Banki perfumują oddziały

Eugeniusz TwarógEugeniusz Twaróg
opublikowano: 2012-09-09 19:07

Banki perfumują oddziały, puszczają muzykę, szpikują technologią, wszystko po to, żeby… no właśnie - przyciągnąć klientów, czy uzasadnić obecność placówek bankowych.

Na Facebooku rozgorzała dyskusja o przyszłości oddziałów bankowych, a to za sprawa mojej relacji z krynickiego forum, gdzie ten wątek w jednym z paneli był poruszany. Napisałem, cytując Pawła Kucharskiego, szefa mBanku, że placówki zniknął za 5 lat, i, niestety, zdaje się, że wyraziłem w ten sposób bardziej swoje oczekiwania niż intencje panelisty. Paweł Kucharski zarzucił mi nieprecyzyjność dziennikarką, bo powiedział, że oddziały znikną „za 5-10 lat”. Biję się w piersi i przepraszam za brak precyzji. 5 lat to rzeczywiście może być spora różnica, bo świat bankowy bardzo szybko się zmienia. Czy jednak za dekadę rzeczywiście z ulic zniknął szyldy bankowe. Osobiście nie mam nic przeciwko temu, chociażby ze względów estetycznych, gdyż nasze banki za pięknie nie wyglądają, szczególnie, gdy okleją witryny plakatami w trakcie kampanii marketingowych. Zagęszczenie banków jest już tak wielkie, że chodząc ulicami miast można odnieść wrażenie, że Polacy to bardzo zasobne i chore społeczeństwo, bo placówkę bankową i aptekę można spotkać na każdym rogu


Nie chcę w tym miejscu wchodzić w dyskusję o tym czy przyszłość oszczędzi placówki bankowe. Chcę natomiast opisać kilka pomysłów na uatrakcyjnienie oddziału bankowego, by przestał on kojarzyć się wyłącznie z miejscem, gdzie wpłacamy i wypłacamy pieniądze. Tydzień temu Credit Union Australia (CUA), największa kasa oszczędnościowa w kraju, odpowiednik naszych SKOK-ów otworzyła „concept branch” w Cardindale.

 

W placówce przyszłości CUA jest sporo touchboardów

To kolejna „placówka przyszłości”, gdzie klient zachęcany jest do „gry, nauki, relaksu oraz poznawania swoich potrzeb finansowych.” Znajdziemy w niej gigantyczną plazmę, na której wyświetlane są informacje o produktach, 46-calowy „touchboard, czyli ogromny tablet do „gry, nauki, transakcji”, a także iPady.

Giga plazma

W oddziale jest też wydzielony kącik dla dzieci, oczywiście wyposażone w tablety, miejsce gdzie można napić się espresso, trzy pomieszczenia do prywatnych rozmów z bankowcami. Spoza standardowych rozwiązań, z placówce jest ściana z przygotowanymi oprawkami na 1200 zdjęć, jakie klienci mogą nadsyłać mejlem oraz ściana z kwiatami dla podkreślenia „świeżości i aromatu atmosfery” w banku.

Miejsce na zdjęcia

Skoro o pachnidłach mowa, warto przywołać inny oddział przyszłości, otwarty w styczniu tego roku przez National Australia Bank w Melbourne, do którego pompowane są perfumy (jaśmin, grapefruit), a to celem zapewnienia większego  relaksu klientom. W placówce jest też strefa dla dzieci, darmowy WiFi oraz wpłatomat, przyjmujący wkłady w banknotach i bilonie. Przy wejściu oraz w miejscach, gdzie klienci ustawiają się w kolejkach, puszczana jest muzyka.

 

Z oddziałowych nowinek, choć nie nowości, bo mowa jest o projekcie z grudnia 2010 r., warto przypomnieć inicjatywę Citigroup, które na Times Square posadziła supernowoczesny pod względem wyposażenia i designu oddział. Znamienne jest to, że Citi wynajął do zrobienia projektu firmę Eight Inc., która stworzyła wygląd Apple Store. Oddział bankowy jest multimedialny, wyposażony w dotykowe touchboardy i „telewizyjne ściany”, na których wyświetlane są nie tylko informacje o produktach, ale zwykłe newsy, a nawet lokalna pogoda. WiFi w placówce dostępne jest za darmo.

Placówka a la iSpot

 

W lutym 2011 r. „laboratoryjny” oddział otworzył w Paryżu BNP Paribas w celu przetestowania nowych technologii „i nowego podejścia do bankowości relacyjnej”. Mamy tu prawie wszystko to co w wymienionych już wyżej placówkach: interaktywne monitory, informacje, darmowy internet, miejsce do wypoczynku oraz kindergarden.

Bank boutique

 

Zestawienie nowatorskich pomysłów na odświeżenie klasycznego oddziału bankowego kończy placówka przyszłości Banco Bradesco z Brazylii, który dwa tygodnie temu otworzył kosmiczny bank przyszłości, w którym klientów wita robot, a obsługują awatary, wszędzie pełno jest dotykowych ekranów i innych nowoczesnych gadżetów, jak pokrywające się „szronem” szyby w celu zapewnienia prywatności klientom.

Star Wars

Facebookowa dyskusja, o której wspomniałem na wstępie podzieliła tradycyjnie uczestników na dwie grupy: zwolenników tezy, że fizyczna obecność banków jest niepotrzebna oraz przeciwników tak radykalnych wizji, przekonanych, że „marmurowe schody” są i będą potrzebne. Jak zawsze koronnym argumentem na konieczność utrzymywania sieci są bardziej skomplikowane operacje finansowe, jak większe inwestycje, czy kredyty hipoteczne, których przez internet nie sposób zrealizować, bo potrzebna jest fizyczna obecność bankowca. Tak się składa, że właśnie zaciągnąłem taki kredyt, korzystając z pomocy mobilnego doradcy banku. W oddziale byłem tylko raz, żeby podpisać umowę kredytową. Nie była to kosmiczna placówka, nie było touchboardów, darmowego WiFi, ale też nic z tych rzeczy nie potrzebowałem. Nie odczuwałem potrzeby sprawdzania bieżących informacji, pogody ani przeglądania oferty banku. Przydałaby się muzyka, to prawda. Czy gdyby w placówce puszczano moje ulubione kawałki, rozsiewano mój ulubiony zapach, a dla dziecka był kącik zabaw, to częściej bym do niego przychodził? Nie, ponieważ zachodzę do banku od wielkiego dzwonu i żadne sztuczki marketingowo-technologiczne nie przekonają mnie, że na kawę zamiast do kawiarni powinienem pójść do banku. Nawet, jeśli podaje najnowsze informacje z giełdy. To samo mam w moim smartfonie.Wolę bankować z domu.