Pierwszy atom dla Ameryki

Magdalena GraniszewskaMagdalena Graniszewska
opublikowano: 2022-10-30 20:34

Historyczny dla Polski proces wyboru partnera do budowy elektrowni jądrowych, w ramach programu na ponad 100 mld zł, ma charakter spontaniczny i pełen niespodzianek.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • co oznacza twitt premiera o wyborze Amerykanów
  • co nastąpi po uchwale rządu
  • po co Jacek Sasin pojechał do Seulu
  • jaką wagę ma ta wycieczka
  • dlaczego nic nie słyszymy o Francuzach i czy o nich usłyszymy
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Wyczekiwaną od tygodni decyzję o wyborze partnera do programu jądrowego premier Mateusz Morawiecki ogłosił w piątek wieczorem, przed tzw. długim weekendem, na… Twitterze. Anonsowi nie towarzyszył żaden rządowy komunikat, który można by znaleźć na stronach administracji państwowej.

„Silny sojusz PL-US daje gwarancje powodzenia wspólnych inicjatyw. Po ostatnich owocnych rozmowach z @VP K. Harris [wiceprezydent Kamalą Harris – red.] i @SecGranholm [sekretarz Jennifer Granholm – red.] potwierdzamy realizację projektu jądrowego w sprawdzonej i bezpiecznej technologii @WECNuclear [Westinghouse – red.]. Dziękuję @USAmbPoland [amerykańskiej ambasadzie – red.] za współpracę. Uchwała RM [rady ministrów – red.] w środę” – komunikat o takiej treści pojawił się na twitterowym koncie premiera w piątek o godz. 21.14.

Entuzjastyczny twitt sekretarz Jennifer Granholm, który ukazał się pół godziny później, przyniósł obserwatorom więcej konkretów niż twitt polskiego premiera. Sekretarz wskazała, że oferta amerykańskiego rządu i Westinghouse’a została wybrana tylko w odniesieniu do pierwszej atomowej lokalizacji oraz że pozwoli to stworzyć i utrzymać ponad 100 tys. miejsc pracy w Ameryce.

Teraz negocjacje

Jeśli w środę polski rząd rzeczywiście podejmie decyzję o wyborze amerykańskiej oferty na atom, to ruszą negocjacje. Dopiero po nich, czyli po ustaleniu m.in. modelu finansowania elektrowni, będzie można podpisać umowę. Wiemy jednocześnie, że Westinghouse proponuje podpisanie małej umowy, na szybko, by móc zacząć prace formalne i projektowe, a umowę dużą proponuje podpisać później.

Atom tuż przed kampanią.
Atom tuż przed kampanią.
Polski rząd, kierowany przez Mateusza Morawieckiego, decyzje atomowe podejmuje w przededniu kampanii wyborczej, poprzedzającej wybory parlamentarne przewidziane na jesień 2023 r. Kampania ważnym decyzjom nie sprzyja. Jak wpłynie na atom?
fot. Marek Wiśniewski/Puls Biznesu

Co wiemy o zawartości amerykańskiej oferty? Oficjalnie nic, podobnie jak o zawartości pozostałych, czyli francuskiej i koreańskiej. Z nieoficjalnych doniesień, m.in. serwisu Polityka Insight wiemy, że cenowo Amerykanie uplasowali się pośrodku: najtańszy jest koreański KHNP (sześć reaktorów o łącznej mocy 8,4 GW za 112 mld zł), potem plasuje się amerykański Westinghouse (sześć jednostek AP1000 o łącznej mocy 6,7 GW za 132 mld zł), a najdroższą ofertę złożył francuski EDF (4-6 reaktorów EPR za 154-225 mld zł).

Wiemy dodatkowo, że Amerykanie zaproponowali zaangażowanie kapitałowe na poziomie poniżej oczekiwanych przez Polskę 49 proc.

Tajemnicza punktacja

Poza ceną i nabyciem udziałów w projekcie liczy się też jednak oferta finansowania, plan współpracy z polskimi dostawcami etc. Jakie są wagi tych elementów? Polski rząd tego nie ogłosił, oferenci też tego nie wiedzą.

„W takich sytuacjach ocenia się technologię, koszty wykonania, terminy, mechanizmy finansowania itd. Suma ocen tych poszczególnych składników zdecydowała, że to amerykańska oferta wygrała” – tak PAP cytował 30 października Piotra Müllera, rzecznika rządu.

Pozostaje mieć nadzieję, że rząd owe kryteria i punktację ujawni.

Koreańska wycieczka wicepremiera

Podczas gdy rząd debatował w ostatnich dniach nad wyborem oferenta do programu, który realizować ma specjalna państwowa spółka PEJ (Polskie Elektrownie Jądrowe), wicepremier tego rządu, Jacek Sasin, niespodziewanie zaczął promować projekt równoległy. Pod jego patronatem narodził się pomysł listu intencyjnego pomiędzy państwową PGE (która półtora roku wcześniej z ulgą sprzedała PEJ), ZE PAK należącym do Zygmunta Solorza i koreańskim KHNP. W poniedziałek 31 października, w Seulu, ma dojść do podpisania tego dokumentu.

Co z listu wyniknie? Na razie niewiele. Polska nie wskazała na razie drugiej lokalizacji pod atom, a kandydatem – poza Pątnowem należącym do ZE PAK - jest również Bełchatów. Na pewno potrzebne będą wieloletnie badania i uzyskiwanie pozwoleń. Ponadto PGE na atom pieniędzy nie ma, a ZE PAK – tu można zgadywać – chciałby zapewne włożyć w projekt samą lokalizację, a nie gotówkę.

Warto też zauważyć, że Mateusz Morawiecki do koreańskiej wycieczki Jacka Sasina w ogóle się nie odnosi. Nie jest przy tym tajemnicą, że pomiędzy premierem i wicepremierem panuje polityczna wrogość.

1 listopada Jacek Sasin będzie wciąż w Korei, zwiedzając południowokoreańską elektrownię jądrową Shin-Kori. Jeśli będzie potem zdążał na „atomowe” posiedzenie rządu, zwołane na 2 listopada, to harmonogram ma bardzo napięty.

Co zrobi Francja?

„Jesteśmy otwarci na oferty w kolejnych projektach, które mogą być realizowane w Polsce. Temat współpracy z innymi krajami nie jest zamknięty, ponieważ w Polsce planujemy budowę kilku elektrowni" – taki cytat Piotra Müllera, rzecznika rządu, podała 30 października PAP.

Rzecznik nie wskazał z nazwy ani Korei, ani Francji. O tej drugiej w zamęcie ostatnich dni można było nawet zapomnieć. Tymczasem, jak słyszymy, w przygotowaniu jest stanowisko francuskiego rządu i EDF.

O ile Francuzi wydawali się pogodzeni z tym, że pierwsza lokalizacja atomowa (czyli nadmorskie Choczewo) dostanie się Amerykanom, o tyle mieli ambicje związane z lokalizacją drugą. Walczyli m.in. o to, by wygranej Amerykanów towarzyszyło wskazanie polskiego rządu na Francję, jako potencjalnego wykonawcy drugiej elektrowni. Na takie wskazanie teraz się nie zanosi.

Jednocześnie mogą poskarżyć się Komisji Europejskiej na fakt, że Polska wybiera partnera z pominięciem formuły przetargu, w której sprecyzowane byłyby wymagania i punktacja. Na bezprzetargowy tryb potrzebna jest zgoda, o którą Polska do dziś nie wystąpiła.