Producent zasilania awaryjnego chce wydać nawet kilkadziesiąt mln zł
Firma zbuduje fabryki oraz planuje przejęcia w branży. Po pieniądze pójdzie na GPW lub do branżowego gracza.
Niewiele polskich firm może się pochwalić, że ich sprzęt pracuje na polach wydobywczych światowych koncernów naftowych. A tak jest ze sprzętem spółki APS Energia, która produkuje systemy zasilania awaryjnego. W Polsce firma wśród klientów wymienia m.in. PKN Orlen, Gaz-System, Vatennfall czy PERN "Przyjaźń". Jednak na polskim rynku robi się ciasno, a spółka zaczyna odczuwać presję ze strony konkurentów (to m.in. firmy Benning, Medcom, Elmech czy ETC Plus). Zarząd APS-u zdaje sobie więc sprawę, że w kraju będzie w stanie jedynie walczyć o obronę pozycji. Szanse na rozwój i znaczące zwiększenie przychodów widzi w dalszej ekspansji za granicą.
— Wartość polskiego rynku rocznie to 25-30 mln zł, podczas gdy na przykład w Rosji w grę wchodzi pół miliarda. Dziś nasza sprzedaż w tym kraju wynosi 24 mln zł rocznie. Chcemy, by za pięć lat wzrosła do 100 mln zł — deklaruje Piotr Szewczyk, prezes i współwłaściciel APS Energia.
Cel Rosja
Urządzenia APS już pracują na syberyjskich polach naftowych koncernu Rosnieft. Zabezpieczają też napięcie we wszystkich stacjach pomp w budowanym przez Gazprom rurociągu gazowym Nordstream. Jednak, by myśleć o zdobyciu kolejnych kontraktów (m. in. w Rosji), niezbędne są inwestycje. APS planuje więc wybudowanie nowej fabryki w Kozienicach. Obecny zakład w Zielonce pod Warszawą wystarczy jedynie do 2013-14 r.
— Rozważamy ponadto budowę fabryki w samej Rosji w Jekatyrenburgu, gdzie działa jedna z naszych rosyjskich filii. Pozwoliłoby to nam ominąć 10 proc. cła i obniżyć koszty logistyki — podkreśla Piotr Szewczyk.
APS ma też w Rosji filie w Nowosybirsku (łatwiej tu o kontrakty z koncernami naftowymi) oraz w Soczi. Ta ostatnia lokalizacja to nie przypadek. Już dziś realizowane są tu potężne inwestycje związane z zimowymi igrzyskami olimpijskimi roku 2014.
Rosja to niejedyny strategiczny kierunek. Spółka liczy, że decyzje Niemiec o wyłączeniu elektrowni jądrowych do 2022 r. spowodują znaczący wzrost sprzedaży dla firm inwestujących w energię odnawialną.
— Planujemy także przejęcia spółek zarówno w Rosji, jak i w Polsce, oraz uruchomienie spółek na Ukrainie, Bałkanach i w Niemczech — twierdzi szef APS Energia.
Jednak konkurenci nie ustępują pola.
— Trudno powiedzieć, kto ma większe udziały w krajowym rynku. My poza petrochemią czy energetyką dostarczamy też urządzenia dla wojska czy kolejnictwa, gdzie APS nie jest aktywny. Jesteśmy obecni na większej od naszego konkurenta liczbie rynków zagranicznych, np. w Brazylii, Kazachstanie, na Ukrainie, w Kanadzie, Północnej Europie — wylicza Piotr Wroński, dyrektor handlowy spółki Medcom.
Prognozowane przychody Medcomu na 2011 r. to 30 mln EUR (około 120 mln zł).
Pieniądze z rynku
Plany APS będą wymagały w ciągu trzech — czterech lat zdobycia kilkunastu milionów złotych. Gdyby spółka zdecydowała się też rozpocząć prace nad nowymi produktami (Piotr Szewczyk nie ujawnia co to będzie) w grę może wchodzić nawet wielokrotność tej kwoty. Firma, której przychody w tym roku mają osiągnąć blisko 60 mln zł, analizuje różne scenariusze pozyskania finansowania zewnętrznego. Bierze pod uwagę warszawski parkiet oraz inwestorów branżowych. Jednak prezes zastrzega, że nie będą to bezpośredni konkurenci.
— Rozważamy też możliwość emisji obligacji lub pozyskania inwestorów finansowych. Decyzja co do sposobu finansowania zapadnie do końca tego roku — mówi Piotr Szewczyk.