Ceny ryb popłyną

Aleksandra ŁukaszewiczAleksandra Łukaszewicz
opublikowano: 2021-09-21 20:00

Przetwórcy ryb skarżą się na ograniczenia w dostępie do surowca i koszty transportu. W efekcie ceny będą jeszcze wyższe.

Przeczytaj tekst i dowiedz się:

  • dlaczego ceny ryb rosną i będą rosły
  • jakie zmiany uprawnień do połowów na Morzu Bałtyckim proponuje Komisja Europejska
  • kiedy konsumenci mogą oczekiwać ustabilizowania się cen

Od początku roku ceny zakupu dzikiego łososia czy tuszy dorsza na północnym Atlantyku - surowców wykorzystywanych do przetwórstwa - wzrosły o ponad 25 proc. To poważny problem dla polskich przetwórców, którzy surowiec czerpią przede wszystkim z zagranicy. W 2020 r. sprowadzili 643 tys. ton ryb (czyli o 6 proc. więcej niż rok wcześniej) o wartości 10,08 mld zł, wynika z danych Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej.

Fracht winduje ceny

Jednocześnie w ostatnich kilkunastu miesiącach na całym świecie poszybowały ceny frachtów. Przed pandemią koszt kontenera chłodniczego, w którym sprowadzane są ryby, wynosił ok. 4 tys. USD, dziś jest to aż 14 tys. USD.

– Nasza branża opiera się na imporcie, dlatego ceny transportu mają dla niej ogromne znaczenie. Konsumenci powinni przygotować się na wzrost cen nie tylko ze względu na rosnące koszty logistyki, ale także pracy, energii i opakowań - mówi Czesław Abramczyk, prezes spółki Abramczyk, działającej na rynku mrożonych ryb i owoców morza, która surowiec sprowadza m.in. z Norwegii, Argentyny, Rosji, Nowej Zelandii i Chile.

Gwałtowny wzrost cen transportu jest skutkiem ożywienia w światowym przemyśle, które zaskoczyło firmy logistyczne. Popyt zaczął przewyższać możliwości operatorów kontenerowych, co doprowadziło do wzrostu cen. Na początku roku indeks Shanghai Containerized Freight Index (SCFI), obrazujący stawki za transport z portu w Szanghaju do najważniejszych portów na świecie, wynosił ok. 2800 USD. Do 10 września wzrósł o 168 proc. osiągając wartość 7491 USD. Przetwórcy ryb są przekonani, że w związku z sytuacją na rynku frachtów koszty ich działalności będą coraz wyższe.

– Do wzrostu cen różnych gatunków ryb i owoców morza przyczyniają się również: wzrost popytu na rynkach wewnętrznych krajów poławiających, zmiany klimatyczne wywołujące trudne do przewidzenia wahania w liczebności stad, problemy z rozrodczością, a w konsekwencji dalszy spadek liczebności oraz spadek efektywności zarządzania połowami i procesami przetwórczymi - tłumaczy Czesław Abramczyk.

Jarosław Zieliński, wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Przetwórców Ryb, zaznacza, że firmy chcą optymalizować koszty działalności, ale potrzebują wsparcia na innowacje, rozwój nowych technologii, szczególnie tych służących automatyzacji czy zmniejszeniu kosztów energii oraz na rozbudowę nowoczesnej infrastruktury chłodniczej przy zakładach.

– Ceny transportu w znacznej części przekładają się na niskie marże w branży, które utrzymują się na poziomie ok. 3 proc. i to niezależnie od skali biznesu - mówi Jarosław Zieliński.

Coraz mniej ryb z Bałtyku

Przetwórcy mają również trudności z czerpaniem surowca na Morzu Bałtyckim. W 2020 r. złowiono zaledwie 130 tys. ton ryb o wartości 152 mln zł. W 2015 r., choć pozyskano niewiele więcej, bo 134 tys. ton surowca, jego wartość wyniosła 203 mln zł.

W najbliższych latach wartość ta może jeszcze się skurczyć - Komisja Europejska co roku przyjmuje wnioski dotyczące uprawnień do połowów na Morzu Bałtyckim. Na ich podstawie państwa UE określają, ile najważniejszych gatunków handlowych można złowić danego roku, kierując się zasadami zrównoważonego rozwoju. W tegorocznym wniosku KE proponuje zmniejszenie uprawnień w przypadku stada śledzia z centralnego Bałtyku oraz śledzia w Zatoce Botnickiej oraz utrzymanie obecnych poziomów w odniesieniu do szprota, gładzicy i przyłowów dorsza atlantyckiego we wschodniej części Morza Bałtyckiego.

– Nawet kiedy Bałtyk był w pełni produkcyjny i pozwalał na pozyskiwanie ryb o wartości ok. 250-300 mln zł w skali roku, to stanowiło to zaledwie ok. 5 proc. surowca polskich przetwórców - tłumaczy Jerzy Safader, założyciel i prezes Stanpolu, firmy, która od 30 lat zajmujące się przetwórstwem rybnym.

Swego czasu Stanpol opierał biznes właśnie na dorszu, a zmiany uprawnień odbiły się na działalności spółki.

– Wcześniej przetwarzaliśmy ok. 15-20 tys. ton dorsza rocznie, dziś łapiemy się każdej ryby, aby utrzymać się na powierzchni - mówi Jerzy Safader.

Działania Komisji to jednak wyzwanie przede wszystkim dla małych podmiotów.

– Kiedy w 2019 r. wprowadzono zakaz połowów dorsza we wschodniej części Morza Bałtyckiego, małe rodzinne biznesy bazujące na surowcu z Bałtyku zaczęły upadać. Nasze stowarzyszenie wystąpiło z inicjatywą, która ma pomóc im przetrwać dzięki przebranżowieniu się. Zachęcamy większych przetwórców do zlecania podwykonawstwa mniejszym firmom, np. w zakresie filetowania - mówi Jarosław Zieliński.

Będzie drożej
Będzie drożej
Przetwórcy ryb ostrzegają, że konsumenci powinni przygotować się na wzrost cen.
Maciej Skawinski / Forum

W ochronie dzikich stad

Zdaniem niektórych kwoty proponowane przez KE to krok nie tylko w dobrym, ale i jedynym słusznym kierunku.

– Utrzymanie ograniczeń przez kilka sezonów pozwoli stadom się odbudować, a tym samym poprawi sytuację bałtyckiego rybołówstwa w długim okresie - mówi Anna Dębicka, dyrektor programu MSC, międzynarodowej organizacji pozarządowej, która powstała, aby zachować dziką naturę oceanów.

Zaznacza, że konsumenci mogą liczyć na ustabilizowanie się cen ryb w momencie, gdy uda się zwiększyć liczebność dzikich stad w morzach i ocenach, co można osiągnąć właśnie dzięki zrównoważonej polityce połowów.

– Dla zakładów przetwórczych bazujących tylko na jednym gatunku wprowadzanie ograniczeń w konkretnych połowach to z pewnością ogromne wyzwanie. Powinniśmy jednak wyciągnąć lekcję z przeszłości - dekadę temu stan stad dorsza był bardzo dobry, a dziś praktycznie go nie ma. Nie możemy dopuścić do tak silnej eksploatacji kolejnych gatunków. Niestety wiele podmiotów w branży nie ma wieloletniej strategii uwzględniającej zrównoważony rozwój, a w szczególności dynamiczne zmiany zachodzące w ekosystemach morskich, co w przyszłości może okazać się tragiczne w skutkach - mówi Anna Dębicka.