W ostatnim wydaniu programu „Państwo w państwie”, przygotowywanego przez Telewizję Polsat we współpracy z „Pulsem Biznesu” przedstawiona została sprawa zakładu wulkanizacyjnego rodziny Adamowskich. Sprawa o tyle wyjątkowa, że nawet ludzie uważający Adamowskich za skrzywdzonych różnili się w ocenie prawnej całej historii.
— Dziś program wyjątkowy. Tym razem nie możemy zarzucić urzędnikom złamania prawa. Ale pokażemy, jak urzędnicy, działając zgodnie z prawem, mogą wyrządzić ludziom szkodę — mówił na początku prowadzący program Przemysław Talkowski.
— To nie jest tak, że prawo stoi po stronie urzędników — oponował później Janusz Wojciechowski, obecnie europoseł, kiedyś sędzia. Wszyscy zgadzali się w jednym. Urzędnicy Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) byli w tej sprawie bezduszni.
— Ten pan by nie zmarł, gdyby po drugiej stronie byli ludzie, a nie automaty — podkreślał Piotr Ikonowicz z Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej. Chodziło o śmierć właściciela warsztatu wulkanizacyjnego Czesława Adamowskiego.
Znikająca droga
Czesław Adamowski utrzymywał rodzinę z warsztatu wulkanizacyjnego o nazwie Trans Gum, który w 1990 r. zbudował na swojej działce przy trasie Warszawa — Katowice, tzw. gierkówce. Biznes kręcił się nieźle do czasu remontu drogi. Wówczas zablokowano wykorzystywany przez tiry wjazd do warsztatu bezpośrednio z gierkówki.
— Ojciec kupił teren nieuzbrojony, pusty. Zakładał tu wodę, kanalizację, elektryczność. Budował dom, budował zakład. Po 30 latach zakład był największy przy gierkówce, po czym przyszedł urzędnik i stwierdził, że do tego zakładu nie będzie dojazdu — żalił się Andrzej Adamowski, syn właściciela Trans Gumu. Drugi syn — Tomasz — dodał, że obroty firmy spadły o 80 proc., a rodzina nie spodziewa się, by sytuacja się polepszyła. Modernizacja drogi spowoduje bowiem, że bezpośredni wjazd na posesję definitywnie zniknie. By dojechać do warsztatu, trzeba będzie zrobić 1,5-kilometrową pętlę.
— Dojazd będzie przez pola i mostki. Wiele zakrętów. Przejazd nad trasą wiaduktem, potem rodno gdzie jest pięć rozjazdów. Trzeba wiedzieć, który prowadzido wulkanizacji. Później coraz węższa droga przez pola, ulica osiedlowa, gdzie jest kilka domów, i na końcu nasz zakład. Tak jest zaplanowana droga — opisywała Halina Adamowska, wdowa po Czesławie.
— Na tyle, na ile mogliśmy ułatwić życie, umożliwić bezpieczne funkcjonowanie i dostępność do nieruchomości państwa Adamowskich, zrobiliśmy to. Wprowadziliśmy rozwiązania, które to w pełni umożliwiają — mówił Maciej Zalewski, specjalista ds. komunikacji społecznej GDDKiA. Warto podkreślić, że w wersji z 2003 r. zjazd z drogi ekspresowej umożliwiający dotarcie do warsztat wulkanizacyjnego był zaledwie 80 metrów od niego. Koncepcja poprowadzenia dojazdu 1,5-kilometrowym objazdem pojawiła się później.
GDDKiA zabiera dojazd
Adamowscy walczyli początkowo o bezpośredni lub bliski zjazd z trasy, ale gdy uzmysłowili sobie, że nie mają na to szans, w 2009 r. wystąpili o wywłaszczenie. Specustawa autostradowa pozwala na wykup nieruchomości, których w wyniku modernizacji dróg nie da się wykorzystać w dotychczasowy sposób.
— Oni chcą się wynieść stamtąd. Nie przeszkadzać budowie, drodze. Wykupcie całą nieruchomość, dajcie ludziom szansę odtworzyć normalne życie w innym miejscu. Ten przepis jest idealny dla tej sytuacji — apelował Janusz Wojciechowski. GDDKiA zaproponowała 7 tys. zł. Ale tylko za niezbędny do budowy drogi kawałek będący samym wjazdem do firmy. Adamowscy się nie zgodzili. Kolejna propozycja — 10,7 tys. zł. Wojewoda łódzki nadał rygor natychmiastowej wykonalnościdecyzji o wywłaszczeniu wjazdu do Trans Gumu (173 mkw., gdy cała działka ma 2,2 tys.).
— Mój tata miał zakład w doskonałym punkcie. Po kilku latach walki z GDDKiA marzył tylko o jednym: żeby go wywłaszczono.To go wywłaszczono. Z kilku metrów — nie krył rozgoryczenia Andrzej Adamowski. Cezary Grabarczyk, minister infrastruktury, utrzymał decyzję wojewody. Nic nie dała także skarga do sądu administracyjnego.
— Sąd administracyjny z taką decyzją praktycznie nic nie może zrobić. Może tylko powiedzieć: obywatelu, rzeczywiście naruszono twoje prawa w rażący sposób, możesz teraz ubiegać się przed sądem cywilnym o odszkodowanie — komentowała Małgorzata Chmielewska z Biura Rzecznika Praw Obywatelskich. 21 czerwca 2011 r. listonosz dostarczył Adamowskim pismo — wypis z księgi wieczystej ich nieruchomości. Nie ma na niej już części wjazdowej do serwisu. Dzień później listonosz przyniósł przekaz pocztowy z GDDKiA na kwotę 20,7 tys. zł. Pan Czesław nie przyjął pieniędzy. Potem zasłabł. W szpitalu stwierdzono udar i wylew. Janusz Wojciechowski przypomniał przy tej okazji początek „Faraona” Bolesława Prusa — armia idzie na manewry i napotyka dwa święte żuki. By je ominąć, zasypuje kanał kopany do lat przez chłopa, który błaga, by tego nie robić, bo dokończenie budowy da wolność jemu i jego rodzinie. Żołnierze go biją i zasypują kanał. Chłop się wiesza.
— Czym ta sprawa się różni od sceny, którą opisał Bolesław Prus — pytał retorycznie europoseł.