Branża beauty chwyta się internetu

Zamknięte salony piękności szukają ratunku przed bankructwem. Przenoszą się do internetu, gdzie doradzają online i oferują bony na przyszłe zabiegi. Zdaniem ekspertów to kropla w morzu potrzeb

Zgodnie z najnowszym rozporządzeniem rządu od 1 kwietnia wszystkie salony kosmetyczne i fryzjerskie w Polsce mają zamknięte drzwi. Nad Wisłą jest ich ponad 100 tys. Obostrzenia oznaczają dla nich poważne kłopoty finansowe.

Zobacz także
LICZY SIĘ CZAS:
LICZY SIĘ CZAS:
Chwilowa blokada biznesu beauty nie przyniesie wielu bankructw. Tuż po otwarciu branża powinna odbić się w klasycznym kształcie litery „V” — przewidują niektórzy eksperci. Drugi scenariusz to wielotygodniowa izolacja, która będzie niosła ze sobą liczne upadłości. Według platformy Booksy aż 50 proc. właścicieli już po miesiącu przestoju będzie zmuszona zamknąć biznes.
Fot. Forum

— Sezon wiosenno-letni to czas, gdy branża beauty osiąga największe przychody, które obecnie zostały zredukowane do kilku procent. W trudnej sytuacji są zwłaszcza te gabinety, które przed sezonem zainwestowały w nowy sprzęt lub remont. Właściciele skorzystają z pomocy państwa, nie pokryje ona jednak ich potrzeb. Jeżeli kwarantanna potrwa jeszcze dwa tygodnie, branża beauty prawdopodobnie sobie poradzi. Gorzej będzie, jeżeli izolacja przedłuży się o miesiąc lub dwa. Uderzy to nie tylko w bieżącą płynność finansową salonów, ale też może zredukować liczbę powracających klientów, bo część nie będzie mogła sobie pozwolić na korzystanie z ich usług — mówi Anna Wydra-Nazimek, założycielka bloga Gabinet od zaplecza, adresowanego do osób zarządzających salonami kosmetycznymi, fryzjerskimi i SPA.

Salon online

Paulina Matuszewska, właścicielka dwóch salonów w Bielsku-Białej, obecne straty szacuje na kilkadziesiąt tysięcy złotych. Trudna sytuacja zmusiła ją do zawieszenia szkoleń pracowników i inwestycji. Ratunku szuka w internecie.

— Wspólnie z zespołem uruchomiliśmy sklep internetowy z kosmetykami, które dowozimy do klientów. Rozpoczęliśmy też sprzedaż bonów na zabiegi, prowadzimy internetowe konsultacje i grupę z poradami na Facebooku — mówi Paulina Matuszewska.

Podobnych działań ratunkowych próbują też inni. Uzyskane dzięki temu pieniądze to jednak kropla w morzu potrzeb.

— Sprzedając vouchery i kosmetyki online, przedsiębiorstwa próbują utrzymać płynność. Jedynym ratunkiem dla branży jest jednak powrót do pracy. Na razie nie wiemy, kiedy będzie możliwy i bezpieczny. Pojawiają się sygnały, że może to nastąpić jeszcze w tym miesiącu — mówi Anna Wydra-Nazimek.

Bon na potem, pieniądze na teraz

Kolejną z firm, która chce uśmierzyć finansowe kłopoty salonów kosmetycznych, jest spółka Versum, dostawca systemu do zarządzania salonami urody. Dwa dni po wprowadzeniu obostrzeń spółka zaoferowała swoim klientom możliwość skorzystania z bonów przedpłaconych. Jak działa voucher?

— Sprzedaż bonów na okaziciela odbywa się online, poprzez nasz portal i aplikację Moment.pl. Klienci mogą je wykorzystać w ciągu 12 miesięcy od daty zakupu. Bony umożliwiają zakup usług lub produktów z oferty salonu. Dodatkowo zakup bonu gwarantuje klientom benefity w postaci np. pierwszeństwa rezerwacji terminu wizyty lub zabiegu czy kosmetyku w prezencie od salonu — wyjaśnia Sebastian Maśka, założyciel i prezes Versum.

Zapewnia, że firma nie pobiera prowizji od transakcji online zrealizowanych przez salon, który włączy usługę. Pokrywa także koszty operatora transakcji. Zauważa, że największą zachętą do zakupu vouchera jest pierwszeństwo.

— Branża beauty odbije się w klasycznym kształcie litery „V”. Jak tylko zakończy się społeczna izolacja, Polacy tłumnie rozpoczną umawianie się na zabiegi kosmetyczne. Przewidujemy, że szczyt ruchu w salonach nastąpi w wakacje. Wtedy pojawią się problemy z dostępnością terminów, a zapotrzebowanie na wizyty wzrośnie nawet o 200-300 proc. Pytanie — jak długo potrwa kwarantanna. Jeżeli długo — klientom może zubożeć portfel, a to oznacza, że odłożą na jakiś czas wizytyu fryzjerów i kosmetyczek — mówi prezes Versum.

Ochronić wiedzę

Mało optymistyczna jest Anna Wydra- Nazimek. Uważa, że odbicie będzie, ale nie aż tak duże. Zauważa jednak inny niepokojący trend: przekazywanie przez salony know-how klientom.

— Niektóre firmy kosmetyczne w czasie, w którym zamknięte są salony, kierują swoją ofertę wprost do indywidualnych klientów. Tak dzieje się np. w branży paznokciowej, gdzie nie tylko można zamówić sobie zestaw, ale też skorzystać z filmików szkoleniowych „jak zrobić paznokcie w domu”. To nie tylko brak pomocy dla salonów, ale wręcz osłabianie ich już i tak kiepskiej sytuacji. Ten trend był obecny już wcześniej, ale w obecnej sytuacji przybrał na sile — mówi założycielka bloga.

Z problemami, o czym pisaliśmy kilka dni temu na łamach „PB”, boryka się także Booksy, znana platforma umożliwiająca rezerwację usług beauty przez aplikację. Z jej danych wynika, że z branżą związanych jest zawodowo co najmniej 300 tys. stylistów, fryzjerów i manicurzystek. Średni koszt prowadzenia dużego salonu w mieście szacuje nawet na 30 tys. zł miesięcznie. Spółka zwolniła połowę pracowników (150 osób) i szacuje, że w maju może utracić nawet połowę klientów.

Już w połowie marca umożliwiła swoim użytkownikom wsparcie finansowe kosmetyczek i fryzjerów, wspiera ich także w działaniach e-commerce, sprzedaży kuponów z odroczonym terminem realizacji, organizacji telekonsultacji.

© ℗
Rozpowszechnianie niniejszego artykułu możliwe jest tylko i wyłącznie zgodnie z postanowieniami „Regulaminu korzystania z artykułów prasowych” i po wcześniejszym uiszczeniu należności, zgodnie z cennikiem.

Podpis: Dominika Masajło

Polecane