Informacja o tym, że Booksy, polska aplikacja do zarządzania rezerwacjami w salonach usługowych, zdobyła 4,2 mln USD dofinansowania, przeszła niemal niezauważona. Stefan Batory, jej współtwórca i zarządzający spółką Booksy, znany dotychczas z iTaxi, po udanej transakcji od kilkunastu dni relaksuje się na brazylijskich bezdrożach. W tyle głowy ma już jednak kolejne finansowo- -biznesowe układanki.

— Jesteśmy już rentowni, zależy nam jednak na jak najszybszym rozwoju, dlatego będziemy w najbliższych kwartałach zbierać kolejne, wielomilionowe finansowanie od inwestorów — mówi Stefan Batory. Według informacji „PB”, obecna wycena Booksy oscyluje wokół 20 mln USD, a w kolejnej rundzie ma to być już nawet około 50 mln USD. Skąd ten optymizm? Z wyników, jakimi może pochwalić się polska spółka.
Paliwo ze Stanów
Obecnie Booksy dobija do granicy 1 mln rezerwacji miesięcznie i 50 tys. salonów usługowych, korzystających z jej rozwiązań. Wartość tych rezerwacji to około 35 mln USD miesięcznie. W Booksy gotówki zostaje znacznie mniej, bo spółka działa w modelu SaaS (oprogramowanie jako usługa). Około 6 tys. firm regularnie płaci jej abonament, co według wyliczeń „PB” przekłada się na miesięczne przychody na poziomie 130 tys. USD. Do końca roku miesięczne obrotymają wzrosnąć do około 0,5 mln USD.
— Naszym największym rynkiem są i pozostaną Stany Zjednoczone. Tu klienci adaptują usługę kilkakrotnie szybciej niż Polacy. Po miesiącu od wdrożenia Booksy w danym miejscu w USA 70 proc. klientów rezerwuje wizyty za pomocą aplikacji. W Polsce ten proces trwa kilka razy dłużej — tłumaczy Stefan Batory. Na nowy etap marketingowego turbodoładowania Booksy zrzuciło się kilka uznanych funduszy i postaci. Wśród nich są Open Ocean, Kai Hansen (niegdyś Lieferando, właściciel m.in. Pyszne.pl), a także Rafał Plutecki, szef kampusu Google’a w Warszawie.
Tempo na 4
Rafał Batory pokazuje wykresy, wedle których Booksy jest najszybciej rosnącą firmą w swojej niszy. I choć na każdym z siedmiu rynków ma konkurentów (StyleSeat w USA, Treatwell w Wielkiej Brytanii, Vaniday w Brazylii czy LadyTime w Polsce) to nawet usługi rezerwacyjne zapowiadane przez Google’a nie studzą jego entuzjazmu.
— Prowadzimy kilka rozmów konsolidacyjnych, jednak teraz przede wszystkim koncentrujemy się na wzroście organicznym. W zeszłym roku urośliśmy czterokrotnie, w tym podtrzymujemy tempo — twierdzi Stefan Batory.
Ponad 100-osobowy zespół Booksy szykuje się więc do uruchomienia sprzedaży na kilku kolejnych rynkach i podtrzymuje dobrą famę wśród amerykańskich, wielkomiejskich fryzjerów i kosmetyczek. Kolejna runda finansowania planowana jest na 2018 r. Stefan Batory nie wzdraga się, gdy pada kwota powyżej 10 mln USD.