W Polsce przybywa przedsiębiorców, którzy odnieśli sukces w biznesie i próbują sił jako inwestorzy. Do grona, w którym byli już m.in.: Rafał Brzoska (InPost), Marian Owerko (Bakalland) i Krzysztof Domarecki (Selena), doszli Robert Kamiński (Kamis), Adam Rudowski (Veracomp) i Jacek Szkólski (Twoje Soczewki). Wkrótce dołączy do nich Marian Popinigis.
Przedsiębiorca (bezpośrednio i poprzez rodzinny wehikuł N50 Cyprus) kontrolował 89,9 proc. akcji notowanego na NewConnect Blirtu, producenta enzymów wykorzystywanych m.in. w diagnostyce molekularnej (badania genetyczne). W maju spółkę przejął – wyceniając ją na ok. 285 mln zł – Qiagen, światowy potentat z obszaru biotechnologii molekularnej, z kapitalizacją ok. 10 mld USD na amerykańskiej giełdzie.

Teraz Marian Popinigis chce zainwestować pieniądze otrzymane za udziały w Blircie, by w obliczu szalejącej inflacji mieć z nich satysfakcję i uniknąć frustracji. Mniej więcej jedną trzecią, a więc kilkadziesiąt milionów złotych, planuje przeznaczyć na aktywne inwestycje.
– Część kapitału przeznaczę na inwestycje pasywne, a resztę na aktywne. Interesują mnie firmy, na których los będę miał istotny wpływ, ponieważ największą przyjemność sprawia mi budowanie czegoś dużego, zaczynając od niewielkiej skali. Mogę zdecydowanie więcej wnieść do biznesu, w którym jest przestrzeń na podejmowanie ryzyka, niż do takiego, gdzie wszystko jest dokładnie przekalkulowane i najmniejszy błąd w ocenie jest istotny. Minimalnym warunkiem jest dla mnie posiadanie wyników badań, na bazie których można przygotowywać się do komercjalizacji – tłumaczy przedsiębiorca.
Wie już trochę o biotechnologii i wciąż widzi przed nią dobre perspektywy, dlatego interesują go biotechy. W grę wchodzą jednak wszelkie innowacyjne spółki z istotnym komponentem badań i rozwoju, które mają szansę stworzyć coś unikatowego i stać się atrakcyjne dla większego gracza.
Polskie technologie
Marian Popinigis nie ogranicza się do rentownych projektów wymagających pieniędzy tylko na zwiększenie skali. Przez lata miał okazję poznać wielu ekspertów, do których może zwrócić się po radę, dlatego każdą spółkę będzie oceniał indywidualnie.
Jego zdaniem w Polsce jest wystarczająco dużo dobrych firm technologicznych, w tym biotechnologicznych, dlatego koncentruje się przede wszystkim na rodzimych spółkach. Zwłaszcza że jest to prostsze w obszarze komunikacji czy weryfikacji wiarygodności przyszłych partnerów. Największy komfort działania zapewnia mu kontrola, którą można się podzielić.
– Twórcy części dobrych projektów jednak niekoniecznie chcą wcześnie oddawać większość udziałów. Jestem skłonny przystać na ich warunki, jeśli uznam, że warto. Nie oczekuję stanowiska w zarządzie ani radzie nadzorczej, wystarczy mi jakaś forma wpływu na funkcjonowanie firmy – zapewnia Marian Popinigis.
Miliony na inwestycje
Biznesmen nie wyklucza wejścia do spółki nawet na kilkanaście lat, jednak najchętniej zaangażuje się w projekty zapewniające szybki zwrot.
– Mogę sobie wyobrazić duże zaangażowanie w jeden projekt, ale wstępnie nastawiam się na większą liczbę mniejszych spółek. Maksymalnie dwóm z nich będę w stanie poświecić więcej uwagi – mówi przedsiębiorca.
Przyznaje, że od dnia sprzedaży udziałów w Blircie otrzymuje liczne propozycje inwestycyjne, a chce przejrzeć ich jak najwięcej, by wybrać najlepsze. Najwcześniej zaangażuję się w jakąś spółkę dopiero pod koniec roku.
– Chętnie odwołuję się do powiedzenia Mike’a Tysona, że każdy ma jakiś plan - aż do przyjęcia pierwszego ciosu. Ja też mam pewną strategię, ale nie będę się jej sztywno trzymał. Na pewno zależy mi na biznesowej dywersyfikacji. Będę angażował się w projekty z potencjałem wielokrotnego zwrotu z zainwestowanego kapitału, natomiast w przypadku przedsięwzięć niewymagających ode mnie bezpośredniego zaangażowania nie będę oczekiwał równie dobrego wyniku – podsumowuje Marian Popinigis.
Lata pracy
Przedsiębiorca ma podstawy, by wierzyć w możliwość szybkiego wzrostu od małej do dużej firmy. Jako anioł biznesu wykorzysta doświadczenie z własnej działalności. Blirt założył w 2008 r. z Jerzym Milewskim i prof. Józefem Kurem, dzieląc się udziałami po równo. Z czasem przekonał się, że w biotechnologii obowiązuje hazardowa zasada „pay for play”.
– Długo nie uzyskiwaliśmy oczekiwanych przychodów, a rozwój innowacyjnych projektów wymagał kapitału. Z giełdy zebraliśmy mniej, niż planowaliśmy, więc chcąc nie chcąc, aby grać dalej, musiałem systematycznie inwestować w spółkę, zwiększając swój udział – opowiada przedsiębiorca.
