W stworzenie nietypowego miejsca spółka Sinlaku Taiwan zainwestowała 1,7 mln USD, m.in. opłacając licencję amerykańskiemu Mattelowi - właścicielowi praw do nazwy "Barbie". Kult amerykańskiej lalki jest na Tajwanie tak duży, że Sinlaku planuje już otwarcie następnej Barbie Cafe w innym mieście tej wyspy.
To, na co dorosła Europejka reaguje gęsią skórką, młoda Chinka, Japonka czy Tajka przyjmuje z entuzjazmem. Bo w tej restauracji - od ścian po pozycje w menu - wszystko jest różowe i "słodkie". Różowe krzesła stylizowane na damskie gorsety, różowe ściany, zdobione gdzieniegdzie portretami różnych wcieleń Barbie; różowe podusie na różowych kanapach - nawet rybę w słonej sałatce (łosoś) dobrano do menu kolorem!
Dalibyście radę jeść lunch w takim miejscu?
Bloomberg Business Week próbuje w najnowszym numerze porównywać tę restaurację z inną "lalkową" jadłodajnią na licencji Mattela, American Girl w Chicago, ale moim zdaniem porównanie jest dość chybione właśnie z uwagi na klientelę. W Stanach jest to miejsce dla małych dziewczynek, które pragną wypić herbatkę i zjeść ciasteczko razem ze swoją lalą (w restauracjach Americam Girl można nawet tę lalkę wypożyczyć).
W Azji, gdzie już z powodzeniem działają restauracje poświęcone Hello Kitty, w takich miejscach jadają raczej młode kobiety, niezmiennie stylizujące się na małe dziewczynki.
Prawdziwy socjologiczny fenomen.