowego, a nie tylko pojedynczej usługi. Dlatego mówię zarządowi: myślcie nie tylko o młodych klientach, ale też o moim pokoleniu, które jest coraz aktywniejsze cyfrowo i potrzebuje nowoczesnych, ale też przyjaznych rozwiązań. Czytałem ostatnio w niemieckich mediach artykuł o tym, jak znakomicie radzi sobie w Polsce właśnie moje pokolenie, które jest coraz zamożniejsze i staje się nabywcami dóbr luksusowych. Ja mówię tutaj panu prezesowi Rożkowi i jego współpracownikom: to też są wasi klienci, właściciele firm, ludzie, którzy podróżują biznesowo i prywatnie i potrzebują nowoczesnych rozwiązań finansowych o zasięgu światowym.

Poza reprezentowaniem pokolenia baby boomersów jaką rolę będzie pan pełnił w radzie nadzorczej?
Funkcja w radzie nadzorczej to nie zarządzanie firmą, tylko nadzór nad zarządzaniem nią. Przyjmuję na siebie współodpowiedzialność za nadzór nad tym, by ZEN.com był instytucją maksymalnie bezpieczną dla konsumentów. Będę też przyglądać się relacjom z regulatorami w krajach, w których firma uzyskuje nowe licencje. Zanim zająłem się polityką, specjalizowałem się w prawie administracyjnym, w tym prawie gospodarczym publicznym. Koncesje, licencje, zezwolenia - wszelkie prawne ograniczenia swobody działalności gospodarczej to był mój obszar specjalizacji.

Na liście regulatorów, którzy nadzorują ZEN.com, nie ma polskiej KNF. Litwa dość łatwo przyznaje licencje. Jest małym krajem i potencjalne ryzyko outsourcuje na większe rynki typu Polska. Krytycy mówią, że mamy tu do czynienia z arbitrażem regulacyjnym. Będzie pan zabiegać o licencję w Polsce?
To jest kwestia środowiska, które sprzyja rozwojowi określonych instytucji. Dzisiaj krajem, który je stworzył, jest Litwa. ZEN.com jest podmiotem zarejestrowanym na Litwie. A przecież jest to spółka, która tak naprawdę powstała w Rzeszowie na Podkarpaciu, była budowana w Polsce. Jednocześnie, aby pokazać globalne ambicje i najwyższe standardy, firma posiada już licencję w Wielkiej Brytanii i Singapurze, a stara się o nią w Hongkongu. To są światowe centra finansowe o najbardziej wymagających nadzorach. Mówienie o arbitrażu w tym kontekście jest nieporozumieniem. O dalszych kierunkach licencyjnych decyduje zarząd firmy.

ZEN.com jest drugą po programach, które realizuje pan dla Kanału Zero, inicjatywą po odejściu z urzędu. Jakie będą kolejne kroki?

Moja współpraca z Kanałem Zero nie ma charakteru stałego, nie oznacza ona pełnienia żadnej funkcji. Umówiliśmy się na stworzenie cyklu programów o prezydenturze. To też dla mnie ważny element promocji mojej książki „To ja”. Rola w radzie nadzorczej ZEN.com to moje pierwsze formalne zadanie, jakie na siebie przyjmuję po zakończeniu kadencji, a z uwagi na jego nadzorczy charakter traktuję je w pewnym sensie jako naturalną kontynuację misji, którą realizowałem jako prezydent - tj. wspierania i promowania polskich, innowacyjnych przedsiębiorstw na arenie międzynarodowej. W Pałacu Prezydenckim organizowaliśmy spotkania ze start-upami, a teraz mam okazję wspierać w globalnym rozwoju firmę, która z polskiego start-upu wyrosła na międzynarodowego gracza, który już wkrótce ma stać się unicornem.

Czy możemy się spodziewać, że będzie się pan pojawiać w radach nadzorczych kolejnych firm?
Widzę dzisiaj przede wszystkim dwa potencjalne pola swojej działalności: po pierwsze - nadzorczo-doradcze, i nie wykluczam, że mogę pojawić się w jakichś kolejnych boardach różnych instytucji. Po drugie i całkowicie odrębne - uruchomiłem biuro byłego prezydenta w Krakowie, ale chciałbym w przyszłości otworzyć je także w Warszawie. Z moimi współpracownikami z czasów prezydenckich pracujemy nad stworzeniem think tanku. Chciałbym, żeby gdzieś na obrzeżach polityki pełnił funkcję konsultacyjno-doradczą w kwestiach rozwoju Polski i kontynuacji idei Trójmorza. Choć nie zamykam drogi powrotu do aktywnej polityki.

W 2015 r. do USA poleciała misja w celu otwarcia oddziału polskiego fintechu Conotoxia. Przewodniczyli jej byli prezydenci Lech Wałęsa i Bronisław Komorowski. Conotoxia to niesławny dzisiaj Cinkciarz, którego właściciel jest ścigany listem gończym. Nie obawia się pan ryzyka reputacyjnego związanego z wejściem w biznes?
Ryzyko jest wpisane w działalność gospodarczą. Moja rola w nadzorowaniu ZEN.com polega właśnie na ograniczaniu tych zagrożeń. Działamy na rynku regulowanym i musimy stosować się do ścisłych ograniczeń. Nie zajmuję się kwestiami zarządczymi, tylko nadzorem, w tym relacjami z instytucjami nadzorczymi, z regulatorami. O ile pamiętam, tamta sytuacja dotyczyła komercyjnej reklamy, co zresztą zostało wtedy ocenione jako dosyć kontrowersyjne. Powiedzmy sobie wprost – wielu ludzi się z tego śmiało, zwłaszcza w kontekście nazwy Cinkciarz. To zupełnie co innego niż instytucjonalna rola w radzie nadzorczej.