Atomowe rozmnożenie lokalizacji

Magdalena GraniszewskaMagdalena Graniszewska
opublikowano: 2022-10-31 15:56

Niespodziewanie polski rząd mówi już nie o dwóch, a o trzech lokalizacjach elektrowni jądrowych. Nie po trzy, a po dwa reaktory każda.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • ile reaktorów i w ilu lokalizacjach przewidywał rządowy dokument z 2020 r.
  • jakie są obecne atomowe plany premiera Mateusza Morawieckiego
  • jak można wyjaśnić zmianę planów
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Najpierw w niedzielę wieczorem, 30 października, na antenie TVP Info, premier Mateusz Morawiecki powiedział, że w planach rządu jest budowa sześciu reaktorów w trzech elektrowniach atomowych.

Potem w poniedziałek, w Seulu, wicepremier Jacek Sasin wypowiedział się w podobnym tonie.

– Mówiliśmy, że jeszcze w tym roku powiemy Polakom, że powstanie pierwsza elektrownia jądrowa. Poszliśmy dalej. Mówimy, że w Polsce powstaną w najbliższych latach dwie nowe elektrownie jądrową, a trzecią planujemy – powiedział Jacek Sasin dla TVP Info.

Pierwszą zbuduje amerykański Westinghouse w nadmorskim Choczewie, drugą – według doniesień z Seulu - koreańskie KHNP w Pątnowie, a trzecią… francuski EDF w Bełchatowie? Takie spekulacje mogą być uprawnione, skoro Piotr Müller, rzecznik rządu, podkreślał jeszcze w niedzielę, że Polska rozmawia wciąż z Francją i Koreą.

Dwa czy trzy reaktory w Choczewie?
Dwa czy trzy reaktory w Choczewie?
W nadmorskiej gminie Choczewo (na zdjęciu) zlokalizowana będzie pierwsza polska elektrownia atomowa. Plan zakładał wybudowanie tam trzech reaktorów, ale teraz słyszymy o dwóch. Poza tym powstać miała jeszcze jedna elektrownia, a teraz mowa jest o jeszcze dwóch.
Łukasz Dejnarowicz / Forum

Z jednym taniej

Nie tak miało to wyglądać. Rzut oka do dokumentu „Program polskiej energetyki jądrowej”, uchwalonego 2 października 2020 r., przypomina, że Polska zamierzała zbudować dwie elektrownie jądrowe po trzy reaktory każda. Nie wiemy, dlaczego premier mówi dziś o trzech elektrowniach po dwa reaktory.

Celem miała być budowa w Polsce od 6 do 9 GW zainstalowanej mocy jądrowej. Dziś przedstawiciele rządu mówią o ponad 9 GW.

Wybór technologii miał nastąpić w 2021 r., więc mamy już opóźnienie. Mimo to uruchomienie pierwszej elektrowni nadal planowane jest na 2033 r.

Jest też fragment, w którym rząd argumentował w 2020 r., dlaczego zamierza wybrać jedną tylko technologię i jednego współinwestora strategicznego, powiązanego z dostawcą technologii. Wskazywał na efekty skali, czyli niższe koszty budowy i eksploatacji, wynikające m.in. z powtarzalności projektów, niższych cen urządzeń (dzięki dużym wieloletnim zamówieniom), niższych kosztów szkolenia pracowników, stałej i rosnącej współpracy z generalnym wykonawcą, szybszej budowie kolejnych elektrowni i możliwości zlokalizowania w przyszłości w Polsce zakładów produkcji zestawów paliwowych.

Uwikłanie czy mgła?

Nie wiemy, dlaczego rząd żongluje liczbą lokalizacji i reaktorów. Nie wiemy też, dlaczego partnerów rysuje się już co najmniej dwóch. Nieoficjalne wyjaśnienia mogą być trzy. Pierwsze – rząd zmienił zdanie i czeka nas aktualizacja programu jądrowego, wraz z nową argumentacją. Drugie – rząd, uwikłany w wewnętrzne walki frakcyjne (np. konflikt Sasina z Morawieckim), podejmuje kroki, które dla kosztów atomowego projektu są nieracjonalne. Trzecie – rząd rozpyla mgłę, by nikt, a zwłaszcza Francuzi, nie oprotestował procedury w Komisji Europejskiej.