Giełdowe spółki biotechnologiczne cieszą się ostatnio uznaniem inwestorów. W rankingu Giełdowa Spółka Roku, przygotowywanym przez „PB”, Celon Pharma, Ryvu i OncoArendi zbierały wysokie noty m.in. za innowacyjność i dobre perspektywy rozwoju, a całe zestawienie wygrała Selvita, świadcząca usługi badawczo-rozwojowe dla szukających nowych leków spółek.
Teraz giełdowe grono biotechów się poszerzy. We wtorek prospekt emisyjny opublikował Captor Therapeutics, który liczy na 120,3-149,9 mln zł wpływów ze sprzedaży 20-procentowego pakietu akcji po maksymalnie 172 zł za walor. Dodatkowo akcje, stanowiące 4,5 proc. podwyższonego kapitału, może w ramach IPO sprzedać dwóch inwestorów finansowych Captora.
– Captor Therapeutics jest europejskim liderem w zakresie wykorzystania przełomowej w medycynie technologii celowanej degradacji białek chorobotwórczych (TPD). To bardzo nowatorska metoda, nad którą pracuje obecnie nie więcej niż tuzin spółek biotechnologicznych na całym świecie. Według dotychczasowych badań i publikacji naukowych ukierunkowana degradacja białek jest przełomem w odkrywaniu leków i może pozwolić Captorowi na opracowanie nowatorskich leków przeciwko naprawdę szerokiej gamie schorzeń - twierdzi Tom Shepherd, prezes Captora.
Lekowy biznes
Captor ma w portfolio badawczym kilka projektów lekowych na wczesnym etapie rozwoju i do tej pory był bardzo skuteczny w pozyskiwaniu dotacji na ich prowadzenie – zdobył w ten sposób ponad 175 mln zł, głównie z NCBR.
Terapie TPD, na których koncentruje się Captor, to w biotechnologii na razie nisza. Dostępne na rynku innowacyjne leki wykorzystują zazwyczaj inne mechanizmy działania - to często inhibitory, czyli małe cząsteczki blokujące działanie białek, obecnych w organizmie przy określonej chorobie, i tzw. leki biologiczne. Przedstawiciel Captora uważają, że terapie w oparciu o mechanizm TPD mogą uzupełniać dotychczasowe metody leczenia i pomóc w zwalczaniu chorób, na które leków obecnie nie ma.
Captor koncentruje się na terapiach nowotworów i chorób autoimmunologicznych. Projekty są jeszcze na wczesnym etapie - w przypadku dwóch najbardziej zaawansowanych potencjalne dojście do pierwszej fazy badań klinicznych (czyli pierwszego podania leków ochotnikom w rozpisanym na lata procesie analizy skuteczności i toksyczności preparatów) może dojść w 2023 r.
Wpływy z emisji mają pójść przede wszystkim na finansowanie obecnych projektów badawczo-rozwojowych. Do 25,5 mln zł może pójść na rozbudowę infrastruktury techniczno-naukowej, do 8,4 mln zł na marketing i ochronę patentową, do 11,9 mln zł na wynagrodzenia dla pracowników, a maksymalnie 15,5 mln zł na otwarcie laboratorium w Bazylei w Szwajcarii (baza naukowa spółki mieści się obecnie głównie we Wrocławiu).
Spółka, jak inne giełdowe biotechy, zamierza zarabiać na sprzedaży praw do projektów lekowych większym firmom farmaceutycznym. Do takiej transakcji mogłoby dojść jeszcze przed rozpoczęciem badań klinicznych.
- Spodziewałbym się partnerstwa na jeden z kandydatów na lek na wczesnym etapie rozwoju i prawdopodobnie byłaby to perspektywa najbliższych 12-18 miesięcy – mówi Tom Shepherd.
Do czasu podpisania umów spółka będzie przynosiła straty - w pierwszej połowie ubiegłego roku (ostatnie dostępne dane) nie miała żadnych przychodów z usług badań i rozwoju, miał natomiast 12,5 mln zł „pozostałych przychodów operacyjnych", czyli wpływów z dotacji. Zanotowała przy tym 4,8 mln zł zysku netto, a na koniec 2020 r. miała na kontach nieco ponad 15 mln zł gotówki.
Akcyjne przetasowania
Przed debiutem spółka ma pięciu znaczących akcjonariuszy z pakietami powyżej 5 proc., a ponad 25 proc. mają mniejsi inwestorzy, którzy finansowali ją na poprzednich etapach rozwoju. Największym akcjonariuszem jest Michał Walczak. To doktor biofizyki, odpowiadający w Captorze za projekty badawcze i pełniący obecnie funkcję dyrektora naukowego.
Znaczące pakiety mają też związany przez lata z koncernem Novartis Sylvain Cottens, będący w spółce wiceprezesem ds. chemii, oraz Filip Jeleń. Ten ostatni biotechnologicznym inwestorom giełdowym jest już dobrze znany jako prezes i znaczący akcjonariusz notowanego na GPW Pure Biologics, które w ubiegłym roku przeskoczyło na główny rynek z NewConnect po emisji o wartości 54 mln zł. W przeszłości, do kwietnia 2020 r., kierował także Captorem, którego w 2015 r. założył z Michałem Walczakiem.
Dwaj pierwsi akcjonariusze mają specjalne uprawnienia, dotyczące ewentualnych przychód ze sprzedaży licencji na dwa projekty z portfolio spółki: CT4 (rak jelita grubego) i CT7 (białaczka). Jeśli znajdzie się na nie kupiec, menedżerowie-naukowcy otrzymają po 5 proc. wpływów z tych transakcji (tak płatności z góry, jak i wynagrodzenia za osiąganie kolejnych kamieni milowych w badaniach).
Poza nim znaczące pakiety mają także Paweł Holstinghausen Holsten i Marek Skibiński, współpracujący ze sobą inwestorzy, którzy zasiadają w radzie nadzorczej Captora. Wystawiają na sprzedaż po 99 tys. akcji, czyli pakiety, które przy górnej granicy widełek cenowych są łącznie warte 34 mln zł.
Inwestorzy w prospekcie powinni zwrócić też uwagę na zapisy, dotyczące programu motywacyjnego dla kluczowych pracowników spółki. Obejmuje on ponad 70 osób i zakłada wyemitowanie do nich maksymalnie 228 tys. akcji do 2023 r., czyli ponad 5 proc. kapitału.
