Za dwa tygodnie, w poniedziałek 11 maja powinna zostać rozwiązana podstawowa zagadka zbliżających się wyborów prezydenckich — czy będzie druga tura. Sondaże tak falują, że 10 maja wieczorem wcale nie musi być wiadomo, czy Bronisław Komorowski przekroczył choćby o jeden głos barierę 50 proc. ważnych głosów. Może trzeba będzie czekać na spłynięcie do Państwowej Komisji Wyborczej kompletu protokołów ze szczebla okręgowego, sporządzanych po zebraniu wszystkich danych z obwodów. Informatyka wykorzystana zostanie tylko częściowo, zatem jedynym źródłem wiedzy będą protokoły papierowe.
Wynik pierwszej tury nie zmienia się jednak w sondażach od początku kampanii. Stabilnie wygrywa urzędujący prezydent Bronisław Komorowski, który ma problem przedstawiony powyżej. Srebrny medal, ale ze zdecydowanie słabszym wynikiem, zdobywa Andrzej Duda, liczący na drugą turę 24 maja. Pozostała dziewiątka to drobnica, której pozostaje satysfakcja ze zdobycia miejsca trzeciego, szóstego, a nawet… dziesiątego. Od minionej soboty cała jedenastka kandydatów wchodzi z telewizyjnego okienka do naszych domów w audycjach bezpłatnych.
Poza reprezentantami PO i PiS, których spoty dodatkowe finansują obie partie, dla maluchów taka minutowa prezentacja w pakiecie bezpłatnym to realnie jedyna forma dotarcia do elektoratu w całym kraju. Jednak w odbiorze społecznym trwający kwadrans kalejdoskop kandydatów to tania imitacja równości.