Spółka zaczęła systematycznie rosnąć od 2016 r., a pandemia koronawirusa przyspieszyła rozwój jej i całej branży. W 2020 r. Blirt zwiększył sprzedaż prawie siedmiokrotnie do 67,6 mln zł, a kilkaset tysięcy złotych straty zamienił w 25,9 mln zł zysku operacyjnego i 22,2 mln zł netto. W 2021 r. przychody wyniosły 44,2 mln zł, a zysk odpowiednio: 10,6 mln zł i 7,6 mln zł.
– Przez lata pracowaliśmy nad produktami, na które popyt nagle kolosalnie wzrósł. Hitami stały się nasza proteinaza K oraz inhibitor RNaz. Sądzę, że Qiagen zainteresował się nami właśnie dzięki naszej oryginalnej technologii produkcji tych enzymów w całkiem sporych ilościach. Nawet intensywnie zwiększając sprzedaż, nie byliśmy w stanie wykorzystać w pełni naszych mocy, a Qiagen – przy ogromnej skali działalności – zrobi to z łatwością i w krótkim czasie odzyska zainwestowane pieniądze – podkreśla biznesmen.
Nie widzę kolosalnej zmiany na polskim rynku biotechnologicznym z perspektywy kilkunastu lat – wciąż nie powstał żaden jednorożec o międzynarodowym znaczeniu. Patrząc z perspektywy rozwiniętych rynków, kapitalizacja całego polskiego biotechu jest śmieszna. Rozwinęło się natomiast kilka firm z dużymi szansami na sukces, m.in. Selvita, Molecure, Polpharma Biologics i Celon Pharma.
Najpierw Mercor, potem Blirt
Pieniądze na rozwój Blirtu Marian Popinigis miał z wcześniejszego biznesu. Pod koniec lat 80. dostrzegł – z przyjacielem Krzysztofem Krempeciem – niszę na wyroby budowlane służące ochronie przeciwpożarowej. W wynajętej piwnicy założyli w 1988 r. Mercor, zaczynając od najprostszych usług i produktów. Z czasem okazało się, że trafili w dziesiątkę.
– Branża rosła znacznie szybciej od innych, wkrótce stworzyliśmy bardziej zaawansowane portfolio i zostaliśmy krajowym liderem, a w 2007 r. weszliśmy na GPW. Sprzedałem przy tej okazji znaczny pakiet akcji, a w 2008 r. przestałem zajmować się firmą operacyjnie. Pozostaję jednak w jej radzie nadzorczej i mam 6,4 proc. akcji poprzez N50 Cyprus – wspomina menedżer.
Po odejściu z Mercoru szukał nowej zawodowej przygody, a dzięki starszemu bratu – biochemikowi – został wychowany w kulcie nauk przyrodniczych. Wierzył, i wciąż wierzy, że biotechnologia ma świetlaną przyszłość w nauce i biznesie – zaangażował się więc w Blirt.
– Wprowadziliśmy Mercor na giełdę przy wycenie ok. 600 mln zł, więc nie wykluczałem, że podobną wartość może osiągnąć Blirt [w szczycie, w październiku 2020 r., był krótko wyceniany na ponad 600 mln zł – red.]. Chcieliśmy jednak ze wspólnikami przede wszystkim stworzyć rentowną firmę przynoszącą wszystkim korzyści. Myślałem, że wystarczy do tego kilka milionów złotych, a skończyło się na kilkudziesięciu – po raz pierwszy nie musiałem dokładać do interesu dopiero w 2019 r. Uzyskany zwrot z inwestycji nie jest więc wyjątkowo imponujący na przestrzeni około 14 lat, niemniej uzyskana wycena w pełni mnie satysfakcjonuje – mówi Marian Popinigis.
Tyle Blirt przeznaczył na dywidendę za 2020 r., jedyną w historii.
Za czasów Mercoru współzałożyciel w pełni się mu poświęcał, natomiast w Blircie pełnił już mniej angażującą rolę – motorem rozwoju firmy byli jego koledzy z zespołu. Mógł więc równolegle wspierać z pozycji nadzorcy inną swoją spółkę, Ambient System. Oferuje ona dźwiękowe systemy ostrzegawcze (DSO) i specjalistyczne interkomy.
– Firma systematycznie zwiększa skalę – w ubiegłym roku miała ponad 35 mln zł przychodów, z czego prawie 70 proc. w eksporcie, przy ok. 6 mln zł zysku EBITDA. Do kapitalizacji 600 mln zł jeszcze więc trochę brakuje, ale pracujemy nad tym. Gdy się do niej zbliżymy, pomyślę o sprzedaży biznesu – stwierdza Marian Popinigis.
Ponad połowa (55 proc.) polskich aniołów biznesu to przedsiębiorcy, a 30 proc. to pracownicy korporacji – wynika z raportu Cobin Angels „Jak inwestują najlepsi aniołowie biznesu w Polsce? Polski rynek inwestycji anielskich w 2021 roku”. Największa grupa (43 proc.) szuka okazji przede wszystkim w Polsce, a najczęściej wybieranym segmentem rynku jest zdrowie i biotech (15 proc.). Kolejne pod względem częstotliwości wskazań są: fintechy (9 proc.), zielone technologie (7 proc.) i blockchain (6 proc.).
Najwięcej badanych zainwestowało dotychczas w 4-6 start-upów (33 proc.). Co czwarty anioł biznesu zaangażował się w 10-18 spółek, a co piąty w 1-3. W ciągu trzech lat 40 proc. z nich spodziewa się 1-3 inwestycji, a 28 proc. 4-6. Więcej niż 20 projektów planuje 13 proc. respondentów.
