Fundusze venture capital (VC) inwestują w polskie start-upy znacznie mniej niż latach 2021-22. Szczególnie brakuje dużych rund, przez co średnia wartość transakcji w II kw. (3,7 mln zł) była dwuipółkrotnie niższa niż rok wcześniej — wynika z danych PFR Ventures i Inovo VC. Ostrożność dopadła też w pewnym stopniu rodzimych aniołów biznesu.
Inwestowanie z większą uwagą
Z raportu Cobin Angels „Jak inwestują najlepsi aniołowie biznesu w Polsce” wynika, że odsetek osób, które nie zainwestowały w żaden start-up, wzrósł w 2022 r. z 18 do 22 proc. Nie był to też dobry moment na kończenie inwestycji — 67 proc. respondentów nie odnotowało żadnego tzw. exitu, a 24 proc. najwyżej dwa.
Jednocześnie skokowo wzrosła liczba inwestorów, którzy postawili na co najmniej cztery nowe projekty — z 19 do 31 proc. Wynika to z chęci większej dywersyfikacji portfela, bo wraz z tym zwiększył się odsetek tych, którzy przeznaczyli na tę działalność maksymalnie 225 tys. zł (z 46 do 62 proc.), natomiast tylko 9 proc. (rok wcześniej 19 proc.) aniołów zainwestowało co najmniej 1,35 mln zł.
W 2021 r. najchętniej stawiali na fintechy, które na ubiegłorocznej liście były dopiero trzecie. Ich miejsce z największym odsetkiem wskazań (20 proc.) zajęły start-upy oferujące oprogramowanie dla firm.
Obecne nastroje aniołów biznesu zwiastują zwiększenie zaangażowania. Co prawda z powodu zmienionego otoczenia gospodarczego 36 proc. z nich uważniej podejmuje decyzje, ale większość (64 proc.) dostrzega dobre okazje do inwestowania przy niższej wycenie. Tylko 22 proc. planuje w tym roku ograniczyć liczbę i wartość inwestycji, a 31 proc. planuje je wręcz zwiększyć.
— Wydaje się, że rynek i wyceny start-upów zaczną rosnąć dopiero na przełomie roku, a prawdziwe ożywienie nadejdzie w drugiej połowie 2024 r. Nie pomaga w tym to, że fundusze finansowane przez NCBR wydały już pieniądze, a te z budżetu PFR są na ukończeniu działalności. Nowe programy publiczne zostaną ogłoszone dopiero po wyborach, więc luka w finansowaniu może potrwać jeszcze rok — mówi Wojciech Pysiewicz, założyciel funduszu WP2 Investments.
Przeciętny anioł biznesu
Aktywnymi aniołami biznesu — sklasyfikowanymi w raporcie jako inwestujący w start-upy co najmniej 50 tys. zł przynajmniej raz w roku — są przede wszystkim przedsiębiorcy (41 proc.) i menedżerowie (26 proc.), mężczyźni mający średnio 44 lata. Ponad połowa poświęca spółkom portfelowym maksymalnie osiem godzin w miesiącu, ale co czwarty przeznacza co najmniej dwa razy tyle. Nie dziwi to w przypadku aniołów, dla których start-upy odpowiadają za powyżej 30 proc. wartości aktywów (34 proc. wskazań). Największy odsetek (38 proc.) lokuje jednak w nie 6-20 proc. kapitału.
Choć polski rynek VC zaczął intensywnie się rozwijać dopiero w 2019 r., gdy jego wartość po raz pierwszy przekroczyła 1 mld zł, to rodzimi aniołowie biznesu interesowali się młodymi spółkami technologicznymi już wcześniej. Najwięcej (41 proc.) inwestuje w nie od 5-10 lat, a tylko 8 proc. od maksymalnie dwóch lat. W efekcie co piąty anioł zgromadził już w portfelu ponad 20 spółek, a prawie połowa (44 proc.) 6-20. Jedna trzecia szacuje wartość swojego startupowego portfela na co najmniej 2,25 mln zł, mimo że zbliżony odsetek przeznacza na ten cel średnio do 225 tys. zł rocznie. Jednocześnie co piąty jest gotów wydać 1,8-4,5 mln zł.
Trendy w angel investingu
Wśród zmian obserwowanych na polskim rynku autorzy wskazują rosnącą rolę aniołów biznesu w związku z przejściowo mniejszym finansowaniem funduszy VC. Przekłada się to na coraz większe rundy z udziałem wyłącznie prywatnych inwestorów. Fresh Inset, który stworzył technologię wydłużającą świeżość m.in. owoców i warzyw, zebrał w sierpniu od kilkudziesięciu osób 12 mln zł.
W tym kontekście istotny jest trend angażowania się w rynek przedsiębiorców, którzy rozwinęli już z sukcesem własny biznes technologiczny: Marcina Żukowskiego (Snowflake), Marcina Gralewskiego (DocPlanner) czy Przemysława Gacka (grupa Pracuj).
— To bardzo pozytywny trend, że po kilkunastu latach rozwoju środowiska startupowego angażują się w nie takie osoby. Przekazują bezcenne doświadczenie i wiedzę nabytą podczas prowadzenia własnych firm technologicznych. Często jednak znane osoby mogą być wabikiem dla innych inwestorów, dlatego takie projekty należy szczególnie prześwietlać — twierdzi dr Kamil Gemra, adiunkt w Kolegium Nauk o Przedsiębiorstwie Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie.


